sobota, 31 marca 2012

Rozdział 18

   Nosiło mnie po domu, miałam na coś ochotę, lecz kompletnie nie wiedziałam na co. Czy na : marchewki, truskawki, lody, ananasy. Chłopcy dziwnie się patrzyli. Przeszukiwałam wszystkie szafki.
Wkońcu wpadłam na to. Nie było tak łatwo, Liam mi pomógł zajadając czekoladę, miałam na nią ochotę.
-Liam?
-Tak wiem o co ci chodzi. Ale tu jest za mało dla nas dwóch. Chodź ze mną do sklepu.
-Ok.
Ubraliśmy się (Liam) (Me) i zostawiliśmy resztę w domu. Pogoda na szczęście sie poprawiała, chociaż dalej chodziły deszczowe chmury.
-Hmm...- nie mogłam się zdecydować, którą wybrać.
-Weź maltesers!
-Nie, ale ty weź, kochasz ją. Ja mam ochotę na orzechową. Albo...- zawachałam się. - nie no nie wiem. No dobra orzechowa.
-Zdecyduj się, bo wracał się nie będę.
-Napewno.
-Jesteś pewna swojej decyzji?
-Taak, chodźmy bo się rozmyślę. To weźmy jeszcze marchewki, pistacje, lody.
-Kobiety. - wywrócił oczami. - nie spróbuję was zrozumieć.
Trochę się tego potem nazbierało. Weszliśmy do domu.
-Patrzcie, hahaha. Oni poszli po czekoladę. - nie mogli wytrzymać ze śmiechu.
-Mary cisza! Bo nie dostaniesz pistacji. - wycfaniłam się. - Tylko pilnuj ich przed Malikiem.
-Czemu? - spytała.
-Nie nic. - Zayn podrapał się po głowie.
Usiedliśmy.
-Chce tu zostać...
-I zawsze z tobą być. - przerwała mi Marina.
-Chce tu zostac, nie chce wracać do domu, tam nic się nie dzieje! - dkokończyłam.
-Co racja to racja. - poparła mnie.
-No ale my Polskę i tak chcemy zobaczyć. Ale pamietajcie że nasza przyjaźń nie skończy się wraz z końcem wakacji. Forever. - powiedział Niall i wzruszyłam się.
-Nie mówmy teraz o tym! Są wakacje, czas odpoczynku i zabawy. - stwierdził Harry. - Może jakieś miesteczko przy plaży?
Wszyscy byli zachwyceni tym pomysłem Hazzy. Zadzwoniłam do wujka, żeby się nie martwił i powiedział żebym klucze zaniosła jego koledze z biura.
Po południu wszyscy się spakowali. - trochę tego było. Wieczorem mieliśmy mieć samolot. Gdy zapakowaliśmy się do środka maszyna zaczęła unosić się w górę. Źle znosiłam latanie, to spałam na ramieniu Nialla, który coś jadł. Mary obudziła mnie przed lądowaniem.
-Gdzie jesteśmy? - spytałam lecz nikt nie chciał uzielić mi odpowiedzi.
Wysiedliśmy. Było pięknie, robiłam zdjecia wszystkiemu dookoła. Praktycznie nie było ludzi, jak na lotnisku tak i na ulicach czy plaży. Dotarliśmy do hotelu. Mieliśmy z Niallem pokój z balkonem z widokiem na morze. Było gorąco, od razu trzeba było się przebrać i sprawdzić wodę. Poleciała do przyjaciółki która była już przebrana i wybiegłyśmy na świeże powietrze.
Chłopcy też dołączyli. Opalali się na leżakach pod plamami.
Śmialiśmy się bo Louisowi spadł kokos na głowę. Harry kopał piłkę z Liamem, którą odebrac chciała im brunetka.










Gdy wieczorem zaczęło się ściemniać wybrałam si z Niallem na spacer. Widzieliśmy Mary i Zayna którzy też chcieli pobyć sami.
-Niall sory za pytanie, ale czy ty mnie kochasz? Tyle już razem jesteśmy a jeszcze tego nie mówiłeś.
-Oczywiście. - odpowiedział, uśmiechnęłam się i odwróciłam w jego stronę. Znowu jadł.
-Słuchasz mnie?
-No jasne a co mówiłaś? Żartuję! Zawsze Cię słucham i Kocham Cię.
Usiedliśmy na piasku.

Słońce przedostawało się do naszego pokoju dosyć wcześnie. Niall się tym nie przejmował, spał jak zabity, a ja tak nie mogłam. Chciałam się podnieśc, lecz nie mogłam. Chłopak trzymał mnie swoją ręką, a nie chciałam go budzić więc musiałam wytrzymać.
Po 20 minutach znowu spróbowałam się wydostać.
-Ee Nialler...
-O dzień dobry.
-Wkońcu wstałeś, nie mogłam się wydostac bo przygniotłeś mnie ręką.
-No przynajmniej teraz nie spadłaś z łóżka.
-Cóż za pocieszenie.
-Pięknie tu, nie prawdasz? - stwierdził wychodząc na balkon, a ja za nim.
-Tak masz rację, piękna pogoda, morze...
-Zastanawiało mnie skąd Harry wyczasnął ten pomysł. - rzekł.
-A czy to ważne? Tyle się ostatnio wydarzyło, nalezy sę nam wszystkim.
To był kolejny dzień spędzony na plaży, wkońcu wakacje trzeba opalic swoje blade ciała. (Chodzi mi dokładniej o mnie) Wieczorem przy milionach gwiazd rozpalilismy ognisko, włączyliśmy muzykę i gapiliśmy się w niebo. Bolały mnie plecy.
-Julie, za dużo słońca dzisiaj miałaś, jesteś cała spalona. - powiedziała Marina patrząc na mnie.
-To może opalę się na brązowo, jesli jeszcze kilka dni posiedzę na słońcu.
-To nie jest dobry pomysł, możesz byc chora, problemy ze skórą i wogóle.
-Mary ma rację, to nie jest zbyt bezpieczne. - dołaczył Liam.
-Albo noś koszulke przynajmniej, chociaż trochę cię ochroni.
Mieli rację, co rok ten sam problem. Dlaczeo tylko mnie ni opala na brązowo?
Wystarczy cały dzień na promieniach słoneczych i od razu cała czerwona.
Nienawidzę tego bólu. Marina zaczęła tańczyc z Malikiem, wykorzystywali sytuację, gwiazdy, zero ludzi. Pięknie razem wyglądali. Lou z Loczkiem tez tańczyli. Larry! Ha ha.. Mi Niall smarował plecy jakąś maścią która dość dziwnie "pachniała".
Po kilku godzinach wróciliśmy do pokoju.



Zastanawiam się nad zawieszeniem bloga. To jeszcze nie jest pewne. Gdybym napewno zawiesząła dodam w oddzielnej notce.
Już chciałam przeprosić wszystkich, którzy to czytali.
Powody:
1) mało osób wchodzących, chociaż blog jest reklamowany. A nawet jeśli wchodzą to nie komentują, co jest ważne dla człowieka który pisze.
2) mała wena.

czwartek, 29 marca 2012

Rozdział 17

   Zaczynało się robić późno. Wzięłam prysznic i kiedy zostaliśmy z Niallem sami gadaliśmy u niego w pokoju.
-Lubię wieczory, jak masz byle jak związane włosy i nie przejmujesz się niczym.
-To miał być komplement? - spytałam a on twierdząco pokiwał głową.
-Cieszę się, że tak to się wszystko potoczyło. My, Mary i Zayn.
-No ja też nie spodziewałem się że Harry tak postąpi. Chociaż o Zaynie wszyscy wiedzieli chyba. Bo tak im przeszkadzał ciągle.
***
Oczami Mariny.

Zayn <3. Wiedziałam co czuje Hazza, ale lepiej było nie drążyć tematu.
Leżeliśmy u Zayna znaczy ja bo on poszedł do łazienki po Julie która dość długo tam siedziała, ale wkońcu wyszła.
Plątałam się bez sensu po pokoju.

***
Oczami Julie.

Już dawno marzyłam o grze na gitarze, fascynowało mnie to... Nie bardziej od tego że wolę słuchać jak ktoś gra. Kiedyś miałam ją już w rękach, gdy grałam sobie u koleżanki.
Byle jak. Kompletnie. Zagrałam jakiś "dźwięk" a ona się mnie zapytała skąd umiem grac tą nutę, skoro wcześniej nie grałam. Mądre dziecko ze mnie.
Poprosiłam chłopaka żeby mi coś zagrał. Nie było go ciężko namówić, ale długo wybieraliśmy piosenkę. Postawiłam na "More Than This".
A kiedy już zaczął grać, łza spłynęła mi po policzku.
-Ej, no weź! - przestał grać.
-Nie, graj dalej, graj... Poszukam chusteczki.
-Na stoliku.
-Dzięki. - wstał wziął mnie w ramiona i pocałował.
-A to za co? - spytałam.
-Po prostu, zasłużyłaś.
-To dobrze.
Poszłam zobaczyć co robi reszta. Wycofałam się z pokoju Hazzy i Louisa bo robili twitcama dla fanek. Liam rozmawiał przez telefon to też nie miałam po co tam sterczeć.
Zatrzymałam się u Mary.
-Dzień Dobry.
-Chyba dobry wieczór. - poprawiła mnie. - ciemno jest...
-Wiesz że ja nie lubię mówić dobry wieczór.
-Mniejsza z tym. Co tam? - zapytała.
-Ja raczej o to zapyta. Jak Malik spisuje się w roli troskliwego chłopaka?
-Good.
Gdy wróciłam do pokoju nie zdziwił mnie widok jedzącego blondyna.
-Jak można jeść po pierwszej w nocy.
-Normalnie, chcesz spróbować? - zaproponował.
-Uznajmy to za pytanie retoryczne.
-Nie wiesz co tracisz.
Prawdę mówiąc nie wiem kiedy zasnęłam, wydawało mi się że na ziemi, ale rano leżałam na łóżku, obok całkowicie wyłożonego Nialla. Znaczy długo nie leżałam, zepchnął mnie głupek jeden. On o tym nie wiedział bo był pogrążony w śnie. Ale zbudziłam go krzykiem.
-Ha ha  co tam robisz? - śmiał się a ja powiedziałam poważnie:
-Ha ha mógłbyś mnie nie zrzucać na ziemie.
-Ja? To łóżko jest za małe.
-Wcale nie. - zaczęliśmy się śmiać.
-Dzisiejsza pogoda jakoś nie służy spacerom, zaczyna padać. - podeszłam do okna i przeciągnęłam się.
-Ale jest ciepło, co się będziemy przejmować deszczem. - położył ręce na moje ramiona stojąc za mną.
-Masz racje, spacer nam dobrze zrobi.
Ubraliśmy się wszyscy (Julie) (Mary) , chłopcy wzięli parasol oprócz mnie, Mary i Louisa który się z nami wygłupiał przy kałużach. Nie wiem dlaczego ludzie tak się na nas patrzyli. Potem przestało padać. Marina z Zaynem byli całkowicie zajęci sobą. Co chwile jakieś słówka, pocałunki.Usiedliśmy na ławce. Oczywiście wszyscy się nie zmieścili, po wyścigu spokojnie usiedli: Louis, Liam, Zayn, Niall. Usiadłam ostatniemu na kalanach, Mary Zaynowi, a Harry to miał najlepiej. Głowę miał na moich kalanach, plecy u Mary.. a nogi trzymał u Louisa i Liama czego im współczułam...Fajnie musieliśmy wyglądać.. 
Harry fajnie wyglądał śmiał się, wygłupiał...
Klaskaliśmy w rytm : "Na na na"

Marchewa nagle się zerwał. Zwalając Hazzę na ziemie.
-Kevin?!  What are you doing here? - podbiegł do gołębia. - Nie to nie Kevin. Kevina nie ma.. odleciał...- stwierdził.
-Musisz tak gwałtownie wstawać, nie uprzedzając nikogo? - odezwał się Styles który ledwo mógł pozbierać się spod ławki, za bardzo go rozpraszaliśmy śmiechem.

-Julie? - zawołała mnie jakaś dziewczyna, która szła w naszą stronę.
Później poznałam kto to.
Rebecca Nicolson - Najbardziej zarozumiała dziewczyna jaką kiedykolwiek znałam.
Dawna przyjaciółka, do której nic nie docierało. Kochała się w chyba sześciu chłopakach naraz, jeśli nie było ich więcej, co tydzień ich zmieniała. Wraz z kolegą który mi się podobał, lecz wolę do tego nie wracać, z Mariną było tak samo. Rebecca kradła chyba wszystkim ich obiekty westchnień. Na początku nasza przyjaźń wyglądała zupełnie inaczej. Potem zamieniła nas na inne kolezanki. Także zmieniała i chłopaków i przyjaciół, o ile można ich tak nazwać.
I tak nasza przyjaźń się skończyła. Ona nie zmieniła się wogóle.
Do niej chyba dalej nie dociera fakt, że nie będziemy się z nią przyjaźnić. Gdy Niall zobaczył moją minę od razu zapytał kto to?
-Julie? To ty? - podeszła do nas, zanim zaczęłam im wyjaśniać.
-Cześć...
-Tyle się nie widziałysmy.
-To dobrze. - szepnęłam ale niestety nie usłyszała. Chłopak zaczął śmiać się chowając się za moimi plecami.
-Nie przedstawisz nas? - zapytała.
-Nie, raczej nie. - odpowiedziałam. Wszyscy się jej przyglądali.
-Juliet, możemy pogadać? - spytała.
-My nie mamy przed sobą tajemnic. - odwróciłam się do reszty.
Mary poszła z Zaynem, bo wolała nie patrzyć na tą wścipską... I nie miała z nią nic do wyjaśniania.
Zostaliśmy w piątkę + ona.
-Niech ci będzie. - wiedziała, że nie wygra i zaczęła mówić, stojąc przed nami, bo siedzieliśmy.
-Mary poszła, to powiem tobie. Jest mi przykro, że nasza przyjaźń tak się skończyła, ja bym mogła wszystko zrobić, żeby te czasy wróciły.
-Nie rozumiesz że to wszystko przez ciebie? Twoje zachowanie? - wyburzyłam.
-Myślałam, że o tym zapomnisz. - udawała załamaną, gdy tak nie było. Skądś to znałam.
-Więc twierdzisz, że co, że zapomne o tym wszystkim co nam zrobiłaś? Nie doczekanie.- nie miałam siły z nią gadać, i patrzyć na jej twarz.
-Tyle czasu minęło. - dodała.
-Ale ty się nie zmieniłaś. Teraz co, koleżanki cię opuściły? My tworzymy wspaniałą rodzinę, że tak to nazwę i nikt nam tego nie zepsuje. A napewno nie ty. Nikt nie ejst w stanie nas rozdzielić.- chwyciłam chłopców za ręce, spojrzałam w jej zazdrosne oczy i uśmiechnęłam się specjalnie.
-Czemu się tak do mnie odzywasz i zachowujesz w stosunku do mnie?
-A co, oczekujesz ode mnie szacunku? Sory ale daje ci go tyle, ile ty dałaś go mnie.
-Więc sory, ale spieszy nam się. - wstał Liam. A za nim cała reszta.
Wróciliśmy do domu w którym była już Mary z Zaynem. Opowiedziałyśmy im wszystko. Zdenerwowali się.
-Jaka głupia..
-I komu ty to Harry mówisz. - spojrzała na niego Marina.
-Dobrze, że zakończyłyście to wszystko. - westchnął Lou.
-Też się cieszymy.
-Ale nie przejmujcie się nią już, raczej nas nie śledziła, to was nie będzie nękać. Zrobimy coś do jedzenia, pooglądamy tv. - pocieszył nas Niall.
-Tym razem ja chcę gotować, i Zayn. - odezwała się brunetka.
-Boję się. - spojrzałam na nich.
-Dzisiejsze Menu: Kuchania Indyjska.- przyszli z talerzami a wspaniały zapach unosił się w powietrzu.
-Mmm mam nadzieję, że smakuje też tak dobrze. - wstał Niall.
-Nie martw się nie otrujesz się.
-Chyba. - dodał Malik, i dostał od dziewczyny z łokcia. Oglądaliśmy tv do późna: 3 rodzaje filmów: horror, komedie, i komedie romantyczną.

poniedziałek, 26 marca 2012

Rozdział 16

  Za oknem była tak piękna pogoda, że grzechem było siedzieć w domu. Dlatego po obiedzie wszyscy razem wybraliśmy się na spacer po tym pięknym mieście.  (strój Mary) (strój Juliet). Ja i Niallel wesoło gawędziliśmy obejmując się wzajemnie, czego nie można było powiedzieć o Mary i Harrym. Szli po cichu trzymając się za ręce, całkowicie pogrążeni w myślach i nieodzywający się do siebie ani słowem. Zauważyłam, że było po między nimi jakieś spięcie.
-Ty też to zauważyłeś? - spytałam chłopaka, a on wiedząc co mam na myśli tylko pokiwał głową. Doszliśmy pod Big Bena.
-Jaki on piękny...- westchnęła Marina stając z boku i wpatrując się w niego. - I...Cudowny.
-Więc mu to powiedz. - odezwał się głos tuż nad jej uchem. Odwróciła się.
-Harry...- zaczęła ale ten jej przerwał.
-Widzę jak na niego patrzysz.
-Ja nie...
-Nie gniewam się na Ciebie, to fakt jest mi przykro, ale...- głos mu się załamał. - Ale nie mogę stanąć na drodze przeznaczenia.
-Błagam Cię tylko nie płacz! - zawołała i obydwoje się rozczulili.
-I tak Cię kocham, mała. Pamiętaj o tym. - pogłaskał ją po policzku.
-Ja Ciebie też, mój Loczku.
-Eech.. - Harry westchnął i wyprostował się. - Zayn! Jest twoja! - zawołał i powoli oddalił się w kierunku Louisa i Liama. Gdy Zayn niepewnym krokiem podszedł do mojej przyjaciółki, ta wypaliła nawijając szybko.
-Nie mam bladego pojęcia co o mnie myślisz, ale ja z kazdym dniem coraz bardziej się w tobie zakochuje i... - Malik zanim cokolwiek postąpił spojrzał na Hazze, który kiwając mu głową, uchwycił jej twarz w swoje dłonie i złożył na jej ustach czuły pocałunek.
-Oh, jak długo na to czekałem...- szepnął.
Nic więcej nie zdołałam zobaczyć ani usłyszeć bo Niall zaciągnął mnie do reszty.
-Dajmy im się sobą nacieszyć. - objął moją dłoń i Mary z Zaynem zniknęli za ulicznymi przechodniami. Uśmiechnęłam się do Hazzy i poklepałam go po ramieniu. Staliśmy jeszcze kilka minut w tym miejscu. Napisał do mnie Zayn:  " DZIĘKUJĘ CI ZA WSZYSTKO. RADY I WG. NIALL MA SZCZĘŚCIE."
Odpisałam mu: "TY TEŻ"
-Harry może marchewkę? - zaproponował Boo Bear.
-Ja chce. - podbiegłam do niego.
-Nie! Ty nie możesz!
-Dzięki Loui, może potem. - odrzekł Loczek.
-I tak zjem. - pokazałam mu język, a Niall Do Liama:
-Jak dzieci...
-Niall ty się nie odzywaj, jak jesteś głodny to też się taki robisz.
-Nie mówmy o jedzeniu proszę Cię. - odpowiedział.
Zauważyłam pewną kobietę, która nam się przyglądała. Podeszłam bliżej chłopaka i powiedziałam do całej czwórki.
-Słuchajcie, wydaje mi się jakby ktoś nas obserwował. Już od pewnego czasu.
-Pewnie fanka. - olał wszystko Louis.
-Będąc jego dziewczyną będziesz się musiała do tego przyzwyczaić. Jeszcze gdy mieszkacie z nami to kompletnie. - rzekł Liam.
-O nią ci chodzi?- wskazał na nią Harry, i ruszył w jej stronę.
-Dzień dobry, może pani nie straszyć przyjaciółki i nie łazić za nami?
-Nie chciałam.
-Kim pani wogóle jest? - doszliśmy do niego i blondyn zadał jej pytanie.
-A tak, jestem dziennikarzem.
-Domyślałem się. - zostawiliśmy ją bez słowa i wróciliśmy do domu. Mary z Zaynem wrócili cali rozpromienieni a mi zadzwonił telefon który skomentowałam jednym słowem: AHA.
-Hej mamo, co tam?
-Moja mała córeczko...
-Nie jestem mała! - przerwałam jej.
-No tak, więc dzwonię dlatego że w gazecie pisało że jesteś z jednym z tych chłopaków. Mariny rodzice też wiedzą o niej.
-I co macie jakiś problem? Nie akceptujecie tego albo coś? Oni są mili nie znasz ich. Ale poznasz. - nie dałam jej dojść do słowa.
-Ja nie mam nic przeciwko... - Naszczęście coś nas rozłączyło. Zawsze nasze rozmowy tak się kończą. Jakoś nie możemy znaleźć wspólnego języka. Trudno. Zeszłam do reszty.
-Jedz wolniej, bo się zaksztusisz albo coś. - usiadłam obok Nialla, który przemycił mi marchewkę.
-O dziękuję. - pocałowałam go.
-Ciężko było ale Lou nie widział. - uśmiechnął się.
-Co za szepty przy tym stole? - dosiadła się brunetka.
-Jakie szepty? Nikt nie szepta. - kłucił się z nią.
-Niech wam będzie.
-Jak było na spacerze?- spytałam ją.
-Super. Jeszcze raz dzieki.
-Julieeeee!!!!!!!! -zaczął wrzeszczeć Tomlinson.
-Co? - odpowiedziałam i znowu spojrzał na mnie wrogo. Szepnęłam do Nialla:
-Chyba będę potrzebowała pomocy.
-Polecam uciekać.
-O co chodzi Loui? - spytałam go wstając z krzesła.
-Ty juz dobrze wiesz.
Zaczął mnie gonic po całym domu, za jedną marchewke. Co za ludź.
Poleciałam do czyjegoś pokoju juz nawet nie zwróciłam uwagi gdzie jestem, zaknęłam drzwi (nie na klucz) i trzymałam je.
-Wpuśc mnie!
-No chyba nie dzisiaj.
-Zobaczymy, ja mam czas.
Siedziałam i siedziałam, ale on dalej stał pod drzwiami, zachciało mi się do łazienki.
-Lou?
-Tak jestem tu nadal.
-Jest problem.
-Tak jest, zjadłaś mi marchewke.
-Jedną?! Co za problem.
-Nie pierwszą i nie ostatnią powtarzam ci te słowa.
Otwarłam drzwi, wiedziałam że to zły pomysł, ale co on mi mógł zrobić.
-Muszę do łazienki.
-Już ja coś dla ciebie wymyślę. Mooożeee. No tak. Popływasz sobie, skoro tak bardzo lubisz wodę.
-No nie, tylko nie to. Louisie Tomlinsonie nie! Niall!!! Help!!
-Co jest? - przybiegł i zobaczył jak Louis ciągnie mnie za rękę żeby zaciągnąć do basenu.
Nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
-Może byś mi pomógł a nie śmiał się ze mnie.
-Ha ha ha...
-Dzięki.
No i tak, znowu zostałam wrzucona do basenu, ale dobrze mi to zrobiło, ciepło było na polu. Później dziękowałam ździwionemu Louisowi, za tą kąpiel.

sobota, 24 marca 2012

Rozdział 15

  ***
Oczami Mary.
Rano gdy się obudziłam, byłam bardzo zdziwiona bo znajdowałam się w pokoju Zayna. Sama! Zeszłam na dół a on leżał na kanapie.
-Co tu robisz? Co ja robiłam u Ciebie?! - dopytywałam
-Zasnęłaś tam. Słodko spałaś. Nie miałem serca cię budzić w środku nocy. - nie wiedziałam co mu odpowiedzieć.
-Jednak mogłeś, pewnie nie wygodnie ci się tu spało. - stwierdziłam.
-Najważniejsze że żyję.
-Mogę o coś zapytać?
-Jasne. - odrzekł.
-Jak to się stało że się tam obudziłam?
-Wiesz że sam się zastanawiałem? Ostatni raz, gdy cie wczoraj widzieliśmy, jeszcze gdy nie spałaś, powiedziałaś że idziesz się położyć do pokoju Hazzy. Pewnie pomyliłaś pokoje.
-Możliwe.
-A jak się spało?
-Wyśmienicie.
-Cieszę się. - uśmiechnął się Malik.
-Jeszcze raz sorka i dzięki.
-Luzik.
-Mogę się dosiąść? - spytałam.
-No jasne.
Oglądaliśmy ponad godzinę tv. Zeszli na dół ledwo żywi Julie i Niall. Pewnie ich obudziliśmy.
***
Oczami Juliet.
 Usłyszałam głośny śmiech. Nialler też się obudził. Zeszliśmy na dół i ku mojemu zdziwieniu Marina siedziała z Zaynem. Przywitałam się:
-Dzień dobry. Widzę że humorki dopisują.
-Żebyś wiedziała.
-Tylko żeby od razu cały dom stawiać na nogi?- odezwał się blondyn. A Zayn powiedział do Mary.
-Przydałyby się dwa dźwiękoszczelne pomieszczenia, żeby ich nie budzić. Jeden dla Moore i Horana a  drugi dla Loka.
-Ale śmieszne. - stwierdziłam. A  przyjaciółka się uśmiechnęła.
-Humor ci się poprawi, gdy posłuchasz muzyki. Zawsze tak masz. - Niall z Zaynem zaczęli śpiewać.
-Nie o takie coś chłopcy mi chodziło... - przerwał jej krzyk Harry'ego.
-Ciszej się nie da?!?! Nie którzy chcą spać. - zaśmiałam się i usłyszeliśmy także śpiewającego Louisa i Liama. Śpiewali dość głośno. Chyba chcieli przekrzyczeć konkurencje. Zrobił się mały gwar. Poszłam do pokoju Nialla, zamknęłam drzwi od środka i rzuciłam się na łózko. Minęło pół godziny i ucichło. Ktoś podszedł pod drzwi. Cały zespół stał zachrypnięty pod nimi i pukali. Przezabawne mieli głosy.
-No proszę, proszę, chciałam wam tylko przypomnieć że jutro macie koncert...
-A raczej mieli. - dołączyła brunetka.
-No właśnie trzeba zadzwonić wszystko odwołać. - zadzwoniłam do ich menadżera i wyjaśniłam wszystko. Harry biedny zachrypł od wydzierania się na nich. Zrobiłyśmy im gorące herbaty i zakazałyśmy się odzywać. A my rozmawiałyśmy sobie przy nich.
-Nareszcie cisza. - zaczęła.
-To nie jest śmieszne.
-Loui siedź cicho, bo nigdy ci nie przejdzie. - Pozaszywali się w swoich pokojach. Jeden z laptopem, inny ze słuchawkami na uszach. Najbardziej rozwaliło mnie jak Hazza pisał esy z Tomlinsonem.
-Miejmy nadzieję że szybko im przejdzie. - usiadłyśmy w salonie.
-Nie jestem już przyzwyczajona do ciszy w tym domu. - kontynuowała.
-Już tęsknisz?
-Żebyś wiedziała. Bez tego krzyku i hałasu to nie ten sam dom. - odpowiedziała.
-Jeśli nie będą nic mówić to szybko im przejdzie. - pocieszyłam ją. Oni sami chyba chcieli odzyskać swoje głosy. Ale nikt nie kazał im wrzeszczeć na cały dom. Wyszłam na dwór, położyłam się na wielkim hamaku i wzięłam książkę do rąk. W Londynie jest piękna pogoda. W Polsce podobno ciągle pada deszcz. To jest też powód dla którego ciesze się że tu jestem.
No więc czytałam książkę Marley & Me. Jest po prostu tak wciągająca że polecam. O psie, jeśli to kogoś zainteresuje. Przyszła do mnie Mary, i położyła się obok. Bałam się żeby to się pod nami nie zawaliło, tak się kiwałyśmy na boki.
-Co to? - porwała mi książkę.
-Nie widać?
-Od kiedy ty czytasz książki?
-Ta jest jedyna, bo inne mnie nie wciągają.
-No ale Harry Potter jest ciekawy. I bardzo wciągający, mogę ci pożyczyć.
-Nie, ależ dzękuję. - broniłam się.
-I tak bym ci nie pozwoliła przeczytać. Harry Potter jest mój!
Po kilku dniach im przeszło.
-Tęskniłem za swoim głosem. - nawijał Harry.
-Miło Cię znów słyszeć. - odrzekła Marina.
-Ja powoli zapominałem jak brzmi mój głos.
-Ale ja Niallu pamiętałam. - dodałam.
Loui chciał zjeść marchewkę. Przekopał cały dom.
-Gdzie moje marchewki?! - wrzeszczał, ja podrapałam się po głowie, wtedy Lou spojrzał na mnie.
-Juliet Moore czy masz z tym coś wspólnego?!
-Ja? Skąd ci to przyszło do głowy.
-Może króliki opanowały nasz dom. - żartował Zayn.
-Taa, dobra dzisiaj wam się upiekło, zajde sobie do sklepu. - powiedział i odetchnęłam z ulgą. Wziął ze sobą Liama. Mary rozmawiała na górze z Harrym. Niall poszedł do łazienki. Gadałam z ostatnim z grupy.
-Zauważyłam że ostatnio zbliżyłeś się z Mariną.
-No tak, też się cieszę. - odpowiedział i Hazza zbiegł na dół, poleciał do kuchni, i odkręcił zimną wodę. Usłyszeliśmy krzyk Nialla.
-Hazza! Wyłącz to matole jeden! Aaa!! Ciepłe! - zaczęliśmy się śmiać.
-Rusz się i wyłaź. Nie jesteś sam. Ja musze do łazienki.
-A zakręcisz wodę w kuchni? - spytał.
-TAK! Szybko! - wpuścił go i wyszedł z łazienki w samym ręczniku owiniętym na dole. Mary schodziła po schodach, zasłoniła oczy, a Zayn dodał:
-Schowaj klate!
-Masz coś do mnie? 
-Nie, ależ skąd. - odpowiedział i Nialler poleciał pod drzwi łazienki.
-Harry! Co ty tam robisz?
-Zaraz wyjdę, tylko wezmę prysznic, umyje włosy, wysuszę, wyjdę za jakieś pół godzinki. Nie ciągnij za klamkę bo jest zamknięte.
-Jaki ty jesteś dziwny. - skomentował go Horan.
-Uznam to za komplement. - blondyn zszedł do nas i usiadł mokry na kanapie. Weszła dwójka ze sklepu z dwoma siatkami marchewek.
-A ty co taki nie ubrany? - spytał ten młodszy.
-Wolę nie komentować.
-Lou wykupiliście cały sklep? - zapytałam.
-Tylko tyle mieli, zamawiają stanowczo za mało marchewek.
-Bo zazwyczaj ludzie nie kupują dwóch siatek marchewek. - prychnął Liam.
-Ale ja tak, bo Julie mi zje. - zmierzył mnie wzrokiem.
Nie mogę z tymi wariatami, ale kocham ich.

niedziela, 18 marca 2012

Rozdział 14

   Kiedy się obudziłyśmy na drugi dzień, chłopców już nie było. Zastałyśmy tylko karteczkę na której pisało:
        "MUSIELIŚMY WYJŚĆ NA PRÓBĘ. NIE CHCIELIŚMY WAS BUDZIĆ. MIŁEGO DNIA. ;*"
Mary polazła do łazienki, ja osunęłam się na ziemię i rozmawiałyśmy.
-Jak tam z Harrym?
-Dobrze, tylko nie wiem co wam jest, bo wszyscy o to pytają.
-Wszyscy? - spytałam.
-Wszyscy ty i Zayn. A u Ciebie?
-Wiesz jaki jest Nialler zwariowany, ciągle głodny yyy.. - powiedziałam i usłyszałam jej śmiech. Zmieniłam temat.
- Potańczyłabym sobie.
-O tak! - Zgodziła się ze mną.
-Pamiętasz te szkolne dyskoteki? Jak najbliżej głośników..
-I Dj'a.- przerwała mi.
-To były czasy.
-No a z tym tańczeniem to na serio? - spytała.
-Gdzie ty niby chcesz tańczyć?
-No tutaj, jesteśmy same w domu, a to się rzadko zdaża.
-Taa. - powiedziałam z nie dowierzeniem. Podłączyłyśmy głośniki na cały dom leciało Hey Mr. Dj.
Przebrałam się i zeszłam do tańczącej Mariny.
-Kocham tą piosenkę. - wypowiadała ciągle te słowa.
-Nie dziwię Ci się.
-A ty co taka jakaś?
-Tęsknię za domem, moim pianinem i grą na nim. Oczywiście tutaj jest wspaniale. Moim marzeniem było zobaczyć Londyn i poznanie tak wspaniałych chłopców jak nasi kochani.
-Ekhm..Hejka. - usłyszałam czyjś głos, odwróciłam się i zauważyłam całą piątkę.
-Naszym marzeniem też było poznać tak słodkich i fajnych dziewczyn jak wy.- przywitał się z Mary Hazza.
-Co wy tu robicie? - spytałam a Loui odpowiedział.
-To jest także nasz dom.
-No tak.
-Ale impra fajna. - dodał Liam. A Zayn rzekł:
-Trochę mało ludzi.
-Mary oni oczywiście wszystkiego się czepiają.
-Tacy już jesteśmy. - podszedł do mnie blondyn i przyciągnął do siebie.
-No ja zauważyłam.
-Grasz na pianinie? - spojrzał Louis.
-Trochę.
-Skąd wzięłyście głośniki? - zapytał Harry.
-Nawet nie wiesz co masz w pokoju. - zaśmiała się przyjaciółka.
-A tak wracając do tematu to co tak szybko? - spytałam.
-Streszczaliśmy się.
-I jak było?
-Fajnie, za kilka dni mamy koncert.
-O to fajnie. Macie jakieś plany na dzisiaj?
-No napewno będziemy z takimi dwoma dziewczynami.- odpowiedział mi na pytanie Zayn.
-Ładnymi, mądrymi, lecz nawet nieznośnymi. - dodał Horan.
-I kto tu jest nieznośny, nie Mary? - odwróciłam się a ona tańczyła z Loczkiem.
-Hazza! Uważaj! - krzyknął Malik żeby im przerwać.
-Co, co , co jest? - oderwał się.
-Nic. - pomachał mu.
-Kiedyś pożałujesz że się urodziłeś.
-Dobra. Więc co z tymi planami?
-Jeszcze nie wiemy, trzeba coś wymyślić. - zaśmiała się. A ja oparłam się ręką o ramię Niallera.
-Hmm. - rozmyślał Tommo.
-Skoro już podpięłyście głoniki, to moze konkurs tańca. - zaproponował Zayn. A Liam się zgodził:
-Dobry pomysł.
-No nie wiem czy taki dobry. - zaprotestowałam.
-Julie, i tak już wszyscy widzieli jak tańczysz.
-Ale z Ciebie przyjaciółka. - spojrzałam na nią wrogo i dokończyłam. - I tak jest jasno, takie konkursy powinny odbywać się wieczorem. A teraz możemy wyjśc do ogrodu, jest tak pięknie.
-To ja skocze po koc. - znikł Niall.
-To ja przygotuje grilla. - zgłosił się tatuś zespołu. Mary wyszła z Harrym, chwyciłam za ręce Marchewe i Mailka i wytargałam na świeże powietrze. Dołączył do nas mój kochany.
Położyłam się na kocu a on obok mnie. Gapiliśmy się w chmury. Marina leżała z Lokiem, a pozostała trójka męczyła się z grillem.
-Chłopcy, bo ja bym jednak chciała coś dzisiaj zjeść.- krzyknęłam a najstarszy odpowiedział:
-Nie przeszkadzaj nam, jak jesteś taka mądra to może sama spróbuj. - Liam klepnął go w ramię i szepnął:
-Stary, odbiło ci? Jeszcze jej się uda i co będzie. - Nialler zaczął się śmiać.
-Oni są nie możliwi.
-Racja. Piękny dzień. - stwierdziłam ponownie a on mi się przypatrywał.
-Mam coś na twarzy że tak patrzysz?
-Nie. - odpowiedział i przerwało nam jego burczenie w brzuchu, które było tak "ciche" że Styles się zerwał.
-Burza?! - Marina zaczęła się śmiać i rozczochrała mu włosy.
-Jaka burza głuptasie. Nie ma chmurki na niebie. To tylko nasz wiecznie głodny przyjaciel.
Wszyscy zaczęli się śmiać.
-Nie martw się, wszyscy są głodni. - dosiadła się. A ja poszłam do trójki którzy "grillowali".
-Jak pięknie pachnie.
-No to ba, i co? Poradziliśmy sobie sami!
-Widzę, widzę.
Zjedliśmy i powoli robiło się ciemno. Zostaliśmy jeszcze na dworze podziwiając zachód słońca a nie długo potem gwiazdy.
-Pełnia! Jakie to cudowne. - rozczuliła się przyjaciółka. Niall przyniósł gitarę, zaczął grać. Rozpalilismy wielgaśne ognisko.




PS. Jeśli możecie to komentujcie bo nie wiem czu jest sens w dalszym pisaniu.
Mam nadzieję że się spodoba.

wtorek, 13 marca 2012

Rozdział 13

 Więc, gdy się obudziłam wszyscy jeszcze spali. Nie miałam po co wstawać, więc poszłam w ich ślady. Po jakiejś godzince znowu otknęłam się i przeciągnęłam. Liam który spał na moim ramieniu nagle się zerwał.
-O przepraszam że Cię obudziłam, nie chciałam.
-Nic nie szkodzi. - odpowiedział ziewając.
-O matko, nie zły bałagan się zrobił.
-Teraz się nim nie przejmuj, popołudniu się posprząta. - pocieszył mnie i podziwialiśmy śpiących chłopców.
Poszedł pod prysznic, a ja nachyliłam się nad uchem Nialla i zaczęłam szeptać.
-Jajecznica, naleśniki, omlet, ziemniaki.. - a on dodał:
-Dobrze mamusiu już idę. - nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. Mary z Harrym tez się obudzili, coś nie na długo. Lubili sobie pospać. Nie chciałam nikogo więcej budzić, więc poszłam do pokoju Niallera. Zamknęłam oczy i odwróciłam się na bok. Usłyszałam znajomy głos wchodzący do pokoju. Blondyn położył się obok mnie, myślał że śpię.
-Śpisz? - spytał, a ja udawałam że tak. Zaczął jeździć mi ręką po plecach, nienawidziłam tego i zaczęłam się śmiać.
-Czyli jednak nie.
-Nie. - odpowiedziałam. Zeszliśmy na dół. Oczywiście nasza druga para nadal spała. Potrząsnęliśmy nimi i powiedziałam żeby poszli do pokoju Hazzy, jeśli chcą spać. Tak tez było. Zrobiłam reszcie śniadanie i usiedliśmy do stołu.
-Wiesz Julie dzisiaj też możecie nocować u nas. Co wam szkodzi. A tak to w domu będziecie same.- zaczął Zayn.
-Zastanowię się nad ta propozycją.
-Nasze dwa gołąbeczki jeszcze śpią? - spytał Louis zajadając naleśniki mojej roboty.
-Tak, jeszcze tak.
-Znowu mnie zdradza. - strzelił focha.
-To chodź mądralo, obudzimy ich. - wstałam od stołu.
-Nie no coś ty, ja chce jeść.- odpowiedział Marchewa.
-To Zayn chodź ze mną. - chwyciłam go za koszulkę i pociągnęłam.
-Harry! Kochanie! - zaczął krzyczeć.
Weszliśmy do pokoju a oni się całowali. Malik rzucił się na nich.
-Hej dziubaski, jak się spało?
-Puka się - odrzekł Styles.
-Jeśli chcecie śniadanie to zapraszam piętro niżej. Mary są naleśniki. - dodałam a ona zbiegła na dół.
 Usiadła obok Zayna. Harry też wkońcu się dosiadł. Liam zrobił minę jakby sobie o czymś przypomniał.
-Zapomniałem wam wczoraj powiedzieć, dzwoniła wczoraj mama że przyjedzie nas odwiedzić. I wpadnie na obiad koło 13:00.
-A która godzina. - uniósł głowę z nad stołu, zaspany Loczek.
-12:15- odpowiedziałam spokojnie a za chwile do mnie dotarło:
-Co? Nie mamy czasu! Twoja mama będzie tu lada moment.
-Mamy więcej niż pół godziny. Znaczy wy. - odrzekła Marina.
-Jak to wy? Wy tez tu będziecie, jesteście jak rodzina. - stwierdził Payne.
-No dobra ale streszczamy się. Loui i Harry mogą iść na górę posprzątać w pokojach. Niall pozanoś wszystko do zlewu. Mary pozmywa, a my posprzątamy to co tu jest na ziemi. - powiedziałam i wzięliśmy się do roboty. Dobrze nam szło. Wszyscy zeszli do salonu i rozległ się dzwonek do drzwi. Liam otworzył i przywitał się z mamą.
-Dzień Dobry - podeszłam do nich.
-Witam Cię. - odpowiedziała o Liam rzekł:
-Zapoznam was gdy usiądziemy. Wejdź mamo. - Wszyscy się przywitali.
-No no no, jaki tu porządek, od razu widać kobiecą rękę. - spojrzała na mnie i Marinę.
-To chłopcy sprzątali, my tylko troszkę im pomogłyśmy. - uśmiechnęła się przyjaciółka a Niall zaczął tłumaczyć.
-Przyjechały z Polski do wujka Juliet na wakacje, znaczy miały się z nami spotkać, bo są naszymi fankami. Ale tak się polubiliśmy wzajemnie że postanowiły z nami trochę zostać.
-Tak to prawda, wujek mieszka kilka domów dalej. - dodałam a miła pani Payne rzekła:
-Współczuje wam, ale macie na nich dobry wpływ.
-Nie raz sami im współczujemy, ale są takie jak my. - oznajmił Loui i poklepał Marinę po plecach.
-Więc dobrze się bawimy. - dodał Harry i spojrzał przyjaciółce głęboko w oczy.
-Mam nadzieję że nie zwalacie na nie swoich obowiązków.
-Nie pozwoliłybyśmy na to. - prychnęła brunetka.
-Bardzo dobrze.
 -A jak tam w domu? - zmienił temat "tatuś zespołu"
-Dobrze, wszyscy zdrowi.
-To fajnie.
Zjedliśmy obiad. Za pewne jak przyjadę do polski to mnie nie poznają, ciągle tylko jemy. Ale nie wypadało nam nie zjeść z mamą Liama.
Później wzięła mnie i Marinę na spacer, do ogrodu. Bałam się, nie wiedziałam o co chodzi.
-Dziękuje wam że się nimi opiekujecie.
-Nie ma za co, czysta przyjemność.- odpowiedziała Mary.
-Trzymajcie dyscyplinę. Nieraz trudno jest ich zrozumieć, wiecie jacy ogólnie chłopcy są.
-Wiem, mam dwóch braci starszych. - dodałam.
-No, także wiesz.
Już wiem po kim nasz Liam odziedziczył opiekuńczość, wrażliwość.
-A pani jest pewnie dumna z syna. - spojrzała na nią Marina.
-Nawet nie wiesz jak bardzo. Gdyby oni się nie poznali to ich życie mogłoby wyglądać zupełnie inaczej.
-A tak to mają siebie. - przerwałam.
-Tak, i mają was.
-No też. - potwierdziła brunetka. I przytuliła nas. Byłam zaskoczona.
Jej synek z Harrym zaczęli nas szukać.
-Tu jesteśmy. - pomachałam im.
-Mamo, mam nadzieję że nie zamęczałaś je żadnymi historyjkami z mojego dzieciństwa.
-Nie martw się, nie.
-Szkoda. - stwierdziła Mary, porwał ją jej ukochany. A my dalej rozmawialiśmy.
***
-Harry, możesz tu przyjść!! -krzyczał Zayn.
-Nie teraz jestem z Mariną.
-To ci zajmie chwilkę.
-Nie może poczekać? Albo niech ktoś inny ci pomoże!
-Hazza chodź tu bo ci wyprostuje włosy jak będziesz spał!! - uniósł się.
-Dobra, dobra idę. Więc?
-No bo zastanawiałem się który program w tv obejrzeć nie mogę się zdecydować.
-Omg! I po to mnie tu ściagnąłeś? - spytał oburzony Loczek a on twierdząco pokiwał głową. Ten to zawsze coś wymyśli, żeby im przerwać.
-Nie komentuje. - dodał i poszedł na górę. A ja weszłam do domu i zawołałam przyjaciółkę. Malik nie mógłwyrobić ze śmiechu.
-O co chodzi? - spytałam ale ta już zeszła i mruknęła po nosem:
-Ani na chwilę nie mozemy być sami, same problemy macie.
-Takie życie. - uspokoił się.
-Więc idę do domu, chcesz coś? Albo idziesz ze mną? - zadałam pytanie.
-Nie! - wróciła do Hazzy, nie wiedziałam o co jej chodzi.
Poszłam z Niallem i Louisem. Usiadłam na fotelu.
-Jestem tak zmęczona, że mogłabym zasnąć na stojąco.
-Ale siedzisz więc chyba na siedząco. - rozmyslał Loui.
-Trzeba było w nocy spać. - odezwał się Nialler.
-Przecież spałam. Zapewne nie tak jak ty, nawet nie zauważyłes jak spadłeś z łóżka.
-Przeciez nie spadłem.
-A gdzie się obudziłeś?
-Na ziemi, ale dobrze nie pamiętam.
-To coś ty chłopie wczoraj pił, Julie dałaś mu coś?
-Nie.
-To nie wiem co on tak pieprzy dzisiaj. - śmialiśmy się a blondyn był juz przy lodówce.
-Yhy, Marchewa chyba nic mu nie jest.
-Raczej nie. - odpowiedział i zadzwonił wujek.
-Hej.
-Juliet? Mój dom jest jeszcze na powierzchni ziemi?
-Yyy.
-Nie lubię tego zawachania w twoim głosie.
-Nie no jest. Właśnie siedzę nawet w jednym z twoich foteli.
-A to dobrze cud jakiś.
***
W tym samym czasie.
Zayn robi dosłownie wszystko, żeby im przeszkodzić. Niech się cieszy że nie mają zamka na klucz w drzwiach.
-Zayn sprawdź czy cię nie ma w drugim pokoju.
-Już sprawdzałem nie ma mnie.
-To sprawdź jeszcze raz.
-Nie chce mi się.





 No więc przyszłam sobie wczoraj do domu i włączyłam kompa miałam takie dziwne przeczucie że chłopcy lecą na 4 fun tv albo na vivie. Lece przez cały dom do tv włączam i na vivie leci What Makes You Beautiful.
Kobieca intuicja.   A rozdział mam nadzieję że się podoba

niedziela, 11 marca 2012

Rozdział 12

Pojechaliśmy z chłopcami do biura wujka, podobno coś się stało, a Zayn z Mariną zostali sami w domu.(strój Mary) (stój Julie)Siedzieli na kanapie. Zayn zaczął rozmowę, wpatrując się w nią.
-No więc? Jak tam z Harrym?
-Dobrze, spoko jest.
-Nie daje Ci popalić? - zaśmiał się.
-No zależy. Haha. - brunet przybliżył się do niej. A ona szybko speszona zadała mu pytanie.
-A u Ciebie?
-Ok. Kochasz go.
-Kogo? - spytała zdezorientowana.
-No Hazzę.
-Aaa, no tak. Nie byłabym z nim gdyby nic między nami nie było.
-No tak, racja.
Przyjechaliśmy do domu, poszłam z Niallem pospacerowac po ich ogrodzie.
-Ooo, macie basen! Dlaczego nic nie mówiliście!
-Dawno z niego nie korzystaliśmy.
-Patrz jaka piękna pogoda.- uśmiechnął się, bo wiedział o co mi chodzi.
-No dobra.
-Jupi. Kocham Cię. - ucałowałam go w policzek i poleciałam do reszty.
-Louis, Zayn.. wszyscy! Przebierzcie się, nie wiedziałam że macie basen.
-O dobry pomysł. Dawno nie pływałem. - poleciał po kąpielówki Liam.
-Yyy- oczywiście niepewna przyjaciółka się odezwała.
Ona nie lubi basenów, nie wiem czemu. Może zmieni zdanie. Pobiegłyśmy do domu po nasze stroje i nareszcie podeszliśmy do tego wielkiego basenu.
-No więc? Kto pierwszy wbija? - rozmyślał Louis.
-A kogo to był pomysł? - spojrzał na mnie Zayn, bałam się. Tak. Wrzucili mnie. Wiedziałam. Trudno. Po mnie wpadł Louis, Niall, Zayn, Liam i Hazza. Mary stała i patrzyła na nas.
-O nie nie, tak być nie może. - wyszedł z basenu Malik, otrzepał się, i poszedł do Mariny. Współczułam jej.
-Zapraszam panią do basenu, albo załatwimy to inaczej.
-Nie proszę nie, ja nie chce.
-Dobra sama tego chciałaś. - uśmiechnął się a my zaczeliśmy kibicować.
-Zayn! Zayn! Zayn! Dajesz Mary.
Powtórzył uśmiech i poleciała do wody. I wskoczył za nią, to było jak tsunami.. haha.. ochlapał wszystkich i nie powiem bo wylał trochę wody ze środka.
-Wiesz? Chciałabym jeszcze popływać i jak możesz to nie wylewaj całej wody. - spojrzałam. A Niall zaczął mnie pchać pod wodę. Topić. Wzięłam oddech i próbowałam się uwolnić, wielka wojna pod wodą.
Loui mu pomógł. Wielki mi przyjaciel. Kiedy się wydostałam Marina zaproponowała żebyśmy poodbijali piłką.  Chłopcy oczywiście grali głową.Następnie chcieliśmy zrobić małe zawody, kto szybciej dopłynie do mety. Mary już na początku zrezygnowała, Zayn jej towarzyszył, a ja byłam sędzią. Ścigali się:
Zawodnik z numerem 1: 
Harry Styles.
Zawodnik z numerem 2:
Niall Horan.
Zawodnik z numerem 3:
Liam Payne.

I Zawodnik z numerem 4:
Louis Tomlinson.
-Gotowi? Na miejsca. Start! - krzyknęłam i wystartowali. Zayn i Marina byli komentatorami.

-Mamy piękny dzień. - zaczął Malik.
-No tak, ale skupmy się na naszych zawodnikach.

-Liam prowadzi, teraz Hazza, jednak Louis wszystkich pokonuje i wygrywa. Brawa dla Marchewy.
-Brawo! - zaczęłam klaskać.
-No no Loui, dałeś im popalić. - podszedł do niego brunet.
-Ma się ten talent.
-Nie sprawiedliwe. - oburzył się Loczek.
-Tak, tak oczywiście - zaczęłam się śmiać. Nasz zwyciązca się powycierał się i odrzekł:
-Więc gdzie nagroda dla mistrza? - podeszłam i wrzuciłam go spowrotem do wody.
-Proszę.
-Oj Moore grabisz sobie, grabisz.
-Julie? - usłyszałam znajomy głos. Wzięłam ręcznik i podeszłam do ogrodzenia gdzie stał wujek.
-Muszę wyjechać z twoją ciotką na jakieś dwa tygodnie. Zaopiekujesz się domem? - wymachiwał mi kluczem przed oczyma.
-No jasne, nie ma problemu.- wzięłam je, rzuciłam na krzesło i skoczyłam do basenu.
-O co chodzi? - spytała brunetka.
-Wujek dał nam klucze. Mamy wolny dom przez 2 tygodnie.
-To zostańcie dzisiaj u nas na noc, fajnie będzie. - zaproponował Liam, reszta go poprała.
-No dobra.
-Tylko trzeba zrobić zakupy. - dodał Nialler, jakoś sie nie ździwiłam.
-Dobra, to chodź ze mną do sklepu. - odparłam wychodzac z basenu.
-Ok.
-Tylko wypożyczcie jakiś film. - dodał Harry.
Zakupy.. następnie wypożyczalnia wideo.
-Hmm pomyślmy..
-Na horrory moja kochana nie patrz, przecież się boisz.
-Nie nie boję się.
-Jak chcesz. Dzień Dobry, Poprosimy najstraszniejszy horrorjaki macie, i jakąś komedie, gdyby się bała za bardzo.- powiedział i spojrzał na mnie. Zadzwonił Boo Bear.
-Jeśli zapomnieliście marchewek polecam się wrócić.- więc wzięliśmy te owoce, marchewki i pistacje Marinie. Pewnie się ucieszy.
-Może byś mi pomógł, a nie tylko sie patrzył.
-A było tak pięknie.
-Nie gadaj tylko bierz to.
-No dobra daj.
-Macie marchewki? - rzucił się na nas Louis.
-Tak tylko ja też chce dostać jakąś. - uderzyłam go w ramię.
Rozsiedliśmy się przed tv, było po 23 więc idealna pora na ogladanie horrorów. Przyniosłam Mary pistacje.
-O moje kochane. - powiedziała i chciała wziąść pilota, Zayn tego nie zauważył i też po niego sięgnął.
Styknęli się dłońmi. Przyjaciółka się zarumieniła, uśmiechnęła i od razu odsunęła rękę.
-Sory - odezwał się brunet i włączył wkońcu film. Straszny był, tyle stwierdziłam po 15 minutach oglądania, gdy zabili już cztery osoby. Opierałam się o Horana, Marina o Hazzę.
-I co Julie? Straszne co? - spytał blondyn.
-No coś ty. - wtrąciła się Mary.
Prawie zasnęłam w jego ramieniu, ciągle ziewałam. Marina sobie rozmawiała po cichu ze swoim chłopakiem.
Zayn podbierał jej pistacje kiedy nie patrzyła, uwielbiał je. Louis jadł marchewki, a Liam chipsy.
Później opowiadaliśmy straszne historie, i postanowiliśmy koło trzeciej iść spać, wszyscy, razem na kanapie.
Gdy się obudziłam Niall leżał na ziemi, Louis całkowicie na Zaynie, Mary u boku Hazzy, a Liam opierał się o mnie. Cudowny dzień.

sobota, 10 marca 2012

Rozdział 11

-Gdy my go widzieliśmy to powiedział że wychodzi. Nie mówił gdzie idzie. - odrzekł Loczek.
-Ciekawa jestem gdzie jest, nie odbiera telefonu, Loui pożyczysz mi swój telefon może od Ciebie odbierze?
-No spoko, łap.
Sygnał, sygnał, sygnał, poczta głosowa. Fuck.
-Nie odbiera.
-Jest dużym chłopcem trafi do domu. - znowu odezwał się Harry
-Mam nadzieję. - wymusiłam uśmiech.
Słuchaliśmy piosenki:
Mary tańczyła z Hazzą. Kocham tą piosenkę poprostu. Potem wszyscy zaczęli tańczyć, odsunęliśmy kanapę żeby było miejsce. Myślałam o Zaynie. Pewnie znowu myśli o Marinie.
(strój Mary) Zastanawiało mnie dlaczego obok domu chłopców nikt nie mieszka, już wiem. Nikt by nie wytrzymał. Haha, taka jest prawda. Nasza siódemka mnie rozwala nie raz naprawdę. Napewno będę miała wspomnienia do końca życia, a to był dopiero początek wakacji. Ciekawe co się będzie działo jak pojedziemy do Polski.
No więc tańczyliśmy, śpiewali wogóle wszystko!! Najlepsze było gdy zaczeliśmy forever young! Ciągle tylko "Forever young, I want to be forever young
Do you really want to live forever, forever, forever young." I od nowa..
Przytulilismy sie wszyscy. Potem poszłam się przejść z nadzieję że może trafię na Zayna. Znaczy oficjalna wersja była że idę się przejść, a nie oficjalna o której wiedziałam tylko ja to szukanie Malika.
Pierwsze poszłam do parku.
-Zayn?! Zayn?! - krzyczałam chodząc. Oparłam się o drzewo i postanowiłam znowu do niego zadzwonić. Usłyszałam znajomy dźwięk. Tak. To był jego sygnał połączenia. Zauważyłam go siedzącego, telefon leżał na ławce. Gapił się w jakiś punkt i nawet nie reagował. Zastanawiałam się czy podejść do niego czy nie. Podeszłam
-Zayn? Co tu robisz? Czemu nie odbierasz telefonu? - próbowałam cos wydusić z niego lecz na nic, nawet nie spojrzał.
-Dobra, ale ja będę mówiła. Martwiłam się o Ciebie, dzwoniliśmy, nie odbierałeś, nagrywałam się na poczte głosową, i nic. Nie dawałeś znaku życia więc postanowiłam cię poszukać.
-Nie myślę o Mary, jakbyś chciała wiedzieć. - odezwał się, chociaż wiedziałam że pewnie jest inaczej.
-Uff dobrze że umiesz mówić. Pewnie potrzebowałeś świeżego powietrza. Mam sobie iść?
-Nie, zostań jak możesz.
-Dobra. - nie odzywałam się już ani słowem, aż on nie zaczął.
-Co byś powiedziała na lot balonem? Znaczy nasza siódemka!
-WHAT?! Balonem? Przesłyszałam się chyba.
-Nie, balonem.
-Ja mam lęk wysokości.
-Chyba żartujesz?! Ty? - uśmiechnął się.
-To nie jest śmieszne, poprostu.
-Niall ci pomoże. Zamkniesz oczy. Będziemy z tobą. Będzie Cię pewnie trudniej namówić niż Hazze do przejechania się kolejka górską.
-Moooże.
-Nie moooże, tylko chcę usłyszeć TAK! POLECĘ!
-A ja chcę usłyszeć TAK! BĘDĘ SILNY I NIE BĘDE SIĘ PRZEJMOWAŁ MARINĄ I HARRYM.
-Dobra, czyli jak ja to powiem to polecisz?
-Ale ty nie powiesz. - byłam pewna do tego że nie powie, myliłam się.
-Będę silny! I nie będe się przejmował twoja przyjaciółką i Lokiem.
-Przegrałam.
-Haha.. widzisz.. ze mną się nie zakładaj. a więc jednak wygrałem.
I zaczał tańczyć ten swój taniec:
 

- No i dlaczego ja się dałam na to namówić. - powtarzałam ciągle w drodze do domu.
Gdy dotarliśmy przyjaciel był cały rozpromieniony.
-O znalazła się nasza zguba. - powiedział Niall, zobaczył szczęśliwego Zayna i mnie w zupełnie innym nastroju.
-Kochanie, co jest? - podbiegł do mnie.
-Nie nic się nie stało.  - odpowiedziałam a Zayn dodał:
-Przegrała zakład! Lecimy balonem!
-Co? - patrzyli na niego równie zszokowani przyjaciele.
-Ja sie pisze. - skoczył na niego zadowolony Louis.
-Wszyscy się piszą bo wszyscy lecą. - rzekł Malik.
-Ciekawe jak to jest zobaczyć Londyn z góry. - rozmarzyła się przyjaciółka.
-Jutro zobaczysz - uśmiechnął się. - to ja idę zadzwonić do tej firmy, zaraz wracam.
Opadłam na fotel.
-O co chodzi? - usiadła obok mnie panna Davies.
-Zapomniałaś o moim lęku wysokości?!
-A no tak, zapomniałam.
-To dlatego jesteś taka przeciwna. - dołączył się Liam.
-Obiecałam Zaynowi to polecę, ale bądźcie ze mną. - chwyciłam za ręce Mary i mojego chłopaka. Wszyscy mnie przytulili, oprócz Zayna który gadał przez telefon. Znowu nalepa na mnie, mam nadzieję że nie wejdzie im to w nawyk.
-Coś mnie ominęło? - zszedł z góry.
-Nie, nic wielkiego, i jak?
-Udało mi się załatwić na dzisiaj.
-Jak to!? - wstałam.
-No normalnie, wiem że się nie możesz doczekać, przed 19 polecimy.
-To fajnie. - ucieszyła się reszta.
Gdy dotarliśmy zobaczyłam dwa wielki balony, jeden już odlatywał:

 Piękny widok, coraz mniej się bałam. Musieliśmy poczekać jeszcze jakieś 10 minut. Wsiedliśmy i balon zaczał się powoli unosić, nie nawidze tego uczucia, ale dobrze było.
-Jakie to piękne. - podziwiała widoki Marina z Harrym.
A ja robiłam zdjęcia, podobał mi się Big Ben z góry, albo London Eye.
-Julie, i jak sie czujesz? - spytał Liam.
-Narazie dobrze, dziękuję.
-To dobrze, bo trochę to będzie trwało.
-Mam nadzieje że nie zwymiotujesz, najwyżej poza balon, ktoś dostanie w głowę . - żarował Louis.
-No dzieki, ale ja nie wymiotuje, tylko kręci mi się w głowie.
-To może przeżyjesz. - odwrócił się Zayn.
-No tak. Niall? - spytałam.
-No?
-Czemu się tak mało odzywasz? To myślałam że ja nic nie będę mówić, bo myślałam że będe miała zawroty głowy a ty nic nie mówisz. To do ciebie nie podobne.
-Niall nic nie mówi tylko gdy jest głodny. - wtrącił się Harry.
-Ha ha, Nialler, jesteś głodny?
-No trochę, ale ja wolę patrzeć na ciebie jak mówisz niż sam paplać ciągle.
-Ekhm.. bez takich nam tu. - wtrąciła się Marina i zaczełam się śmiać. A Loui zaczepił tego pana co z nami leciał i sterował balonem.
-Dzień Dobry, proszę pana zastanawiałem się co by było jakby nam co przebiło balon, albo jakbyśmy w coś uderzyli.
-Oj chłopcze, chłopcze.. Nie zdarza się coś takiego, chyba że ktoś nie umie obsługiwać balonu, ale nie martw się ja umiem.
-To dobrze. - przerwałam im.
-Nie macie się o co martwić.
Wylądowaliśmy na ziemi.
-Szkoda że już się skończyło. - powiedziałam.
-Juliet? Co ci się stało, najbardziej przeciwny człowiek który nie chciał lecieć, teraz chce wrócić. - patrzył na mnie Zayn.
-No co, spodobało mi się.
Zdjecia z dzisiejszego dnia: