niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 48

-Kto wogóle wymyślił te mundurki szkolne. Wygladacie w nich jak..
-Niall! - uciszyłam go, próbując powstrzymać śmiech.
-Mamo dlaczego on taki jest? - spytał mnie synek.
-Tato poprostu ci zazdrosci że on nie mógł chodzić w mundurku. - powiedziałam.
-Tsa.. - prychnął.
-Bez przesady Niall.
-To może my pojedziemy z wujkiem? - zaproponował mały Zayn. ( tak miał na imię. Dziewczynka była Marina)
Mieliśmy jechać na przedstawienie Zayna, mieli śpiewać piosenki, tańczyć.
Obawiałam się jak Niall się będzie śmiał jak zobaczy ich w mundurkach.
Te dzieci są takie biedne nawet we własnym domu bo je wyśmiewa.
Niall zawsze będzie się śmiał ze wszystkiego.
-Nie kochanie, pojedziesz z nami. Wujek tam dojedzie.
-To wszyscy będą? - spytał zaskoczony Horan.
-Tak. Sam ich zapraszałeś.
Pomyślał przez chwilę i pokiwał twierdząco głową.
-Wyprasowałam ci koszulę. Leży na krześle. - wskazałam.
-Nie chce, ubiorę sobie bluze i dresy.
-Mary nie znamy go. - szepnęło do siebie rodzeństwo.
-Najlepiej różowe.
-Pewnie. - uśmiechnął się.
Namówiłam go do ubrania garnituru. Zawołałam go do pokoju czy może mi zapiąć zamek od sukienki bo sobie nie mogłam poradzić.
-Zacięło się. Julie nie mogę! - zaczął dotykać mnie po plecach.
-Zabieraj łapy. - uderzyłam go w nie. - sama sobie poradzę.
Popchał mnie na łóżko.
-Niall złaź ze mnie! Nie mamy czasu. Proszę cię. Niall!!
-Nie możemy zostać w domu? - spytał, zepchnęłam go z łóżka, poprawiłam się i zapięłam sukienkę schodząc na dół.
Marina jeszcze przed przedstawieniem ćwiczyła z dzieciakami piosenkę.
-Musicie to poczuć w sercu, w duszy. Czujecie to?!
-Niee.
-Whatever. - wzięła głeboki oddech i podeszła do naszego stolika gdzie siedzieliśmy już wszyscy. Malik zaczął gwizdać. A ja zaczęłam gadać o wszystkim po kolei.
-Czemu ona tyle gada? - Loui spytał Nialla a ten wzruszył ramionami.
-Zaraz zaczynamy, czy mogliby państwo usiąść?
-Jak on uroczo wyglada! Nawet w tym mundurku! - rzuciłam zabójcze spojrzenie Niallowi który wygladał na obrażonego za to co mu zrobiłam w domu.
Jednak byłam zestresowana bardziej niż on.
-Juliet ogarnij, przecież to zwykłe przedstawienie.
-Zobaczysz.
-Co zobacze?
-Horanowie! Wasz syn chce śpiewać. Shut up! Zobaczymy czy ma tyle talentu co ojciec- skomentował Liam.
Wszystko poszło jak trzeba.
Mary kłóciła się z naszym synkiem że ma do niej nie mówić ciociu.
Marina jak dziecko, jak kiedyś. Gdy była nastolatką. A mówią że z biegiem lat się dojrzewa.
Wieczorem usiadłam z Niallem na balkonie, podziwiając Londyn gdy słońce zachodziło.
Piliśmy wino wspominając jak się poznaliśmy. Gdy byliśmy młodzi jak biegaliśmy po plaży, przerwacając się, gdy wrzucał mnie do wody, a potem ja mu się tym odpłacałam i na końcu lądowaliśmy w wodzie razem. Gdy jeździliśmy na rowerach, nocami leżeliśmy patrząc w gwiazdy. Kłótnie które tylko nas wzmocniły. Rzucanie popcornem. On wspominał X-Factor.
Gdy zaczęliśmy wszyscy razem mieszkać.
Zaczęło padać Marina wybiegła przed dom i zaczęła tańczyć. - to też się nigdy nie zmieni.
-Wariatka! - skomentował Malik i dołaczył do wybranki swego serca, zaczęli się całować w deszczu, nie zwracając uwagi na to że sa cali mokrzy. Jak 10 lat temu.
Marina była w sari. Ponieważ od małego uwielbiała Bollywood.
-Co oni robią? - spytała nas córka.
-Miłość Mary, miłość. - odezwał sie Niall.
-Fuj.. obrzydliwe..
-Za kilka lat zrozumiesz Marinko.
-Jakoś nie chcę. Wiecie ile to zarazków?
-Kto ją wychował! - te słowa Niall skierował do mnie.
-Nauczyciele mają na nią za duży wpływ. Albo Styles. - rzekłam.
-No ja już sobie z nim pogadam.
-Z kim tato?
-Z wujkiem.
-Po co?
-Chcę mu zadać kilka pytań. - odparł.
-Jakich?
Dzieci wszystko chciałyby wiedzieć. Są wszędzie, wszystko słyszą i potem mówią.
Ale taka natura. Ale nie oddalibyśmy ich za nic na świecie.
Niall przytulił nas wszystkich. Całą rodzinkę.
-Mamo! Zrób m kolacje. I przestańcie się wkońcu wymieniać zarazkami! - usłyszeliśmy krzyki z domu Malików. Harry to potrafi wychować dzieci. Od małego kazał im mówić 'kot'.