Więc, gdy się obudziłam wszyscy jeszcze spali. Nie miałam po co wstawać, więc poszłam w ich ślady. Po jakiejś godzince znowu otknęłam się i przeciągnęłam. Liam który spał na moim ramieniu nagle się zerwał.
-O przepraszam że Cię obudziłam, nie chciałam.
-Nic nie szkodzi. - odpowiedział ziewając.
-O matko, nie zły bałagan się zrobił.
-Teraz się nim nie przejmuj, popołudniu się posprząta. - pocieszył mnie i podziwialiśmy śpiących chłopców.
Poszedł pod prysznic, a ja nachyliłam się nad uchem Nialla i zaczęłam szeptać.
-Jajecznica, naleśniki, omlet, ziemniaki.. - a on dodał:
-Dobrze mamusiu już idę. - nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. Mary z Harrym tez się obudzili, coś nie na długo. Lubili sobie pospać. Nie chciałam nikogo więcej budzić, więc poszłam do pokoju Niallera. Zamknęłam oczy i odwróciłam się na bok. Usłyszałam znajomy głos wchodzący do pokoju. Blondyn położył się obok mnie, myślał że śpię.
-Śpisz? - spytał, a ja udawałam że tak. Zaczął jeździć mi ręką po plecach, nienawidziłam tego i zaczęłam się śmiać.
-Czyli jednak nie.
-Nie. - odpowiedziałam. Zeszliśmy na dół. Oczywiście nasza druga para nadal spała. Potrząsnęliśmy nimi i powiedziałam żeby poszli do pokoju Hazzy, jeśli chcą spać. Tak tez było. Zrobiłam reszcie śniadanie i usiedliśmy do stołu.
-Wiesz Julie dzisiaj też możecie nocować u nas. Co wam szkodzi. A tak to w domu będziecie same.- zaczął Zayn.
-Zastanowię się nad ta propozycją.
-Nasze dwa gołąbeczki jeszcze śpią? - spytał Louis zajadając naleśniki mojej roboty.
-Tak, jeszcze tak.
-Znowu mnie zdradza. - strzelił focha.
-To chodź mądralo, obudzimy ich. - wstałam od stołu.
-Nie no coś ty, ja chce jeść.- odpowiedział Marchewa.
-To Zayn chodź ze mną. - chwyciłam go za koszulkę i pociągnęłam.
-Harry! Kochanie! - zaczął krzyczeć.
Weszliśmy do pokoju a oni się całowali. Malik rzucił się na nich.
-Hej dziubaski, jak się spało?
-Puka się - odrzekł Styles.
-Jeśli chcecie śniadanie to zapraszam piętro niżej. Mary są naleśniki. - dodałam a ona zbiegła na dół.
Usiadła obok Zayna. Harry też wkońcu się dosiadł. Liam zrobił minę jakby sobie o czymś przypomniał.
-Zapomniałem wam wczoraj powiedzieć, dzwoniła wczoraj mama że przyjedzie nas odwiedzić. I wpadnie na obiad koło 13:00.
-A która godzina. - uniósł głowę z nad stołu, zaspany Loczek.
-12:15- odpowiedziałam spokojnie a za chwile do mnie dotarło:
-Co? Nie mamy czasu! Twoja mama będzie tu lada moment.
-Mamy więcej niż pół godziny. Znaczy wy. - odrzekła Marina.
-Jak to wy? Wy tez tu będziecie, jesteście jak rodzina. - stwierdził Payne.
-No dobra ale streszczamy się. Loui i Harry mogą iść na górę posprzątać w pokojach. Niall pozanoś wszystko do zlewu. Mary pozmywa, a my posprzątamy to co tu jest na ziemi. - powiedziałam i wzięliśmy się do roboty. Dobrze nam szło. Wszyscy zeszli do salonu i rozległ się dzwonek do drzwi. Liam otworzył i przywitał się z mamą.
-Dzień Dobry - podeszłam do nich.
-Witam Cię. - odpowiedziała o Liam rzekł:
-Zapoznam was gdy usiądziemy. Wejdź mamo. - Wszyscy się przywitali.
-No no no, jaki tu porządek, od razu widać kobiecą rękę. - spojrzała na mnie i Marinę.
-To chłopcy sprzątali, my tylko troszkę im pomogłyśmy. - uśmiechnęła się przyjaciółka a Niall zaczął tłumaczyć.
-Przyjechały z Polski do wujka Juliet na wakacje, znaczy miały się z nami spotkać, bo są naszymi fankami. Ale tak się polubiliśmy wzajemnie że postanowiły z nami trochę zostać.
-Tak to prawda, wujek mieszka kilka domów dalej. - dodałam a miła pani Payne rzekła:
-Współczuje wam, ale macie na nich dobry wpływ.
-Nie raz sami im współczujemy, ale są takie jak my. - oznajmił Loui i poklepał Marinę po plecach.
-Więc dobrze się bawimy. - dodał Harry i spojrzał przyjaciółce głęboko w oczy.
-Mam nadzieję że nie zwalacie na nie swoich obowiązków.
-Nie pozwoliłybyśmy na to. - prychnęła brunetka.
-Bardzo dobrze.
-A jak tam w domu? - zmienił temat "tatuś zespołu"
-Dobrze, wszyscy zdrowi.
-To fajnie.
Zjedliśmy obiad. Za pewne jak przyjadę do polski to mnie nie poznają, ciągle tylko jemy. Ale nie wypadało nam nie zjeść z mamą Liama.
Później wzięła mnie i Marinę na spacer, do ogrodu. Bałam się, nie wiedziałam o co chodzi.
-Dziękuje wam że się nimi opiekujecie.
-Nie ma za co, czysta przyjemność.- odpowiedziała Mary.
-Trzymajcie dyscyplinę. Nieraz trudno jest ich zrozumieć, wiecie jacy ogólnie chłopcy są.
-Wiem, mam dwóch braci starszych. - dodałam.
-No, także wiesz.
Już wiem po kim nasz Liam odziedziczył opiekuńczość, wrażliwość.
-A pani jest pewnie dumna z syna. - spojrzała na nią Marina.
-Nawet nie wiesz jak bardzo. Gdyby oni się nie poznali to ich życie mogłoby wyglądać zupełnie inaczej.
-A tak to mają siebie. - przerwałam.
-Tak, i mają was.
-No też. - potwierdziła brunetka. I przytuliła nas. Byłam zaskoczona.
Jej synek z Harrym zaczęli nas szukać.
-Tu jesteśmy. - pomachałam im.
-Mamo, mam nadzieję że nie zamęczałaś je żadnymi historyjkami z mojego dzieciństwa.
-Nie martw się, nie.
-Szkoda. - stwierdziła Mary, porwał ją jej ukochany. A my dalej rozmawialiśmy.
***
-Harry, możesz tu przyjść!! -krzyczał Zayn.
-Nie teraz jestem z Mariną.
-To ci zajmie chwilkę.
-Nie może poczekać? Albo niech ktoś inny ci pomoże!
-Hazza chodź tu bo ci wyprostuje włosy jak będziesz spał!! - uniósł się.
-Dobra, dobra idę. Więc?
-No bo zastanawiałem się który program w tv obejrzeć nie mogę się zdecydować.
-Omg! I po to mnie tu ściagnąłeś? - spytał oburzony Loczek a on twierdząco pokiwał głową. Ten to zawsze coś wymyśli, żeby im przerwać.
-Nie komentuje. - dodał i poszedł na górę. A ja weszłam do domu i zawołałam przyjaciółkę. Malik nie mógłwyrobić ze śmiechu.
-O co chodzi? - spytałam ale ta już zeszła i mruknęła po nosem:
-Ani na chwilę nie mozemy być sami, same problemy macie.
-Takie życie. - uspokoił się.
-Więc idę do domu, chcesz coś? Albo idziesz ze mną? - zadałam pytanie.
-Nie! - wróciła do Hazzy, nie wiedziałam o co jej chodzi.
Poszłam z Niallem i Louisem. Usiadłam na fotelu.
-Jestem tak zmęczona, że mogłabym zasnąć na stojąco.
-Ale siedzisz więc chyba na siedząco. - rozmyslał Loui.
-Trzeba było w nocy spać. - odezwał się Nialler.
-Przecież spałam. Zapewne nie tak jak ty, nawet nie zauważyłes jak spadłeś z łóżka.
-Przeciez nie spadłem.
-A gdzie się obudziłeś?
-Na ziemi, ale dobrze nie pamiętam.
-To coś ty chłopie wczoraj pił, Julie dałaś mu coś?
-Nie.
-To nie wiem co on tak pieprzy dzisiaj. - śmialiśmy się a blondyn był juz przy lodówce.
-Yhy, Marchewa chyba nic mu nie jest.
-Raczej nie. - odpowiedział i zadzwonił wujek.
-Hej.
-Juliet? Mój dom jest jeszcze na powierzchni ziemi?
-Yyy.
-Nie lubię tego zawachania w twoim głosie.
-Nie no jest. Właśnie siedzę nawet w jednym z twoich foteli.
-A to dobrze cud jakiś.
***
W tym samym czasie.
Zayn robi dosłownie wszystko, żeby im przeszkodzić. Niech się cieszy że nie mają zamka na klucz w drzwiach.
-Zayn sprawdź czy cię nie ma w drugim pokoju.
-Już sprawdzałem nie ma mnie.
-To sprawdź jeszcze raz.
-Nie chce mi się.
No więc przyszłam sobie wczoraj do domu i włączyłam kompa miałam takie dziwne przeczucie że chłopcy lecą na 4 fun tv albo na vivie. Lece przez cały dom do tv włączam i na vivie leci What Makes You Beautiful.
Kobieca intuicja. A rozdział mam nadzieję że się podoba
Jaaki fajny! Haha,rozwaliły mnie niektóre momenty,np.Zayn i irytacja gołąbeczków :D Oby więcej takich akcji! Super,pisz szybko nowy.
OdpowiedzUsuń