poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Rozdział 29

  Paaaryż!!  Cudowne a zarazem magiczne miejsce. Ludzie tutaj są tacy mili.
Tyle miłości wokoło. Cóż bardziej romantycznego od oświadczyn w tym miejscu albo podróż poślubna.
Co ja dzisiaj mówie? Coś ze mną nie tak. Może o czymś innym.
Dobrze że zabrałam aparat.
-Ohh...- Mary oparła się o szybę otwartego okna samochodu Louisa i zaczęła śpiewać: - miłość rośnie wokół nas w spokojną jasną noc...- mówiłam już że ona ciągle śpiewa? To mówię. Kiedyś się przyzwyczaję.
-Możesz nie zagłuszać mi piosenki? - zdjęłam słuchawki po czym śpiewała jeszcze głośniej.
Ubrałąm je spowrotem i dalej słuchałam piosenki I love you Avril Lavigne.
Dotarłam do momentu i zaspiewałam słowa love you.
Niall pocałował mnie w czoło i dodał: I love you too.
Dopiero wtedy spostrzegłam że zaśpiewałam to na głos. Zaśmiałam się, chłopak też.
Lubię jak się uśmiecha i lubię jak się śmieje, lubię jak jest maksymalnie szczęśliwy.
Dotarliśmy do małego domku.
Przytulny. Rozpakowaliśmy się i kiedy już przeszkodziliśmy
Marinie i Zaynowi w pocałunku oderwali się od siebe i 
poszliśmy do miasta.






-Zostały nam dwa tygodnie wakacji, wykorzystajmy je najlepiej jak umiemy. - stwierdziła Mary.
-Dwa tygodnie?! Jak to?! Kiedy minął ten cały czas?! - pytałam.
-Wolisz nie wiedzieć.
Plan na dzień:
Pierwsze: Wieża Eiffla. Coż by innego? Cudo.
To było straszne, musiałam się rozsztać na kilka sekund z moim aparacikiem.
-Nie sądziłam że ta wieża jest taka...
-Mała? - przerwał mi Malik.
-Tak.














Drugie: Luwr - najpiękniejszy paryski pałac z Muzeum Sztuki.
Byliśmy tak dość długo. W pewnym momencie Loui osunął się na ziemie.
-Nie! Dalej nie idę. Moje nogi odmawiają posłuszeństwa.
-No ja cię nie poniosę mój drogi.
-A szkoda. Gdzie masz zamiar nas jeszcze zaprowadzić?
-Dzisiaj już nigdzie.
-Tylko zjemy coś. - rzucił Niall.
-No i potem mamy wolne.
-To dobrze. - ucieszył się Marchewa.
Tak jak było powiedziane zjedliśmy i wróciliśmy do domu.
-Padam. - wleciał do domu Lou z Harrym.
-Niby byli zmęczeni ale mogli dobiec do drzwi. - powiedział Liam.
-No tak.
Marina z Zayn jak zwyle zajęci sobą. Nawet nie raz zapominam czy oni pojechali z nami do tej Francji. Ale co się dziwić, miłośc wisi w powietrzu.
Fakt faktem byliśmy troszkę zmęczeni, troszkę.
-Juliee? Justro też masz zamiar tak zwiedzać? - krzyknął Hazza.
-Tak. Juz wolę to niż tylko siedzieć przed tv zamknięta w czterech ścianach.
-Dobra. - wycofał się.
Wieczór spędziliśmy dośc spokojnie, wszyscy siedzieli w swoich pokojach. Byłam na balkonie wpatrujac się w niebo.
-Co robisz? - dobiegł mnie głos z pokoju. - Sory, pukałem ale chyba nie słyszałaś.
-A podziwiam widoki. - blondyn stanął obok mnie.
-Trochę zachmurzone dzisiaj to niebo. - szepnął. - Jak ci się tu podoba?
-Wspaniałe miejsce, zawsze chciałam zwiedzić Paryż.
-To się cieszę. - pocałował mnie. Przerwały nam jakieś szmery z ogrodu.
Stanęłam tak żeby nas nie było widać. Zauważyłam Marinę i Malika. próbujących dośc po cichu przedostać się przez ogród do furtki.
***
-Auu...Mary zaczekaj na mnie, jakiś krzak mnie złapał za nogakę w nie chce
puścić. Ja pierdole.
-Oj Zayn Zayn widzę że rośliny kochają cię jak ludzie. Trzymają i nie chcą puścić.
-Ciszej bo wszyscy domownicy nas zauważą.
***
-Widzieliście już Malika i Davies? - Loczek wpadł nam do pokoju.
-Widzę że nie tylko my mamy pompe z nich.
-Myśla że nikt ich nie widzi.
***
-Marina, pomogłabyś mi a nie śmiała się.
-Bad Boy ma problemy z jedną roślinką, ale pomogę ci bo chcę już isć do tego klubu.
Wrócili wraz z rozpoczęciem następnego dnia.

Hejka. Małe zmiany w bohaterach możecie wrócić i zobaczyć jeszcze raz. Zdjecie Julie...
Jest was coraz więcej dziekuję ;*
Poleciam: http://www.steal-heart.blogspot.com/

czwartek, 26 kwietnia 2012

Rozdział 28

  Coraz częściej fanki One Direction pukały do naszych drzwi. Tu autograf tu to tu tamto.
-Padam już. - osunął się na kanapie Liam, gdy zamknął im drzwi.
-Ani chwili spokoju. - stwierdził Zayn. - ale nie możemy nic na to poradzić skoro wszyscy nas znają.
-Chciałabym już wrócić do Anglii. - szepnęłam
-My też. Ale może dopiero za tydzień co? - spojrzał błagalnie Niall. - podoba mi się tu.
-Nie wiem co ty w tej wsi widzisz. - spojrzałam na niego.
-No właśnie to że jest spokój i cisza, dość często.
Liam z Niallem, Harrym i Louisem poszli do pokoju. Daddy chciał twitcama. Nic nowego.
Siedziałam na fotelu wpatrując się w telefon. Zayn siedział obok Mary trzymając reke na jej ramieniu. Rozmawiali sobie.
-Julieee...
-Co? Co jest? - spojrzałam na nich gdy się otknęłam.
-Co robisz? - spytał Malik.
Nawet nie wiedziałam co mi odpowiedzieć. Przez dłuższy czas wpatrywałam się w tapetę na której była Wieże Eiffla.
-Hmm.. miasto miłości - rozmarzyła się przyjaciółka.
-To ja was zostawie. - ucałował ją w policzek i polazł do kumpli.
-Jak tam? Ostatnio nie tryskasz energią. - przybliżyła się Marina.
-Czemu? Może nie zauważyłaś.
-Juliet ja widzę. Coś z Niallem?
-Wszystko okej. Tylko on ostatnio jest trochę inny dla mnie. Nie całuje mnie, nie przytula, nic.
-Wiedziałam że o coś chodzi.
-Może mi się wydaje.
Mary kazała mi zostać na dole i pobiegła na góre. Ciekawe o co jej chodziło. Zeszła po kilku minutach i wyciągnęła mnie na spacer. Poszłam. Pochodziłysmy po osiedlu, parku. Wracałyśmy wieczorem, spotkałyśmy Louisa, Loczka, Zayna i Liama.
-Chodźcie z nami do sklepu. Lodówka jest pusta. - zaproponowała czwórka chłopaków.
-Ok, Julie chodźmy.
-Nie. Idźcie. Ja wrócę do domu. Chce się położyć.
-Dobra. - pożegnali się. Dość szybko mnie puścili, tak normalnie bez proszenia.
Gdy doszłam ściemniało się. W domu cisza, spokój. Otworzyłam drzwi i zauważyłam Nialla w salonie, stał przy stole z kolacją i zapalonymi świecami.
-O jesteś.
-Z jakiej to okazji?
-Poprostu. - odpowiedział.
-Brakowało mi tego.
-Usiądź. - zaproponował.
-Jakiś spisek twój i Mary? I zespół ci pomógł?
-Jaki spisek. Jedz nie gadaj.
Gruba i Marina spali u niej. Zostawili nas samych. Całą noc przegadaliśmy i tematy nam się nie skończyły.
-Przepraszam za wszystko.- przybliżył się
-Nie rozpamiętywujmy tamtych spraw. Liczy się tu i teraz.
-Naprawdę cię kocham i nie musisz w to wątpić. Nigdy.
-Ja ciebie też blondasku.
-Ja ciebie bardziej.
-No nie wiem Niallu Horanie.
Poszliśmy nad mój staw tuż przed wschodem słońca.
Było cudownie na dworze. Zero ludzi. Wróciliśmy gdy słońce już wstało.
Usiadłam na kanapie gdy Nialler poszedł zrobić herbatę. Zasnęłam.
Chłopak też. Otworzyłam lekko oczy żeby zobaczyć.
Obudzili nas po 10 Mary i spółka. Ha ha ha.
-Dość tego dobrego. - zaczęła klaszczeć.
Harry w zupełnie innym nastawieniu rzucił się obok nas i poszedł spać.
Po zebraniu się wkońcu wstałam i ziewając udałam się do łazienki.
Marina to potrafi postawić człowieka na nogi. Nie zawsze, bo lubi sobie pospać ale sa takie dni że budzi się wcześnie. (nie wiem jak Zayn to znosi) i na przykład słucha ptaków za oknem. Ubrałam się i pojechaliśmy na zakupy. Długo szwędaliśmy się po galerii. Śmiesznie było bo ta galeria ma kilka wejśc i nie pamiętaliśmy którędy wchodziliśmy. Daddy wzrokowiec nas uwoilnił z opresji.
Tyle razy tu byłam a straciłam poczucie gdzie jestem. Zakupy uważam za udane. A chłopcyy..  No uznajmy że też. Lou nie mógł znaleźc dla siebie idealnej bluzki w paski, bo mało ich było.
Usiedliśmy w małej kawiarence. Ochota na lody.
-Dlaczego nie ma pistacjowych? - brunetka zrobiła śmieszną minę.
-Też bym chciał- przytaknął jej Zayn.
-A ja rządam marchewkowych.- rzekł Tomlinson. Hazza spojrzał na niego zajadając swoją porcję:
-Jakoś się nie zdziwiłem.
Wieczorem spokojnie wróciliśmy do domu.
Kolejnego dnia wstałam ostatnia, nic nowego.
Zeszłam na dół skąd dochodziły rozmowy. Przestali gdy zeszłam.
-Co tu się dzieje?- zapytałam.
-Niiiic - spojrzała zmieszana Marina.
Niall wziął mnie na górę że chce pogadać.
-Hej. - zaczął.
-No dzień dobry.
-Jedziemy do Paryża. - walnął prosto z mostu.
-Yyy co?
-No nie słyszysz? JEDZIEMY DO FRANCJI!! - zaczął krzyczeć.
-Nie dryj siee! Słysze
-No powiedziałaś co no to mówię.
-Ale jak to do Paryża, kiedy? jak to? - pytałam.
-No normalnie. Do Paryża, dzisiaj, popołudniu. Spakuj sie tylko.
-I jak ona zareagowała? - wtargnął do pokoju Styles.
-Yyyy... normalnie. - uśmiechnął się Niall.
Spakowałam się i wyszliśmy z domu.



     Teraz częściej będe dodawała w trakcie rozdziałów jakieś zdjecia związane z tym. Z tego dnia czy coś takiego. Dzięki za wejścia.  ;**

czwartek, 19 kwietnia 2012

Rozdział 27

 Rozmawiałam z Mary i Liamem na dole, kiedy tamci odsypiali.
-Kiedy znowu musicie wracać do Anglii? - spytałam jedynego mężczyznę wśród nas.
-Narazie nie musimy. Mamy jeszcze połowę wakacji przed sobą.
-No ale my jeszcze w te wakacje chcemy pojechać do WB. Stęskniłam się za Londynem. - odparła Marina.
-Ja też. - potwierdziłam.
-Co oni tak długo śpią? - zszedł na dół Lukas.
-No wiesz... Znasz to uczucie gdy popijesz i na drugi dzień się budzisz? - wyjaśniał Liam.
-O taak, nawet mi nie mów. Ha ha.
-Ale śmieszne, bracie. Gdzie mama wogóle? - zapytałam go.
-Sprząta coś w łazience, chce się dowiedzieć kto to zrobił, ale nie chce mi powiedzieć co.
-Fuck - spojrzałam na Marine i pobiegłam na górę.
-Kto to zrobił? - zadała mi pytanie całkiem poważna.
-Niallowi było trochę nie dobrze. Ale nic się nie stało że musisz sprzątać.
-No tylko narozwalał mi tu wszystko. Pewnie cos zjadł i dlatego źle się czuje.
-Pewnie tak. - skłamałam bo wiedziałam jakby zareagowała na prawdę. 3 godzine kazanie dla mie i dla nich, chociaż sa dorośli.
Wstali około czwartej popołudniu. Nadal ledwo przytomni. Z bólem głowy.
-Gdzie byliśmy wczoraj? - spojrzał na nas Zayn ziewając.
-Kochany, już nie pamietasz? Wczoraj byliśmy w klubie! Popiliście, pośpiewaliście i teraz kaca macie. - podeszła do niego przyjaciółka.
-Ja nie śpiewałem. - palnął Louis.
-No nie wogóle - chichotał Payne.
-Julie dasz nam wody? - poprosił Hazza.
-Jasne. - przyniosłam im szklanki.
Po godzinnym proszeniu zgodzili się iśc z Mary i Liamem na spacer.
Ja z blondynem zostaliśmy sami w domu. Brał prysznic a ja wkońcu miałam czas, żeby pograć na pianinie.
Tą piosenkę:
Śpiewałam cicho lecz potem tak się wczułam że już nie było cicho.
Nie spostrzegłam kiedy wyszedł z łazienki. Zauważyłam go w połowie. Przerwałam.
-To było...piękne. - powiedział.
-Długo tu stoisz?
-Od kąd zaczęłaś grać.
-Mogłeś mówić. Nie wygłupiałabym się.
-Ale to naprawdę świetne było.
-Chyba nadal jesteś pijany.
-Nie. Może gdy tamci wrócą, usiądziemy wszyscy, ty przy pianinie, ja obok z gitarą. I będziemy śpiewać together.
-Masz gorączkę? Ja nie gram przy ludziach.
-A ja tak i jakoś żyję. - przerwał mi.
-Niech ci będzie. Namolny jesteś. - przerwróciłam oczami i dokańczałam grać. Reszta wróciła.
-O juliet dawno cię nie widziałam przy...
-Ciii - Nialler chciał ją uciszyć,
-Co ty na mnie cichasz?
Grałam dalej. Czułam ich wzrok na sobie. Harry usiadł obok i wspólnie zaśpiewaliśmy ostatnie linijki piosenki.
God damn youre beautiful to me
ohh You're Everything
Yeah that's beautiful
Yes to me

Yes to me
ooh...

Yeah you're beautiful
Yeah you're beautiful
Good damn... you're beautiful
To me...
To me...


-Koniec. - ukłonił się Styles.
-Brawa dla Loczka. - zaczęłam klaskać.
-I dla ciebie - odwrócił się w moim kierunku.
-Głodny jestem. - prychnął Niall na co wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
Wstałam od pianina. - zrobię coś dobrego.
-Pomogę ci. - poszedł ze swoim cieniem kierując się do kuchni.

Chłopak niestety nie zapomniał o tym wspólnym śpiewaniu, więc wieczorem już wiadome co robiliśmy.
Na drugi dzień budzenie Hazzy i Zayna wyglądało mniej więcej tak:  ( przewińcie do 10:56)

Ha ha ha... śmiesznie to wyglądało. Byli dość oburzeni że ich obudziliśmy.
Bo pana Malika się nie budzi rano.
Dobrze że Marina była z nami. Uratowała nam życie, za co należy jej dziękować. (strój Julie)
-Harry kochanie, wstawaj, już późno. - Loui poprawiał mu włosy.
-Lou kochanie nie jeszcze.
-Ale kochanie musisz.
-Nie, nie muszę, kochanie.
-Chodźmy na dół, twoje kochanie chce spać. - wyciągnęłam Louisa.
-Ty kochanie też. -  Chwyciłam za rękę blondyna i wraz z Mary, Liamem i Louisem i Zaynem zeszliśmy do salonu. Stylesa nie dało się wyciągnąć.


Trochę was ostatnio zaniedbałam. Przepraszam Nie mam weny.

Coś tam wymyśliłam żeby dzisiaj dodać, ale mam nadzieję że się spodoba.
Wy też komentujcie. I życzcie weny ;**

piątek, 13 kwietnia 2012

Rozdział 26

  Ten dzień miał być okropny. Mama zdołowała mnie juz z rana, gdy wstałam.
Oświeciła mnie, że przyjedzie moja "ulubiona" Kuzynka.
Jest dość fajna, tylko że jest jeden problem. Ona nienawidziła chłopców. Twierdzi, że nie umieją śpiewać. Fanka The Wanted.
Zawsze się śmiała ze mnie gdy byli lepsi od mojego zespołu w jakichkolwiek listach tv.
No i ten problem, że oni tu byli a Nicki miała przyjechać nas odwiedzić.
Pogadałam z Mary. Obiecała że ich wyciągnie z domu. Nic nie mówiłyśmy chłopcom. Narazie. Tak mi się nie chciało z nią siedzieć. Gdy wyszli ona po kilku minutach pojawiła się u progu drzwi.
-Cześć ciociu. - przytuliła ją.
-O Julie. Nie zmieniłaś się kompletnie. - podeszła do mnie. - jak tam dalej masz manie na punkcie tych kolesi? I tak nigdy ich nie spotkasz.  - przytuliła mnie, zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech, żeby nic głupiego nie powiedzieć. Bałam się, żeby mama się nie wygadała że tu mieszkają. (strój Julie)
-To na ile przyjechałaś? - zapytałam, kiedy usiadłyśmy. Mama kopnęła mnie w kostkę.
-Nie bój się kochanienka, przejeżdżałam obok to postanowiłam wpaść na chwilkę.
-Na chwilkę mówisz. - powtórzyłam jej słowa.
-Juliet.. - mama na mnie spojrzała jakbym zabijała kogoś.
-Cieszymy się Nick że przyjechałaś. Co u was? - zadała jej pytanie, gdy kazała mi siedzieć cicho.
-Wszystko dobrze. Byłam ostatnio na koncercie The Wanted. O czym Julie może tylko pomarzyć . - przewróciłam oczami. Niall zadzwonił.
-Hej, jak się bawicie? - odebrałam odchodząc do kuchni.
-Fajnie jest, ale chce już wracać.
-Nie! Nie teraz!
-Ale co się będziemy nią przejmować. - ciągnął blondyn. Czyli już im powiedziała.
-Niall, nie znasz jej.
-Mogę poznać.
-Narazie nie. - rozgłączyłam się i wróciłam do salonu.
-Kto dzwonił? - zapytała ciekawska.
-Nikt. - odpowiedziałam.
Po pół godzinie weszli do domu. Rzuciłam się do przedpokoju.
-Próbowałam ich zatrzymać, jednak się nie dało. - tłumaczyła się przyjaciółka.
-Dobra, idźcie na górę, wszyscy! - skierowałam ich i wróciłam gdzie zauważyłam szok na twarzy kuzynki.
-Czy... - zaczeła lecz przerwałam jej.
-Tak.. - a mi przerwał krzyk Hazzy. Specjalnie oczywiście.
-Julieee!! Gdzie moje bokserki? - chciało mi się śmiać. Oblałam się rumieńcem.
-Nie wiem, zapytaj Louisa.
-Dzięki.
-No więc, tak, One Direction mieszka z nami. Nadal popisuj się że byłaś na koncercie swoich kochanych. Ja wolę moich przyjaciół.
Niall zszedł na dół i objął mnie ramieniem. Jej mina pobijała wszystko. Zupełnie jak Patricii czy Rebecci. Ja jestem miła ale do czasu. Te trzy dziewczyny to normalnie... A z tą jeszcze byłam spokrewniona. Facepalm.
Mama wyszła z pokoju. Miała dosyc.
-Może zrobić ci coś do picia? - zaproponowałam.
-Nie musisz się wysilać.
-Dobra zrobię. - schowałam się za ścianą kuchni, chciało mi się tak śmiać. Była tak speszona.
Niall gapił się jej prosto w oczy. Dołączył do niego Loui. Napisałam do Mariny żeby już nikt nie przychodził.
Zaniosłam jej herbatę, i usiadłam pomiędzy dwójką chłopców. Po 10 minutach wyszła z wytłumaczeniem, że rodzice po nią przyjechali. Fajna wymówka.
-Chodźcie wszyscy na dół! - krzyknęłam.
-Hazz jestes genialny. To była akcja. - przybiłam mu piątkę.
-Tak, wiem.
Wieczorem wybraliśmy się do klubu za miastem. Po kilku godzinach spędzonych tam chłopcy byli "lekko" pijani. Liam nie pił, ja też nie. Mary łyknęła coś od Malika ale trzeźwa była.
Jak oni się fajnie chwiali na boki, śpiewali, tańczyli. A my z Daddym musieliśmy ich pilnować.
Dobrze że zabraliśmy samochód. Payne musiał prowadzić. Wyprowadzenie ich z tamtąd to był dopiero wyczyn hardcorowy. Gdy wsadziliśmy do środka ostatniego Zayna, Lou spał, Harry i Nialler w dalszym ciągu śpiewali. Liam zasiadł za kółkiem i wkońcu wyjechaliśmy.
To była ciężka, ale śmieszna podróż. Marina robiła już wszystko żeby Malik już zasnął.
Dojechaliśmy nad ranem. Wiecie co się działo na drugi dzień z całą pijaną czwórką.
Kac. Ha ha ha.
-Jak sie czujecie? - zapytała Mary gdy weszliśmy do pokoju. Wczoraj zostawiliśmy ich w jednym pokoju.
-Nie krzycz. - złapał się za głowę Styles.
-Ja nie krzyczę, tylko mówię spokojnie.
Wrócili do snu, my zeszliśmy na dół. (Mary)  ( Julie)
-O matko... poszłabym dalej spać. - ziewała Marina.
-To idź do tamtej czwórki, wyśpisz się z nimi. - zaśmiał się Liam.
-No dzięki, juz wolę tu siedzieć.
Wstali po południu, dalej głowy ich bolały, mieli za swoje. Louis nie kontaktował wogóle.
Niallowi było nie dobrze. Pobiegł do łazienki.
-Niall?! - zapukałam.
-Wejdź.
-Jak się czujesz?
-Słabo. - zwymiotował.
-Przyniose ci wody.
-Jak on się czuje? - spytał Liam gdy zeszłam do kuchni.
-Nie pytaj!
Wróciłam do łazienki.
-Trzymaj. - podałam mu szklankę.
-Dzięki, już lepiej się czuję? Co wczoraj robiliśmy? Nie pamietam wszystkiego.
-Ha ha Niall! Byliśmy w klubie. Upiliście się.
-Fuu, spać mi się chce.
Położyłam go na łóżku, i zasnął.

środa, 11 kwietnia 2012

Rozdział 25

  Kolejnego dnia nie będę opisywała bo siedziałam cały czas w pokoju, nic nie robiąc.
Następnego wieczoru piekłam ciasteczka (ciasteczka) na dworze panowała straszna burza, wiało. Chodziłam w dresie. (strój).
Zamierzałam usiąść i oglądać tv zajadając te pyszności, póki ktoś z rodzinki nie zejdzie i nie zje mi tego.
Usłyszałam dźwięk gitary. Pobiegłam do góry z myślą że dzwoni mi telefon.
Jednak nie. Zeszłam spowrotem do salonu. Nadal było słychać. Otworzyłam drzwi wejściowe. Cała szóstka stała mokra przed domem, podczas burzy, na deszczu. Niall grał.
-Ale ty dziewczyno masz ruchy! - stwierdził Harry.
Rzuciłam się na blondyna.
-My też chcemy. - pomachała Marina.
Byłam cała rozmazana od deszczu a przy okazji od łez. Łez szczęścia.
-Może wejdziemy? - zaproponował Lou.
-Oczywiście, chodźmy. - powiedziałam. Moje serce się tak radowało w środku. Gdy weszliśmy na spokojnie się ze wszystkimi przywitałam. Mój strój Louis skomentował słowami: "Jaki dres z ciebie."   Brakowało mi tych Tomlinsonowskich uwag.
-Jak pięknie pachnie. - poleciała do salonu przyjaciółka po drodze witając się z moja mamą i przy okazji taranując ją.
-O jesteście. - podeszła do nich.- A Julie mówiła że zobaczycie się za jakieś dwa tygodnie. Witaj Niall. - podała mu rękę bo przytulić nikogo nie chciała bo byliśmy cali mokrzy.
Szepnęła mu do ucha:
-Nie było dnia żeby Juliet o tobie nie mówiła. A co dopiero żeby nie ogladała zdjęć.
-Dzięki mamo. - zmierzyłam ją i spowrotem znalazłam się w ramionach ukochanego. Liam do nas dołączył. I wszyscy. Oprócz Mary i Zayna którzy zajadali ciastka mojej roboty.
-Nie otrujcie się! Bo Luke jadł i teraz siedzi ciągle w łazience. - powiedziałam i wypluli na talerz to co mieli w ustach.
-Nie prawda, żyje i mam się całkiem dobrze.
-Lukas, zepsułeś wszystko. Musiałeś akurat teraz schodzić? - spytałam.
-Tak. Hejka wszystkim.
-Cześć. - odpowiedzieli.
Kazałam im iść się przebrać, bo będą chorzy. Ja też musiałam. (Mary) (Juliet)
Potem usiedliśmy w salonie.
-Ale co się stało? Czemu przyjechaliście?
-Szybciej skończyliśmy nagrania. A twój chłopak ciągle marudził że chce wracać. - tłumaczył Malik.
-Jak małe dziecko. - śmiał się Liam.
-Nie mogłem się skupić.  Co na to poradzić?
-A ja myslałam o locie do was. Minęlibyśmy się ale pompa by była. Wy tu a ja tam.
-Nawet nie żartuj. - rzekł Hazz, który chciał zjeść ciastko ale nie chceli mu dać. Biedny.
-No naprawdę, tu nie ma co robić.
Po rozmowie poszli się rozpakować. Jednak postanowili tu zostać. Byłam na dole, musiałam umyć podłogę po nas i Alexie którygo mama wpuściła. Ale oczywiście ja muszę myć.
Mam nadzieję że nikt nie będzie tędy przechodził i się nie zabije. Pies się nie liczy. Zawsze biega w kółko po śliskiej powierzchni. Wywala się. Ma zabawę.
Uciekłam na górę gdyby coś zrobił i bym znowu ja musiała sprzątac.
-Jak tam? - podeszłam do Liama, który stał przy oknie. Podziwiał pioruny.
-Pada.
-No nie żartuj. - prychnęłam.
-No nie żartuje.
-Co żartujesz? Znowu sobie jaja robisz? - przyszedł Zayn.
-Ja? No coś ty. Ja zawsze ejstem poważna.
-Taa... - przyszła przyjaciółka. Więc już nas trochę było.
-Zawsze byłam bardziej poważna od ciebie. - stwierdziłam na co ona wybuchnęła głośnym śmiechem.
-I spokojniejsza. - dodał Liam.
-No nie wiem, możesz być tą poważną i spokojną. Ja będe tą ładniejszą. - stwierdziła.
Lou też przyszedł, zaczał się śmiać. No więc wszyscy zaczęli...
Blondyn chyba był pod prysznicem, bo dosyć głośno spiewał. To oznaczało że siedzi w łazience. Trzeba było się przyzwyczaić, gorzej było z pozostałymi członkami domu. Na przykład David który próbował go uspokoić. Chociaż Nialler chyba nic nie słyszał gdy się darł.
-Dave nie warto!! - wychylił się Zayn do niego.
-I tak nic ci to nie da. Załóż słuchawki czy coś. - rzekł Payne.
Alex też zasiadł pod drzwiami, załamał się piesek psychicznie, bo zakrywał oczy łapami.
-Piesku chodź do mnie. - zagwizdał Loui.
Oczywiście rzucili się na siebie wzajemnie.
-Nie chciałbym wam przeszkadzać Louisie i Alexie. - odchrząknął Harry.
-Co kochanie? - odpowiedział Tomlinson.
-Mama stanęła w progu drzwi, zmierzyła ich wzrokiem. Ja nie mogę.... juz tyle tu byli wcześniej a ta dalej swoje. Starsi ludzie są dziwni.
Niall wylazł z łazienki.
-No nareszcie. - skomentowałam. - jak się śpiewało?
-Julie, sama słyszałaś. - spojrzała na  mnie Marina z dziwną miną.
-Całkiem, całkiem. - nie wiedział o co nam chodzi. Czyli nie słyszał Davida. To dobrze.
-Pewnie jesteście zmęczeni co? - spytałam.
-My się wyspaliśmy w samolocie. - przyjaciółka wskazała na siebie i Malika.
-No my nie spaliśmy, Horan ciągle nam głowę zawracał, tu chciał jeść to wołał na cały samolot, tu go tak nosiło... obok niego się nie da siedzieć. - skarżył się Hazza.
-Oj Niall, Niall. Jesteś zmęczony oni też, chodźmy do pokoju.
Wszyscy się rozeszli. Wzięłam prysznic, i poszłam do pokoju, w którym dalej siedział chłopak.
-Pomyliłeś pokoje?
-A no chyba tak. - ziewnął.
-Idź spać, bo zaraz będziesz głodny, jadłeś aż pół godziny temu.
-O tak, bo zaraz polecę na kuchnii... hahaha.
-Niee!! - zrobiłam taką minę że zaczął się po cichu smiać ze mnie.
-Jeśli nie chcesz oberwac poduszką Niallu Horanie to lepiej stad wyjdź. - sięgnęłam po poduszke.
-Dobra już idę. Żegnam. - pocałował mnie na dowidzenia.
-Na dobranoc. - rzekł.
-Żegnasz się jakbyś gdzieś jechał.
-Nie, na szczęście już nie. Nie znoszę rozstań.
-Miałeś iść. Mi też się chce spać. - pospieszyłam człowieka.
-Dobranoc. - pomachał zamykając drzwi i przy okazji gasząc mi światło. Po drodze jeszcze gadał z kimś nie wiem czy to nie był Luke, ale nie chciało mi się wychodzić.

wtorek, 10 kwietnia 2012

Rozdział 24

  I zaczął się kolejny pusty dzień. Mama chciała, żebym pojechała z nimi do rodzinki.
Zgodziłam się dośc niechętnie... Zabrałam Alexa. David też pojechał, ale Luke jak zwykle się wymigał wymówką, że ma tyle spraw na głowie.
Ciągle siedziałam gdzieś z boku. Wyszłam z psem na spacer. (strój)
***
W tym samym czasie.

Przerwa w nagraniach.
-Julie, kompletnie o niej zapomniałem, nawet nie mam czasu spokojnie zjeść. Ciągle jesteśmy w biegu. - mówił na szybko Niall do Mariny. (strój)
-Spróbuje do niej zadzwonić. Przekaże jej wszystko. Pogadamy sobie.
-Dzieki wielkie. - blondyn wrócił do reszty. Koniec przerwy. Wykończą ich.
-Nie odbierała Pewnie jest zajęta. - rzekła gdy przerwali.
-Spróbuje wieczór jak będę miał czas.
***
Szlajałam się tu i tam z Alexem. Gdy wróciłam mój jakże skromny braciszek, był w centrum zainteresowania. Stanęłam w drzwiach, wszyscy spojrzeli w moją stronę. Bałam się co im naopowiadał. Wyszłam spowrotem na dwór. Chciałam jak najszybciej wrócić ale nie można ciagle siedzieć w pokoju.
Dave zostawił deskę przed domem. A to że miem jeździć, i byliśmy u babci gdzie na ulicy praktycznie nie jeżdzą auta, to był plus dla mnie. Zabrałam ją. W naszej rodzinie jest jakaś fascynacja do deskorolek. Znaczy, nasza trójka... Ha ha ha...
Na desce można czuć się takim wolnym. O ile umie się nią poruszać. Uwierzcie mi, moje pierwsze dni na niej nie wyglądały najlepiej. Pierwszy raz na niej stanęłam gdy miałam 6 lat. Złamałam rękę. Chłopcy od początku sobie z nią radzili.
David wyszedł na dwór.
-Jedziemy do domu? - spytał.
-No ja mogę.
-To pakuj się do środka.
Miał prawo jazdy. Plus dla niego.  Spostrzegłam, że nie zabrałam telefonu. A Nialler mógł dzwonić.
Rozmawialiśmy w samochodzie.
-Co ty taka jakaś dziwna ostatnio?
-Od kąd oni wyjechali, tak dziwnie bez nich. To był błąd, że nie pojechałam, ale nie mogłam. A oni musieli.
-No tak, ale szybko się zobaczycie. Taka więź jest między wami, nie którzy latami szukają takich przyjaciół, ty masz szczęście. Albo Niall... przeciaż wszyscy widzą jak na ciebie patrzy. Kocha Cię.
-Od kiedy stałeś się takim psychologiem?
-Dawno tak nie rozmawialiśmy, dlatego nie pamiętasz. - rzekł.
-Weź patrz na ulice. A teraz ja chcę posłuchać. Jak tam twoje sprawy sercowe? - uśmiechnęłam się i poruszałam brwiami.
-No jest jedna dziewczyna... Alice, rozumiemy się ale to nic poważnego.
-Mówię ci braciszku staraj się.
***
Oczami Nialla.

-Julie odbierz.... - powtarzałem sobie w myślach, dzwoniąc do niej.
-Nie odbiera? - podeszła do mnie Mary.
-Nie, a ty próbowałaś?
-I to nie raz. Nic. Ale ona często zapomina telefonu wychodzac z domu. Albo jest z Alexem.
-Mogłem nie wyjeżdżać.
-Musieliście! Nie obwiniaj się. Oddzwoni napewno.
-Brakuje mi jej.
-Nie tylko tobie. Każdemu z nas - próbowała pocieszyć mnie przyjaciółka.
-Vas Happenin? - dołączył Zayn.
-Jul nie odbiera.
-Może nie słyszy komórki. Chodź, kierownik nas woła.
-Okej. Mary jak możesz to zadzwoń jeszcze potem.
***
Wieczorem dotarliśmy do domu. Weszłam na skype. Louis był dostępny.
Zadzwoniłam do niego.
-Lou, hej.
-O wkońcu.
-Jest tam gdzieś Horan obok ciebie? - spytałam.
-Jest, ale pierwsze pogadajmy. Co u ciebie?
-Pusto... Zawołasz go...?? - nudziłam.
-Już wołam. Niall jakas pani chce z tobą pogadać! - krzyknął, zaśmiałam się.
-Juuulieee!! - krzyknął tak głośno że myślałam że ogłuchnę. - nie odbierałaś telefonu.
-Byłam u babci i zapomniałam go wziąść.
-Przepraszam, że nie mogłem znaleźc czasu.
-Nie przejmuj się. - uśmiechnęłam się lekko.
Rozmawialiśmy chyba do drugiej w nocy. Kazałam mu iść spać, żeby był wypoczęty. Pożegnałam się i położyłam się na łóżku. Jeszcze długo nie spałam, myślałam o różnych rzeczach, ale nie mogłam od tak spakować się i wyjechac do Londynu tak jak mi radził.
Chociaż myślałam o tym gdy wyjechali. Ale postanowiłam zostać. Liczyłam się z tym że mogą zostać tam nawet dwa tygodnie. Miałam nadzieję że szybko to przeleci, albo wrócą, w co narazie sama wątpiłam. Byli tak zmęczeni, tym bieganiem. Biedny chłopak nie miał czasu na jedzenie, swoją druga miłośc po mnie. Mogłabym być zazdrosna. O jedzenie hahaha.
Słuchałam muzyki. Znowu. Dzień bez muzyki to dzień stracony. Moim zdaniem....
Wiesz dlaczego tak kocham muzykę, dlaczego non stop muszę jej słuchać? Bo za każdym razem kiedy wracam do jakiegos utworu wracają też wszystkie wspomnienia i emocje z nią związane. I to nie tak, że sobie coś przypominam, po prostu przeżywam wszystko jeszcze raz.

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Rozdział 23

 -Harry! Weź się ubierz! - doszedł nas krzyk Louisa.
-Za chwile.
-Nie jesteś sam w domu. - śmialiśmy się wszyscy siedząc w salonie. Wiedzieliśmy co to oznacza. Dobrze że Hazz był na górze z pokoju. Przygotowywałam śniadanie śpiewając Foster The People - Pumped The Kicks. 




Ktoś złapał mnie od tyłu w pasie. Wystraszyłam się i odwróciłam. W ręku miałam nóż.
-Dobra, dobra. Julie nie chciałem żebyś się wystraszyła. Odłóż to jakże niebezpieczne narzędzie w twoich rękach.
-Niall, wiesz że tego nie nawidzę. - machałam mu nożem przed oczyma. Pocałował mnie.
-Masz ochotę jeszcze czymś zaskoczyć? - uniosłam wzrok do góry.
-Nie wiem, zobaczy się.
Bracia z rana wyszli na deskę. Nie wiem czy tylko do kolegów, bo troszkę przesadzili z ilością perfum. Nawet lepiej że poszli. Spokój mieliśmy.
-Będzie to śniadanie dzisiaj, czy obiad szybciej zjemy?! - krzyknął Zayn.
-No muszę zrobić więcej bo Niall nam wszystko wpieprzy. - odpowiedziałam.
-Ale śmieszne. - skomentował Horan.
Dziś chceli zostać w domu, trochę byli zmęczeni i nogi ich bolały po wczorajszym.
Mary (strój) drażniła się z Malikiem co oglądać. Co również skończyło się gorącym pocałunkiem.
Zostawiłam wszystkich i poszłam się przejść.  (Strój Juliet) Gdy przeszłam kilka metrów odwróciłam się i zauważyłam biegnącego w moją stronę, całego mokrego Liama.
-Co tu robisz? - podeszłam do niego.
-Też chciałem się przejść.
-To chodźmy. - chwyciłam go pod rekę. Zaprowadziłam go nad jeziorko.
-Jak tu pięknie. - rozglądał się.
-Zawsze jak byłam mała, tu przychodziłam po każdej kłutni z rodzinką, kiedy chciałam być sama. Wierzyłam, że to miejsce jest magiczne. Zawsze tutaj mówiłam do taty który... - głos mi sę załamał.
-Wiemy, twoja mama nam wszystko powiedziała. Ale on zawsze jest przy tobie i cieszy sie gdy widzi twój uśmiech. - powiedział, uśmiechnęłam się powstrzymując łzy.
Daddy zespołu jak zwykle opiekuńczy. Przytulił mnie.
-Ale urok ma w sobie to otoczenie, nie powiem.- ponownie się rozejrzał.
Natura to natura, wokół były drzewa, i pełno kwiatów. Usiedliśmy na ławeczce.
Wpatrywałam się w jeden punkt, myslałam o Niallu, i dziękowałam Bogu że jest przy mnie.
Wróciliśmy do domu. Blondyn stanął przed nami z założonymi rękami.
-Mam być zazdrosny? - spytał.
-Nie masz o co, braciszku. - poklepał go po plecach Liam, kierując się do swojego pokoju.
Ładnie wyglądał mój ukochany gdy był zazdrosny. Podeszłąm i go pocałowałam.
-Teraz to ja jestem zaskoczony.
Poszłam w stronę salonu, na kanapie leżała Marina z Zaynem dalej przed tv.  Przytuleni. Pięknie wyglądali. Nie chciałam przeszkadzać, więc poszłam z Niallerem no ogrodu. W którym Harry, Lou bawili sie z  bliźniaczkami.
-Hej.
-O patrzcie, pryszedł wujek Horan, i ciocia Moore. Idźcie się przywitać. - wskazał na nas Hazza któy był tak zmęczony że opał na ziemię. Loui tak samo. Jak dwie małe dziewczynki moga tak wykończyć dwóch facetów? A tak, to były siostry panny Davies, także mogły. Charakterek mają, nie da sie zaprzeczyć. Ona się nie mogła nimi zająć? Wymysliłam z Harrym plan, niecny plan. Zgodziły się.
Pobiegły do salonu gdzie leżeli. Usłyszeliśmy krzyk Mary. Podbiegliśmy do okna. Wyglądali jakby zawału dostali. Dziewczynki podeszły do nich od tyłu i krzyknęły. Troszkę para się wystraszyła. Dwóch dzieci.
-Zayn...Chodź się z nami pobawić. - rzekła Emily. A druga dopowiedziała:
-Tamci są słabi, już nie mają siły.
-Ja zawsze mam siłę. - Louis włożył głowe przez okno. Na co wszyscy odpowiedzieli głośnym śmiechem. Całe życie na przypale.
-Dobra, chodźcie ze mną na górę, pokaże wam grę. - zaprowadził je Malik.
Po chwili wrócił.
-Fascynacja grą je ogarnęła. Narazie spokój. - rzucił się na kanape.
A my leżelismy na dworze, pogoda dopisywała.
Wieczorem siedzieliśmy w altance. Przykryliśmy się kocami, robiło się chłodno. Ale nikt nie chciał wrócić do domu. Chowałam się przed komarami.

Obudziłam się na kolanach Louisa. Na dworze. Dziwne. Chyba wszyscy wczoraj zasnęli. Tak nie chciało mi się wstać. Przechodnie zaczynali się dziwnie patrzyć. Siedem osób, w tym dwie dziewczyny spali w altance. Czy to takie dziwne? No tak jestesmy w polsce. Także nie obeszłoby się bez plotkowania. Idzie się przyzwyczaić. Przyszedł David i Lukas.
-Woow! - krzyknął jeden z nich. Ich też coś dziwiło? Wszyscy się "obudzili" na chwile.
-Co jest? - spyał Hazz poprawiając włosy.
-O nic, nie przejmuj się, śpijmy dalej. - zaproponował Niall.
Brunetka podniosła głowę, ziewneła i spowrotem wróciła do snu na ramieniu Zayna.
Czułam że rodzeństwo nadal nam się przygląda. Musieliśmy trochę śmiesznie wyglądać ale przesadać nie musieli. Lou zaczał się wiercić.
-Louis, uspokój się. - powiedziałam. Nie chciało mi się otworzyc oczu. Po godzinie wszyscy wstali. Skierowaliśmy się do domu zapachem któy wylatywał ze środka.
-Ooo... co tak pięknie pachnie? - spytał Niall.
-Jedzenie. - odpowiedział Luke.
-Na śniadanie trochę za późno. Obiad. - rzekł drugi.
-Co wam jest że ugotowaliście obiad? - zadałam pytanie.
-A czy musi być jakis powód? Powinnaś się cieszyć.
-Cieszę się.
Usiedliśmy. Liam pomógł im zaparzyć herbatkę.
W kolejnym dniu zadzwonił do nich menadżer, że muszą wrócić do Londynu, nagrac coś czy coś. Nie mogłam zabrac się z nimi. Tu byłam chora, tu musiałam jechac na pogrzeb, dalszej rodziny.
Marina chciała zostać ze mną lecz sama ja spakowałam. Niall nie chciał się rozstać.
-Będę dzwonił kilka razy dziennie, kilknaście. I pisał.
-Oj blondasie będe tęskniła jak już wyjdziecie ze próg domu.
-Nie tylko ty. - podszedł Harry żeby się pożegnać.
-Napewno nie jedziesz? - zapytała Marina. (strój)
-Nie, zostanę tu.
Wyszłam przed dom. (strój)  Alex stanął obok, bo wrócił już z mamą.
Przechylił głowę na bok.
-Alex, Alex. - pogłaskałam go, i pomachałam reszcie.
Weszłam do domu, zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. Mama gadała z Lukasem.
Skierowałam się do pokoju. Było tak pusto wszędzie.
Przyszła wiadomość.
Od: MISIU ;*
Napisał: Już tęsknię
Odpisałam: Ja też.
I zaczeło się kłucenie kto bardziej. Padłam na łóżko. To nie ten sam dom.
Po kilku godzinach zadzwonił.
-Hejoo!!
-Hej, Niall słabo cię słyszę.
-Jesteśmy na próbie, przed chwilą dotarliśmy. Nie moge długo gadać, chciałem usłyszeć twój głos.
-To leć już, bo chłopcy się zdenerwują. Buziaki.
-Zadzwonie wieczorem.
Nie zadzwonił, ale pewnie był bardzo zajęty z tego co wiem co mi Mary pisała.
Nie chciałam przeszkadzać. Byłam pogrążona w muzyce. Oglądałam ich zdjecia z próby i nagrania. Jak zwykle świetnie wypadli. Mama weszła do pokoju.
-Jak się czujesz? - spytała.
-Lepiej, ale gardło jeszcze boli.
-Musisz odpoczywać.
-Ciagle leżę.
-To jeszcze nic nie mów. - poleciła i zostawiła mnie samą.
Słuchałam:


Mary zawsze miała coś do tej piosenki, a ja lubię jej słuchać. Budzi wspomnienia.

piątek, 6 kwietnia 2012

Rozdział 22

- Jul...! - mama weszła do pokoju. Niall wczoraj zasnął u mnie w pokoju, gdy rozmawialiśmy. Dave wszedł za nią i rzekł:
-Mamo weź wyluzuj.
Obudziliśmy się.
-Zawsze jestem wyluzowana...
-Taa...- wycofała się.
-Dziękuję braciszku. - powiedziałam.
-Wszystko dla ulubionej siostry.
-No bo jedynej. - zaśmiałam się. Horan jeszcze nie kontaktował. Zszedł za dół ledwo przytomny. Obudził się gdy zjadł wielkie śniadanie. Jeszcze chciał moją porcję. Ale na czas zbiegłam z Davidem na dół, budzać przy tym trójkę z zespołu. Tylko Luke jeszcze spał.
-Łapy z dala od mojego talerza. - uderzyłam blondyna w rękę.
-Jak można miec tyle energii z rana? - przetarł oczy Harry. Lou ciągle ziewał.
-Wy wogóle spaliście? - zapytał ich Liam.
-No oczywiście. - spojrzeli na siebie. - Trochę długo siedzieliśmy na internecie.
-Chceiliśmy pani podziękować że możemy się tu zatrzymać. - odrzekł Payne, gdy mama oderwała się od garnków.
-Nie ma za co dziękować. Jade do babci na kilka dni, biore Alexa. Niczym się nie przejmujcie.
-Dobra. - pożegnałam ją. Wyszła. Lou przekopywał lodówkę.
-Juliet!! Gdzie marchewki?
-Nie ma. Trzeba iśc do sklepu.
-Ja mogę iśc z tobą. - zszedł Lukas, wyszli a przyszła Marina z Zaynem.
-Dzień Dobry wszystkim domownikom. - powiedzieli równocześnie.
-Witamy. Możecie tu dzisiaj nocowac jeśli chcecie bo jesteśmy sami. - stwierdziłam. - Nie licząc Lukasa i Davida, ale oni nie będą przeszkadzać. - spojrzałam w jego strone.
-Jak tam Zayn, żyjesz? - spytał Harry.
-No, bliźniaczki są wszędzie, ale da się przeżyć.
Weszły do domu.
-Co wy tu robicie? - podbiegła do nich zatroskana starsza siostra.
-Przeszłysmy przez dziurę w płocie. Przez którą ty przechodziłaś i Julie kiedyś. - zrobiłam wielkie oczy.
-Mary, pamietasz te czasy? Tyle lat.
-Nawet mi nie mów. - odprowadziła je do domu, i wróciła.
-To co dzisiaj robimy? - zapytał ogółu Malik, gdy wszyscy wrócili.
-Może trochę zwiedzimy... Przejdziemy przez park. Następnie pojedziemy do Krakowa. Pokaże wam ASP, wawel, przepłyniemy wisłę. Wezmę aparat.
-A kiedy ty go nie masz. - dodała Marina.
-No właśnie.
-Własny brat przeciwko swojej ulubionej siostrze.
-Żartuje, ale ja i Luke też idziemy, chcemy pojeździć.
-Dobrze, będe miała komu porobić zdjecia.
-Idzie się przyzwyczaić. - stwierdził Harry, opierając się o Louisa. Marina też opadła na Zayna.
Ubraliśmy się. (Julie) (Marina) (David) (Lukas) (Liam) (Louis) (Niall) (Harry) (Zayn)
Znowu widział nas przechodzący obok Matt. ( Stara miłośc Mary, gdyby ktoś nie pamiętał)
Powiedział jej cześć. Odpowiedziała mu przytulając swojego chłopaka. Ostatnimi czasy robiła wszystko żeby wiedział żeby był zazdrosny i wiedział, że nie będzie jego.
Zauważyłam auto Louisa. Ździwiłam się co tu robi, i dlaczego jedzie w naszym kierunku.
Wysiadł z niego ich menadżer.
-Dzień Dobry..
-Cześć, przywiozłem wam samochód żebyście mieli czy m jeździć. Zapakowaliśmy się do środka, a prawie jechaliśmy do Krakowa także odwieźliśmy go na lotnisko.
Podeszliśmy po Akademię Sztuk Pięknych.
Chłopcy dokładnie wszystko oglądali. Co chwile "napadało" nas stado napalonych fanek.
Też kiedyś taka byłam, gdyby nie to poznanie pewnie nadal tak bym się zachowywała, a o spotkaniu można było marzyć. Poszłysmy z przyjaciółką na lody obok, bo wiedziałyśmy że trochę im to zajmie. Usiadłyśmy. Po jakiś 15 minutach przyszli do nas.
-Skończyliście?- zapytała ich.
-Sorka, że tak długo ale normalnie spokoju by nam nie dały gdyby nie "parę" zdjęć, z każdym z nas. One są chyba przygotowane na wszystko. - stwierdził Liam.
Kolejny punkt w zwiedzaniu: Kościół Mariacki. 

Zbliżało się południe więc usiedliśmy pod sukiennicami, i czekaliśmy aż zacznie grać z wieży.
Chłopcy początkowo nie wiedzieli skąd dochodzi ten dżwięk, bo nie mówiłyśmy im nic. Harry go zauważył gdy machał do wszystkich.
-Nie macie tu za dużo gołębi? - zadał pytanie Lou. - Ale i tak nie ma Kevina.
-No troszkę ich jest.
Następnie: Wawel. Weszliśmy do środka, pod ziemie...
Gdy schodziliśmy w dół, jak jest figurka smoka, wystraszył ich taki pan przebrany co straszy wszystkich przechodnich. Lou dostał napadu śmiechu, pan sobie mógł pomyśleć że to z niego.
Co krok ktoś nas zaczepiał, ale takie jest życie sławnych ludzi. Nie wiem jak chłopcy to znoszą.
Najśmieszniej było gdy wsiedliśmy do gondoli, w której mieliśmy popływać przez wisłę.
Tomlinson ciągle chwiał łódką, Styles zagadywał gostka co z nami jechał, współczułam mu.
Reszta machała ludziom, ja robiłam zdjecia.
To był świetny dzień, wróciliśmy cali padnięci do domu.



środa, 4 kwietnia 2012

Rozdział 21



Zaczął się kolejny dzień. Niall wrócił ze sklepu, rzucił na stół przede mnie codzienną prasę.
Kucnął pod moim krzesłem i złożył ręce. (gdyby ktoś nie wiedział jak)
-Co to? - zapytałam.
-Już nie mam siły. Ci ludzie mnie wykończą.
Otwarłam gazetę, na pierwszej był artykuł o Patricii i nim.
                                                "Czyżby znowu razem?"
 'Para, która bardzo długo była ze sobą, rozeszli się. A teraz? Zdjęcia mówią same za siebie. Chyba znowu są parą...'

Nie chciałam czytać nic więcej. Gdy Harry i Liam poszli do biura nic to nie dało.  Ale przypomniałam sobie o moim ulubionym wujku, który przecież pracuje w wydawnictwie znanej i szanowanej gazety. Wyjaśniłam mu wszystko. Mówił że media wiele razy mówią coś nie prawdziwego.
Napisał artykuł o wiele lepszy niż tamten. O wszystkim, i że Niall kocha mnie nie ją.
Zero ściemy. Wiedziałam, że będę miała z tą wyspą takie wspomnienia że normalnie....
Pat już nie przesiadywała pod oknami, zastanawiało mnie dlaczego? Pewnie szykowała swój jakże niecny plan. Zwiedzaliśmy wyspę. Strasznie zielono wszędzie. Mało ulic, bo ludzie zazwyczaj nie jeździli samochodami.
Gdyby ktoś zapytał mnie czego nauczyłam się przez te wakacje dotychczas?
Że wszystko co się dzieje teraz, co jest i trwa, za moment może minąć bezpowrotnie, już nigdy się nie zdażyć, pozostając jedynie urywkiem filmu w naszych głowach. Filmu stworzonego dla nas- przez nas, zakończonego urwaną taśmą. Każda z chwil jest jedyna oraz, na swój sposób wyjątkowa, a przede wszystkim niepowtarzalna.
Tak, z pewnością to bym powiedziała.
-W dzień gorącego lata...- śpiewałyśmy z Mariną, gdy usiedliśmy na ławeczce gdzies na środku wyspy.
Harry próbował ogarnąć mapę. Dobrze że postanowiliśmy nie schodzić z ulicy, któa biegła w koło wyspy.
Spakowaliśmy się. Nadszedł ten czas.
Lecieliśmy samolotem do Polski. Chłopcy wszystko przeżywali, my wręcz przeciwnie, wiedziałyśmy że te tłumy fanek nie odpuszczą spotkania z nimi. Ale nikt oprócz nas i ich menadżera nie wiedział o tym wyjeździe. Wysiedliśmy na lotnisku w Krakowie. Następnie samochodem do naszego miasteczka. Mieszkałyśmy na południu pod górami, w domu prywatnym. Był mój dom i od razu za płotem Mary.
Pierwsze poszliśmy do mnie.   (strój Mary) (strój Juliet)    Weszlismy przez furtkę i rzucił się na mnie mój piesek.
-Oo moje kochanie się stęskniło. - pogłaskałam go a Niall dodał:
-Żebyś wiedziała.
-Jak możesz mieć psa! Koty są lepsze! - wyburzył Harry.
Ale Lou od razu się z nim zaprzyjaźnił, Alex powalił go na ziemię, gdy drzwi otwarła mama słysząc jakieś krzyki.Troszę zmierzyła go wzrokiem, wkońcu nie codziennie przed twoim domem leży wyłożony na ziemi obcy mężczyzna.
-Hej mamo. - uściskałam ją, następnie Mary. Przedstawiłyśmy chłopców, nie obeszło się bez słowa wypowiedzianego do Nialla od niej, którego niestety nie słyszałam.
Weszliśmy do środka. Zastaliśmy moją babcię. Załamka. Na szczęście przyjechała tylko na obiad, więc pokoje gościnne były wolne.
Poszliśmy za płot do domu państwa Davies.
Postanowiliśmy narazie nocować u mnie. Martwiłam się o Louisa bo mama była fanką jego szelek. Kompletnie zapomniałam o moim kochanym rodzeństwie. Przypomniałam sobie gdy przyszli do domu. Skejci. Ciągle na desce.
Jak się cieszę że mam tylko starsze rodzeństwo.
Oto oni:
David Moore
Lukas Moore


Polubili się z chłopcami, przynajmniej na to wyglądało. Grali w piłkę nożną... Gdy ich odciągnęłyśmy poszliśmy na spacer. Zayn trzymał Marinę za rękę, ja trzymałam się z Niallerem w pasie. Śmiać mi się chciało, bo przechodziła obok nas stara miłość panny Davies, akurat w momencie gdy Malik oparł ją o drzewo i pocałował. Wyglądał na takiego zazdrosnego!!
Nie obyło się bez autografów ze strony dziewczyn.
Specjalnie narazie chodziliśmy w miejsca gdzie było mało ludzi.
-Ooo- pobiegłyśmy z przyjaciółką na nasz ulubiony plac zabaw. Gdy wieczorem mamuśka zanosiła pościele do pokoi ździwiła się bo Harry śpi z Lou w pokoju. Horan był na drugim końcu korytarza. I tak siedzieliśmy razem do późna.
-Jakoś nie mogę z nią znaleźć kontaktu. Lepiej się na przykład dogaduje z wami, z wujkiem, z rodzeństwem. - rzekłam do blondyna.
-Z przeciwną płcią.
-Tak, o to mi chodziło.
-Zayn też się fajnie dogaduje ze swoimi siostrami. - dodał.
-No tak, a wy jak polubiliście moją i Mariny rodzinkę? - spytałam.
-Masz fajne rodzeństwo, Alexa...Mary rodzice chyba polubili Zayna.
-Tak to wyglądało, zawsze są mili dla wszystkich. - stwierdziłam.
-I tak u nich jest takie zamieszanie. Gdy tylko Claire i Emily wstaną cały dom się przewraca.
Rozbrykane, po meblach się wspinają. Chyba mają wszystko po Marinie.
-Takie są dzieci Niallu Horanie. Ty też taki pewnie byłeś.

-No coś ty.. ja jestem grzecznym chłopczykiem.
-I wiesz co? Chyba ci to zostało. - zaczęłam się śmiać.
-Ha ha ale śmiesznee, normalniee...
Marina poszła z Zaynem spać do siebie do domu, stwierdziła że nie chce nam zawracać głowy, gdy mieszka za płotem. Brunet polubił jej rodzinkę ze wzajemnością, jak widać. Współczułam mu, dziewczynki go wykończą, bawiły się z nim w konika. Musiał je wozić na plechach. Ale na szczęście był zadowolony.

'

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Rozdział 20

  Po dwóch dniach wyszłam z pokoju, wszyscy siedzieli na plaży oprócz Nialla, który całymi dniami był w zamkniętym pokoju.
Zeszłam na dół, siedział w restauracji, gdzie zamierzałam pójść coś zjeść. Wcześniej nie odczuwałam nie odczuwałam głodu. Wstał widząc mnie.
-Julie, usiądź, masz zjedz coś. - zjadłam w milczeniu, wstałam, podziękowałam i wróciłam do pokoju.
Usłyszałam przez okno jego głos, znowu z nią był. Tłumaczył jej, że nim pomiędzy nimi już nie będzie. Pomalowałam się, założyłam sukienkę, szpilki (strój) i zeszłam na dół. Zawiesiłam mu się na szyi, pocałowałam w policzek i pewnym głosem rzekłam:
-To co kochanie idziemy?
-No jasne. - złapał mnie za rękę. Śmiać mi się chciało z jej miny. Gdy zniknęliśmy za zakrętem, ściągnęłam buty, bo nie wygodnie się chodzi w obcasach po piasku.
-Wiem za kogo mnie masz, ale zawsze będę Cię kochał. - powiedział.
-Długo myślałam o nas, o tobie. Miałam czas. Nie umiem trzymać urazy, myślę że nie chciałeś tego co zrobiłeś. Też Cię kocham. - styknęliśmy się czołami. W tym momencie wszyscy nas zauważyli. 
-Wow! - rozchylił usta Louis. - Pięknie wyglądasz.
-Nareszcie! - krzyknął Liam.
-Julie, ciesze się że wszystko sobie przemyślałaś. - przytuliła mnie przyjaciółka. (strój) 
-No to teraz dodatkowy pokój nie będzie nam potrzebny. - rzekł Harry, który poszedł oddać klucz.
Ciężko mi było normalni zachowywać się przy Horanie, ale on też się powstrzymywał, nie dotykał mnie zbytnio, nie całował. Wiedział, że dalej o tym myślę. Tak bardzo go potrzebowałam, pocałowałam go. Ja. Zdziwił się,  ale uśmiechnął. 
-Długo na to czekałem...
***
-Miłość... - rozmawiała Mary z Zaynem.
-Julie jest dzielna, darowała mu wszystko co zrobił. - stwierdził.
-Ładnie razem wyglądają.
-My też. - przytulił ją brunet.

W następnym dniu znowu dzwoniła do niego kilka razy. Nie odbierał, wyłączył telefon. Wolał być ze mną.
-Wiesz Niall, ja mogę odebrać i powiedzieć jej co o tym sądzę. - skomentowałam.
-Może jej się znudzi a jak nie to chłopacy ją postraszą czy coś.
-Kogo? - wszedł Loui.
-Patricie. 
-Z największą przyjemnością. Nie pozwolę jej zbliżyć się do was.
Przyszedł Zayn.
-Napisała do mnie.
-O matko! - nie wiedziałam co jeszcze może nam się nie udać.
-Co napisała?  - zdenerwował się blondyn.
- "POWIEDZ NIALLOWI, ŻE ZAWSZE BĘDZIE DLA MNIE NAJWAŻNIEJSZY I WYBACZAM MU ŻE JEST Z KIMŚ INNYM. JESZCZE."
Zrobiłam wielkie oczy. - mam się bać?
Lou wyrwał Zayna i pobiegli jej poszukać.
***
-Ty jesteś tak głupia, czy twoje IQ naprawdę jest ujemne? - zaczął Louis.
-Co proszę?
-zostaw ich w spokoju! - odpowiedział Malik.
-Bo? Ja zawszę dostaję to czego chce.
-Nie tym razem, nękasz nas, przesiadujesz pod oknami.
-Mam prawo tu być tak samo jak wy. - zrobiła głupi uśmieszek.
-Gdyby to był chłopak to bym go pobił. - szepnął Zayn do starszego przyjaciela, i rzekł:
-Wiesz dlaczego ich miłość jest taka wielka? Mimo wszystkich przeciwności jakie ich spotykają, ciągle są razem, kochają się...
-Napisałam że nie długo to się zmieni.
-Zayn chodźmy, szkoda naszego czasu a i tak jej się nic nie uda. 
Weszli do pokoju.
-Jak ty mogłeś być z kimś takim?! - stwierdził Liam.
-Nie wracajmy do tego, kiedyś była inna, a ja byłem głupi i młody.
-Przejdziemy przez to razem. - oparłam głowę o jego ramię.
-Ty już kochanie za dużo wycierpiałaś przez nią.
-Jestem z Tobą.
Zayn wyglądał na zdenerwowanego po tej rozmowie. Siedział w pokoju z Mary i Harrym.
-Ciekawe co ona może zrobić.
-Pewnie nic, ale nie chce tego wiedzieć. - stwierdził Styles.
Zrobiło mi się słabo. Obudziłam się w szpitalu. Znowu! Przez te wakacje tyle szpitali zwiedzę.
Ciężko mi było otworzyć oczy. Słyszałam tylko rozmowę chłopaka z lekarzem.
-Nic jej nie jest? - spytał.
-Nie, ale jest bardzo przemęczona, miała ostatnio jakieś ciężkie dni? 
-Można tak powiedzieć.
-Musi dużo odpoczywać, jeść w szczególności. A pan tez nie zbyt dobrze wygląda.
-Bardziej martwię się o nią. - spojrzał w moim kierunku.
***
Wszyscy siedzieli przed salą. Louis i Liam rozmawiali z pielęgniarkami. Boo Bear opowiadał kawały. Marina siedziała zdenerwowana obok Hazzy, Zayn krążył w kółko przed nimi.
Gdy Niall wyszedł wszyscy spojrzeli na niego.
-I co? - wstała Mary.
-Jest przemęczona, musi dużo odpoczywać. Wszystko przeze mnie.
-Nie obwiniaj się. Ja też mogłam jej pomóc.
-Dzisiaj ja wypiszą. - dodał.
-To dobrze. - uspokoili się.
Po powrocie do hotelu ciągle kazali mi leżeć i jeść! Niallowi by się to przydało.
Musiałam wstać, pospacerowałam po pokoju i balkonie. Wszedł do pokoju, jakże głodny koleś.
-A ty jak zwykle nie stosujesz się do poleceń lekarzy.
-Ileż można jeść i spać.
-No jeść można dużo.  - wiadome kto to powiedział.
 -Prosze Cie...Nie mogę się nie ruszać, i jeść ciągle, bo zgrubne.
-Do tego ci daleko, spójrz na siebie. - śmialiśmy się.
Wyszłam na dwór, w ogóle nie chciał mnie wypuścić samej, ale powiedziałam że zadzwonię w razie czego, i będę odbierała gdyby dzwonił.
Słuchawki w uszy i można iść w świat.