środa, 4 kwietnia 2012

Rozdział 21



Zaczął się kolejny dzień. Niall wrócił ze sklepu, rzucił na stół przede mnie codzienną prasę.
Kucnął pod moim krzesłem i złożył ręce. (gdyby ktoś nie wiedział jak)
-Co to? - zapytałam.
-Już nie mam siły. Ci ludzie mnie wykończą.
Otwarłam gazetę, na pierwszej był artykuł o Patricii i nim.
                                                "Czyżby znowu razem?"
 'Para, która bardzo długo była ze sobą, rozeszli się. A teraz? Zdjęcia mówią same za siebie. Chyba znowu są parą...'

Nie chciałam czytać nic więcej. Gdy Harry i Liam poszli do biura nic to nie dało.  Ale przypomniałam sobie o moim ulubionym wujku, który przecież pracuje w wydawnictwie znanej i szanowanej gazety. Wyjaśniłam mu wszystko. Mówił że media wiele razy mówią coś nie prawdziwego.
Napisał artykuł o wiele lepszy niż tamten. O wszystkim, i że Niall kocha mnie nie ją.
Zero ściemy. Wiedziałam, że będę miała z tą wyspą takie wspomnienia że normalnie....
Pat już nie przesiadywała pod oknami, zastanawiało mnie dlaczego? Pewnie szykowała swój jakże niecny plan. Zwiedzaliśmy wyspę. Strasznie zielono wszędzie. Mało ulic, bo ludzie zazwyczaj nie jeździli samochodami.
Gdyby ktoś zapytał mnie czego nauczyłam się przez te wakacje dotychczas?
Że wszystko co się dzieje teraz, co jest i trwa, za moment może minąć bezpowrotnie, już nigdy się nie zdażyć, pozostając jedynie urywkiem filmu w naszych głowach. Filmu stworzonego dla nas- przez nas, zakończonego urwaną taśmą. Każda z chwil jest jedyna oraz, na swój sposób wyjątkowa, a przede wszystkim niepowtarzalna.
Tak, z pewnością to bym powiedziała.
-W dzień gorącego lata...- śpiewałyśmy z Mariną, gdy usiedliśmy na ławeczce gdzies na środku wyspy.
Harry próbował ogarnąć mapę. Dobrze że postanowiliśmy nie schodzić z ulicy, któa biegła w koło wyspy.
Spakowaliśmy się. Nadszedł ten czas.
Lecieliśmy samolotem do Polski. Chłopcy wszystko przeżywali, my wręcz przeciwnie, wiedziałyśmy że te tłumy fanek nie odpuszczą spotkania z nimi. Ale nikt oprócz nas i ich menadżera nie wiedział o tym wyjeździe. Wysiedliśmy na lotnisku w Krakowie. Następnie samochodem do naszego miasteczka. Mieszkałyśmy na południu pod górami, w domu prywatnym. Był mój dom i od razu za płotem Mary.
Pierwsze poszliśmy do mnie.   (strój Mary) (strój Juliet)    Weszlismy przez furtkę i rzucił się na mnie mój piesek.
-Oo moje kochanie się stęskniło. - pogłaskałam go a Niall dodał:
-Żebyś wiedziała.
-Jak możesz mieć psa! Koty są lepsze! - wyburzył Harry.
Ale Lou od razu się z nim zaprzyjaźnił, Alex powalił go na ziemię, gdy drzwi otwarła mama słysząc jakieś krzyki.Troszę zmierzyła go wzrokiem, wkońcu nie codziennie przed twoim domem leży wyłożony na ziemi obcy mężczyzna.
-Hej mamo. - uściskałam ją, następnie Mary. Przedstawiłyśmy chłopców, nie obeszło się bez słowa wypowiedzianego do Nialla od niej, którego niestety nie słyszałam.
Weszliśmy do środka. Zastaliśmy moją babcię. Załamka. Na szczęście przyjechała tylko na obiad, więc pokoje gościnne były wolne.
Poszliśmy za płot do domu państwa Davies.
Postanowiliśmy narazie nocować u mnie. Martwiłam się o Louisa bo mama była fanką jego szelek. Kompletnie zapomniałam o moim kochanym rodzeństwie. Przypomniałam sobie gdy przyszli do domu. Skejci. Ciągle na desce.
Jak się cieszę że mam tylko starsze rodzeństwo.
Oto oni:
David Moore
Lukas Moore


Polubili się z chłopcami, przynajmniej na to wyglądało. Grali w piłkę nożną... Gdy ich odciągnęłyśmy poszliśmy na spacer. Zayn trzymał Marinę za rękę, ja trzymałam się z Niallerem w pasie. Śmiać mi się chciało, bo przechodziła obok nas stara miłość panny Davies, akurat w momencie gdy Malik oparł ją o drzewo i pocałował. Wyglądał na takiego zazdrosnego!!
Nie obyło się bez autografów ze strony dziewczyn.
Specjalnie narazie chodziliśmy w miejsca gdzie było mało ludzi.
-Ooo- pobiegłyśmy z przyjaciółką na nasz ulubiony plac zabaw. Gdy wieczorem mamuśka zanosiła pościele do pokoi ździwiła się bo Harry śpi z Lou w pokoju. Horan był na drugim końcu korytarza. I tak siedzieliśmy razem do późna.
-Jakoś nie mogę z nią znaleźć kontaktu. Lepiej się na przykład dogaduje z wami, z wujkiem, z rodzeństwem. - rzekłam do blondyna.
-Z przeciwną płcią.
-Tak, o to mi chodziło.
-Zayn też się fajnie dogaduje ze swoimi siostrami. - dodał.
-No tak, a wy jak polubiliście moją i Mariny rodzinkę? - spytałam.
-Masz fajne rodzeństwo, Alexa...Mary rodzice chyba polubili Zayna.
-Tak to wyglądało, zawsze są mili dla wszystkich. - stwierdziłam.
-I tak u nich jest takie zamieszanie. Gdy tylko Claire i Emily wstaną cały dom się przewraca.
Rozbrykane, po meblach się wspinają. Chyba mają wszystko po Marinie.
-Takie są dzieci Niallu Horanie. Ty też taki pewnie byłeś.

-No coś ty.. ja jestem grzecznym chłopczykiem.
-I wiesz co? Chyba ci to zostało. - zaczęłam się śmiać.
-Ha ha ale śmiesznee, normalniee...
Marina poszła z Zaynem spać do siebie do domu, stwierdziła że nie chce nam zawracać głowy, gdy mieszka za płotem. Brunet polubił jej rodzinkę ze wzajemnością, jak widać. Współczułam mu, dziewczynki go wykończą, bawiły się z nim w konika. Musiał je wozić na plechach. Ale na szczęście był zadowolony.

'

2 komentarze:

  1. rozdział prześwietny! strasznie zabawny i w ogóle super! piszesz coraz lepiej ;)
    www.steal-heart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział!!!

    OdpowiedzUsuń