czwartek, 1 marca 2012

Rozdział 5

  Wybrałam się do niego koło 10.
-Hej, zapomniałam ci wczoraj oddać bluzy- pokazałam mu ją. - przepraszam
-Spoko, nie się nie stało, sam o niej zapomniałem.- uśmiechnął się - wejdziesz?
-Nie dzięki, wrócę do Mary, zostawiłam ją sama z wujkiem co nie było najlepszym pomysłem
-Ok, to Pa.- pożegnał się
Wróciłam do domu, przyjaciółka oglądała tv na szczęście żyła.
-Gdzie byłaś? - spojrzała ze ździwieniem
-Oddać bluzę
-Aaa
Zadzwonił mi telefon, to był blondyn.
-Przed chwilą się widzieliśmy. Już się stęskniłeś?
-Juli? Musicie tu przyjść...wielki wypadek! To.. wszystko przez..
-Niall, spokojnie, mów powoli, albo nie. Już biegniemy. Rozłączyłam się i krzyknęłam
-Zbieraj się, musimy lecieć do chłopców, coś się stało. Ujrzałyśmy dym wylatujący z domu. Wystraszyłam się i jeszcze szybciej poleciałam w tym kierunku.
-Co jest? - zapytałam
-No, tylko próbowaliśmy zrobić śniadanie, czego skutki widać
-Otwórzcie wszystkie okna! - krzyknęła Marina.
Kiedy już się wszystko uspokoiło i wszyscy poprosiłysmy o wyjaśnienie.
-No więc, jak już słyszałyście chcieliśmy zrobić śniadanie, jeden poszedł do pokoju, do łazienki, na tv. I wszyscy zapomnieli o jedzeniu. Gotowaliśmy jajka i tosty. Przypomnieliśmy sobie dopiero gdy zaczęło się dymić.
-Ha ha ha - usłyszeliśmy śmiech Mary, która dokańczała sprzątać.
-To nie jest śmieszne, mogliśmy zginąć. - zbulwersował się Loui
-Dobra było minęło, najważniejsze że nic się nikomu nie stało, zagramy w fife? - zaproponowałam, Hazza spojrzał na mnie ze ździwieniem.
-Umiesz grać?!?! O.o to dobrze! Zobaczymy jak dobrze. Zmierz się ze mną, najlepszym w tym domu.
Tylko Louis był za Loczkiem. Widać kogo reszta bardziej lubi. Wyśmiewałam się z kolegi.
-Gooool, kto jest mistrzem? Jaaa!!
-Nie popisuj się tak bo dopiero zaczeliśmy gra.. Aaaa! Jupi! Strzeliłam!!!
Postanowiliśmy zakończyć remisem, i zakończyć tą jakże zawziętą rozrywkę.
Usiedliśmy na kanapie i chłopcy zaczeli nas wypytywać na różne tematy.
-Julie rodzinke już znamy, chociaż tylko stąd, a w Polsce?
-No cóż, mam siostrę i brata. Nie raz jest ciężko. Mama jak to mama. Interesuje się wszystkim albo niczym.
Mary ma dwójkę starszych braci, czego jej współczuje. Chociaż nie jest najgorzej.
-No nie jest. - dodała
-Mary, możemy się przejść? Musimy pogadać. - wyciągnął ją Harry i poszli.
-To ja wezmę prysznic. - zniknął za ścianą Liam
-Wszyscy się zmywają. - spojrzał na mnie pytająco Niall
-Nie martw się przyjacielu. Ja Louis Tomlinson zostaje!
-Nie, nie, nie idziemy na góre robić jaja Paynowi. - zaśmiał się Zayn
-Dobra robi się podejrzanie. - westchnęłam, kiedy zostałąm sama z Niallerem
-Troszeczkę. Myślałem wczoraj o małym wypadzie do wesołego miasteczka, tylko będzie problem z Stylesem, ale mam andzieję że Marina go namówi.
-Ja sie zgadzam Masz moje poparcie. Będę się zbierać, obiecałam posprzątać w domu.
-Odprowadzę Cię.
Szliśmy jakimś parkiem , nigdy tu nie byłam. Kiedy zerwał dla mnie czerwoną róże, oblałam sie rumieńcem.
- Dziękuję
Weszłam do domu, lecz po chwili usłyszałam jakieś głosy przed domem, myslałam że to wujek. Pomyliłam się.
Otwarłam drzwi i ujrzałam Loczka całującego moją przyjaciółkę. Zatkało mnie.
-ekhm..przeszkadzam? - zapytałam, a ta wepchnęła mnie spowrotem do domu,  zamnęła mi drzwi przed nosem, więc poszłam do pokoju. Gdy wkońcu skńczyli przylazła do pokoju. Rzuciłam się na nią, żeby mi wszystko wyjaśniła o co chodzi.
- O nic.
-Marina Davies całowałaś się z jednym z członków najpopularniejszego zespołu na świecie i twierdzi że nic się nie dzieje.
- Nom, powiedział mi wszystko, co do mnie czuje i wogóle. A on tez mi się podoba.
-Czyli oficjalna para?
-No narazie tylko ty o tym wiesz.
-To powiecie reszcie w wesołym miasteczku. - uśmiechnęłam się
-O czym ty mówisz Julka?
Wyjaśniłam jej wszystko. I musiała przekonać Hazzę. Nie było najgorzej. Loui chciał prowadzić. O matko.
Ale było dośc spokojnie. Mary i Harry trzymali się za ręce takze wszyscy zauważyli.
-To co pierwsze? Może diabelski młyn?- zaproponował Zayn
-Ok
Nie obyło się bez kiwania nim we wszystkie kierunki. Nastepnie kolejka górska.
-Może ja jednak zrezygnuję. - spojrzałam na nich.
-Nie bój się, będę obok ciebie. - zaproponował ciągle głodny chłopak
-No dobra, postaram się przeżyć.
Zeszłam z niej z zawrotami głowy.
-Może ja jednak wrócę, nie za dobrze się czuję. Wy zostańcie, dojdę do domu.
Mary z Lokiem zostali. Reszta dodała że nie chcą mnie mieć na sumieniu. Marchewa poszedł po samochód.
Chwyciłam Zayna i Nialla pod ramię. Wszyscy milczeli całą drogę, weszli ze mną do pokoju i kazali się położyć.
I nie przyjmowali żadnych wyjaśnień, że czuję się lepiej.
-Przepraszam że zepsułam wam popołudnie.
-Nic się nie stało, twoje zdrowie jest ważniejsze niż zabawa.
-Nie wierzę, że słyszę te słowa z ust samego Tomlinsona.
-Powinnaś jeść więcej warzyw. Szczególnie marchewek.- wymądrzał się.
Wróciła Mary i zostawili nas same, wolałam o nic nie pytać.
  Kolejny dzień zapowiadał się nie najlepiej. Rozpadało się. Cytałam książkę, słuchałyśmy muzyki, Brunetka zapewne bawiąc się telefonem pisała z Harrym, nie mówiłam nic bo sama pisałam z Niallem.
Nie odbyło się bez pytań czy żyje. Chyba gdybym nie żyła to bym nie odpisywała. Zapytał się co powiem na kino, jutro. Jeśli tylko będę się dobrze czuła to tak.
Nasze plany momentalnie się zmieniły. Pamiętam tlyko silny ból brzucha, i dźwięki karetki.
Obudziłam się w szpitalu, za szybą stali cali zamartwieni znajomi. Lekarz do nich wyszedł.
-Nic takiego się nie stało, była tylko mała operacja, zapalenie wyrostka. Możecie wejść, tylko nie na długo, i nie zamęczcie jej pytaniami, powinna odpoczywać.
Wtargnęli na salę.
-Co się stało? Co ja tu robię? - próbowałam siec zegoś dowiedzieć.
-Jesteś w szpitalu, po operacji, miałam zapalenie wyrostka, a wg nie za dużo tych pytań? Lekarz powiedział że masz odpocząć. - powiedziała przyjaciółka.
Zostawili mnie z Niallem, który prawdopodobnie przespał z głową na moich nogach całą noc.
-Byłes tu całą noc? - spytałam rano.
-No tak, zasnąłem.
-Dziękuję Ci, ale powinieneś chyba wrócić do odmu i się wyspać, chłopcy będą się martwić.
-No dobra, ale za godzinę wracamy spowrotem.
***
-Nie wróciłeś na noc. - patrzył na niego zaspany Liam
-Wiem, ale chciałem być przy niej. Lekarz powiedział że za dwa dni powinna wyjść.
-To dobrze.
      I tak tez się stało. Chłopcy dali lekarzowi słowo że będą mnie pilnować. Czułam się o wiele lepiej, gdy wróciłam do domu.
-Dobrze że jesteś, zaczęło nam cię brakować. - przywitała się ciocia.
-Też się cieszę, że wróciłam.
Kilka dni później wybraliśmy się wkońcu w dwójkę do tego kina. Postawiliśmy na horror, chociaż panicznie się ich boję. Na scenach zabijania wolałam nie patrzeć i chowałam się za jego plecami. Kiedy zaczął się śmiać rzuciłam w niego garstką popcornu. Przytulił mnie, bo groziłam że wyjdę z sali. Ucieszyłam sie, gdy ujrzałam napis THE END.
-Dlaczego chciałaś iść na horror, skoro się boisz?
-Przecież się nie bałam.
Wbuchnął śmiechem.
-Gdzie byłaś? - zapytała Mary gdy wróciłam do domu.
-W kinie. Z Niallem.
-Nie wydaje ci się że powinnaś teraz ty się tłumaczyć?
-Nie mam z czego. -zaczał wibrowac mi telefon.
To był Zayn.
-Coś ty zrobiła temu debilowi? Chodzi po domu, jest miły, i na dodatek śpiewa!!
-Nic takiego, może horrory tak na niego działają.

1 komentarz: