środa, 29 lutego 2012

Rozdział 4

  Następny dzień zapowiadał się równie przyjemnie. Chciałyśmy zrobić chłopcom niespodziankę, pozbierałyśmy się po siódmej, szok. I poleciałyśmy do ich domu, obmyślając plan. Dotarłyśmy. Zaczęłam wali po drzwiach  krzyczeć o szybką pomoc. Usłyszałyśmy krzyki, i jakby stado słoni leciało po schodach.
-Vas happenin?! - krzyknął Zayn, reszta zadyszana dotarła do niego. My z Mary nie mogłyśmy wytrzymać ze śmiechu.
-Yyy, pomyślimy nad jakąś karą, która je spotka za wybudzenie mnie ze snu- mrunął Harry
-To może posprzątamy i zrobimy wam śniadanie. - zaproponowałam
-Zgoda
Usiedliśmy wszyscy do stołu, kiedy już jakoś posprzątałyśmy ten 'porządek' który mieli w domu.
Zadzwonił mi telefon, poszłam do kąta i zsunęłam się na ziemie.
-Halo? O hej mamo... co?...a dziękuję.. u nas ok.. spoko... do usłyszenia, jeszcze raz dzięki.
Dołączyłam do reszty.
-Kto to?- zapytał Liam
-Mama
-Sprawdza cię?
-Nie, nie, nic takiego
Marina spojrzała w telefon, zatkało ją i patrzyła na mnie, a ja nie zbyt wiedziałam o co chodzi.
- Wszystko ok Mary? - spytał Loui
-Julie przepraszam! Jak mogłam zapomnieć, wybacz mi.
-O co chodzi? - powtórzył pytanie Hazza
-Jaka dzisiaj data? - zapytała
-4 lipca- westchnął Liam
- No właśnie, nasza Juliet ma 17 urodziny.
-Aaa to o to ci chodzi- stwierdziłam
-I nic nam nie powiedziałaś?! - wstał Zayn
-Nalepa na Julie!! - krzyknął Niall i wszyscy rzucili się w moim kierunku.
Kiedy już wszyscy ze mnie zeszli zorientowałam się że nie ma Mary i Loczka
-Gdzie jest..? - zaczęłam i przerwał mi blondyn
- Marchewka? To Louis zjadł
-Nie, gdzie jest Marina Davies i Harry Styles!!
- nie wiem może w kuchni.- próbowali mnie zmylić
***
-To co Julka lubi?
- no, fotografię.. ale z tym nie ma nic.- zaczęłam. - wiem, wiele razy mówiła że nie ma się w co wtulić, w wieczory, więc postawiłabym na meeega miśka, nagle poczułam Hazze który chwyta mnie za rękę
- Mary! Szybko, zdążymy. - krzyknął, abyśmy zdążyli przebiec przez migające zielone światło.
Czułam się w siódmym niebie. Po przejściu na drugą stronę puścił moją dłoń, i wyglądał na ciut speszonego.
-Wejdźmy tutaj. - zaproponował
Wyszliśmy ze sklepu bardzo zadowoleni, ten misiek był gdzieś jego wielkości, nie wiedziałam że są takie.
***
Wrócili..
-Gdzie byliście? - uniosłam głos, lecz gdy zobaczyłam wielkiego miśka zatkało mnie. - To dla mnie?
-Tak od naszej szóstki.
-Będę wam wdzięczna do końca życia, to moje najlepsze urodziny.
-To dopiero początek, nie koniec atrakcjii. - ucieszył się Zayn
Kiedy powiedzieli mi że będzie impreza czułam się jeszcze lepiej. Przyjaciółka pociągnęła mnie ze słowami, że musimy się przygotować, wróciłyśmy do domu.
Dotarliśmy na dyskotekę.
Usiedliśmy w półokrągłym stoliku. Nogi same chodziły mi w rytm muzyki. Boo Bear wytargał mnie na parkiet, a reszta narazie 'oszczędzała siły'.
Wygłupialiśmy się półtorej godziny z Marchewą, Liamem, Zaynem. Musiałam usiąść. Zwątpiłam, kiedy puścili piosenkę "Just the way you are". Niall patrząc na mnie mnie wstał, wziął głęboki wdech i podszedł do mnie z propozycją tańca. Poszliśmy. Ku mojemu zaskoczeniu Malik poprosił Mary, nie chciał chyba żeby siedziała sama, bo Harry, Louis i Liam tańczyli w kółeczku. Szepnęłam blondynowi na ucho, że dziękuję im za wszystko, wspaniałe urodziny i ogólnie za te kilka dni.  Odpowiedział:
- To my ci dziękujemy. Gdybyście nie przyjechały nic by się nie działo. - przytuliłam go, a ten zaczął śpiewać z taśmą. Kiedy się skończyło usiedliśmy i zamówiliśmy coś do picia. Była masa ludzi więc trzeba było troszkę poczekać. Zamówiłam sok ananasowy, Loui z marchewek, Liam z Zaynem jakiegoś drinka, a Mary z Loczkiem coś pod kolor żółty i zielony. Wolałam nie pytac co to jest.
Wygłupialiśmy się tak że ochrona podeszła do nas, z myślą że Marchewa jest pijany, a nic nie pił.
Zatkało ich gdy nie miał nic we krwi. Podjadając marchewkę zaczął się śmiać. A ci tylko powiedzieli:
-Odstaw marchewki..
Marina rozmawiała się cały czas z lokowatym kolegą. Wyciagnęłam Zayna na parkiet, żeby się nie zadręczał. Na drugi dzień postanowiłam z nim porozmawiać. Weszliśmy do pokoju i zaczął mówić:
-Wiem że znamy się krótko i wogóle, ale spodobała mi się twoja przyjaciółka. Znasz to uczucie, gdy zakochasz się w kimś, a on tego nie zauważa?
-Znam, uwierz mi.
-Ona tak dobrze czuje się w jego towarzystwie, patrzy mu w oczy, nie chce im tego psuć.
-Wiesz? Powinieneś dowiedzieć czegoś więcej na temat tego co ich łączy, nie wiem dawać jej jakieś sygnały, że coś do niej czujesz, a może wszystko się ułoży. A jak z nim będzie to trzeba uszanować takie decyzje. Nic na to nie poradzimy.
-Jesteś wspaniała, naprawdę.
Pierwszy raz zobaczyłam takiego Zayna. Spojrzałam mu w te jego czekoladowe oczy i rozczochrałam włosy.
- Co to za klub dyskusyjny? - wtargnął nam do pokoju Liam
-A co? chcesz się załapać?
-Nie, narazie nie mam problemu, ale jak coś to wiem gdzie cię szukać.- odpowiedział
Uderzyłam go poduszką, krzyknął i przybiegł do pokoju Louis z tekstem : - Superman is here!
No i zaczęło się, dosłowniej bitwa na poduszki. Byłam z Liamem na Zayna i Marchewe.
Ciężko było. Przestali jak któryś rzucił poduszkę w moim kierunku, że spadłam za łóżko z krzykiem, jakbym coś złamała.Podeszli do mnie i rzuciłam ździwionemu Malikowi poduszką w twarz.
-widzę, że jednak nic ci nie jest.
- nie było i nie jest
-no nie wiem czy nie jest, wiesz choroba psychiczna jest nie uleczalna.
-taa i kto to mówi. - odpowiedziałam
- ja mam uprawnienia do takiego zachowania. - rzucił Boo Bear
Przylazł Niall, oczywiście coś jadł. I zapytał czy cos go ominęło.
-Jeszcze raz dziękuję za wczorajszy dzień. - powiedziałam i przytuliłam każdego z nich z osobna. Łącznie z Harrym który siedział na kanapie w salonie na dole. Nie wiedział o co chodzi.
Dołaczyła do nas Mary i postanowiliśmy połazić po mieście.
Zauważyliśmy jednego z gwardii królewskiej.
podeszliśmy do niego i zaczęły się wygłupy. Jednak ten pan  w śmiesznej czapce nie zareagował.


Zrobiliśmy kilka fotek, daliśmy mu spokój i podeszliśmy do drugiego.
Ja nie potrafiłabym tak ustać, nawet minuty.
Zapewne zaczełabym się śmiać. Po czasie Loui darował im tą męczarnie.
Chłopcy mieli mieć spotkanko z fanami, zaproponowali nam żebyśmy poszły z nimi, nie byłyśmy początkowo zachwycone.
- A co jeśli będą się pytać kim jesteśmy?- zapytałam - nie chce żeby pomysleli że jesteśmy parą albo coś, jak tak nie jest.
- Jesteście naszymi przyjaciółkami.
-ok, może być. - zgodziła się brunetka
Chłopcy mieli rozdawać  autografy więc mogłam porobić zdjecia. Pokaże pod koniec.
Ujrzałam tlyko tłum fanek, przez który musieliśmy przejść, gdyby nie ochrona to nie wiem jakbym przeżyła. Ludzie początkowo nas nie zauważyli, znaczy mnie i Mary, poczatkowo oczywiście bo Loui musiał cos zrobić żeby nas ujrzeli. Przybiegł do nas, chwycił za ręce i pociagnął w strone stolika gdzie siedzieli. I posadził u siebie na kolanach.
Wtedy wszyscy kierowali swój wzrok na nas.
Nie obyło się bez telewizji.
-Kto to jest? - zapytała reporterka
-Nasze dobre przyjaciółki. - odpowiedział Nialler
Uśmiechnęłam się do niego. Był okropny gwar, krzyki, wrzaski, płacze. Nie wiem jak chłopaki to wytrzymują, ale szacun dla nich. Kiedy skończyła się już ta męczarniabyło dosyć ciemno, poszliśmy po lody, usiedliśmy nad rzeką wpatrując się w księżyc, było bezchmurnie.  Gwiazdy zaczeły pojawiać się jedna po drugiej.
- Jak tu pięknie. - odezwała się Marina
-Ośmielę się z tobą zgodzić.- dodał Liam
- Tak, Londyn noca jest piękny. - potwierdziłam. Zayn patrzył w gwiazdy wiedziałam o czym myśli, ale nie mogłam się odzywać. Harry za to był coraz blizej Mary, co jej prawdopodobnie odpowiadało. Położyłam głowę na ramieniu Nialla. Louis się wtrącił:
Nie chciałbym nikomu przeszkadzać, ale chyba czas na nas. Zrobiło się chłodno, blondyn dał mi swoja bluzę, której zapomniałam mu oddać, a sam mi nie przypomniał. Musiałam się wybrac do niego na drugi dzień.
Dwa Zdjecia z tego dnia:



wtorek, 28 lutego 2012

Rozdział 3

Nie mogłam zasnąć tej nocy, Mary wręcz przeciwnie. Rano obudziłam się wcześniej i zeszłam na dół.
- Wcześnie wstałaś, stało się coś?- dobiegł mnie głos z kuchni
-Nie- uśmiechnęłam się - Chłopcy zaprosili nas dzisiaj na obiad i zakupy.
-No, no, no- wyjrzała zza ściany ciotka
-To zwykłe spotkanie, chcą nam tylko pokazać miasto.- ciągnęłam
-Więc tak się to teraz nazywa.
Spojrzałam na nich z lekceważeniem, porwałam kanapkę i wróciłam do Mariny, która była w łazience. Szepnęłam po cichu że sobie poczekam, a przyjaciółce powiedziałam że zrobię śniadanie.
Ogarnęłam się, i dołączyłam do Mary która ruszała się w rytmie What Makes You Beautiful.
Po dwóch godzinach zapukał zespół, w komplecie.
Niestety wujek otworzył.
-Witamy!- powiedzieli równo
-Cześć, przyszliście porwać nasze dziewczyny?
-Nie nazwałbym tego porwaniem, choociaż- zamyślił się Louis
-Tak z pewnością.
-Dobra wystarczy, chodźmy już- dodałam, popchałam wszystkich, i zamknęłam drzwi
-Więc gdzie pierwsze? - odezwała się Mary
-Obiad!- szybko odpowiedział Nialler, a reszta dodała:
-Ale nowość, tylko dziewczyny wiecie... Horan wybiera obiad i nie polecam się kłucić.
-Zaryzykuję- odparłam
Dotarliśmy do małej knajpki, która była podobno najlepsza według blondyna.
-No więc może...- zaczął Hazza
-Coś meksykańskiego-  Mary i uśmiechnęła się do Loczka
-Bardzo dobry wybór - zgodził się Liam.
Zaczęliśmy jeść chociaż co chwilę przerywałam, moim nie kontrolowanym napadem śmiechu, a wszystko przez Louisa i Harry'ego, którzy udawali zakochanych, Marchewa karmił Hazze i wzajemnie. Cali oni.
-Przestańcie, ona udusi się za chwile. - odrzekł Zayn po czym spojrzał na brunetkę z miną żeby coś powiedziała, ktoś jednak odpowiedział, lecz to nie była ona tylko Loui
-Nie przerywaj naszej randki!
Tym razem przyjaciółka do mnie dołączyła i śmiałyśmy się, dobrze że nikogo nie było oprócz nas. Gdy jakimś cudem zjadłam, Zayn z Liamem wstali i krzyknęli, że nastała pora na zakupy.
-Yeah- poparła Mary
-Pierwsze coś dla was, a potem my, hurra - cieszył się Liam
Weszliśmy do wielkiej galerii, którą chłopcy określili jako najmniejszą w Londynie.
Przymierzyłyśmy chyba wszystkie ubrania jakie były, są bardzo wybredni.
-Bluzki w paski nawet nie będę przymierzała- oznajmiłam
- I tak nie wiem czy byś taką znalazła bo Boo Bear wszystkie wykupił.- zaśmiał się Harry a ja z zaciekawieniem spojrzałam na Marchewe, który ciągle krzyczał : Superman is here!
Wkońcu wybrałyśmy odpowiedni strój który spodobał się wszystkim (Marina, Julie)

-Więc czas na was. - ucieszyłam się z Mary
Liam chciał koszulę i trzeba było mu pomóc wybrać kolor. Postawiliśmy na niebieską kratę.
Z Zaynem nie było problemów. Zakupił czerwoną bejsbolówkę, Louis niebieską koszulkę z supermana.
Najgorzej było z Harrym, sam nie wie czego chce. Ale kupił : fioletową koszulkę, garnitur i koszulkę.
Wracaliśmy do domu, kiedy przechodziła obok nas kobieta,na moje oko po czterdziestce. Loui ją zatrzymał, i zaczął krzyczeć:
-Cooo?!!!? Nie możliwe, jak tak można ja się pytam?! Nie może pani chodzić w bluzce w paski, nikt nie może oprócz mnie!!- klęknął na środku miasta, podniósł ręce, i dalej wrzeszczał, my nie mogliśmy się powstrzymać od śmiechu, kobieta odezwała się:
- Chłopcze, chyba masz gorączkę, idź do domu.
Harry podszedł do Marchewy, poklepał go po ramieniu i rzekł:
-Kochanie, chodźmy, nie przejmuj się . - Ta zmierzyła ich wzrokiem i mruknęła pod nosem: - Oj ta dzisiejsza młodzież.
Potem w pełni śmiechu odprowadzili nas do domu. To był cudowny dzień. Wróciłam padnięta.




No tak 3 rozdział, nastepny nie wiem kiedy wyjdzie, bo nie piszę tak strasznie do przodu, chyba że mam wene. ;**

poniedziałek, 27 lutego 2012

Rozdział 2

 Po dłutrwałej podróży dotarliśmy na miejsce. Londyn na żywo jest jeszcze piękniejszy. Strasznie spodobało nam się w Anglii. Kiedy rozpakowałyśmy się w domu wujaszka, postanowiłyśmy z Mariną trochę po spacerować. Do spotkania z chłopcami miałyśmy jeszcze czas. Poszłyśmy pod Big Bena, oglądnęłyśmy go dokładnie, kilka zdjęć i nastała pora wrócenia do domu. Wkońcu trzeba przygotować się do wielkiego spotkania.


***
W tym samym czasie...


-Harry! Ubierz się, przestraszysz je!- krzyknął Liam, stojąc przed prawie nagim Loczkiem
-Spokojnie, spokojnie, mam dużo czasu.
-Nie mogę się doczekać...- szepnął Zayn
-No tak, mam nadzieję że lubią jeść.- dodał Nialler, zajadając kanapkę. - Gdzie Loui wogóle?
-Sprząta? - prychnął Liam, na to słowo wszyscy wybuchli śmiechem. - Pewnie bierze prysznic.
Miał rację Boo Bear był w łazience nucąc piosenkę "One Thing"
***


Po godzinie wyszłyśmy, wujek oczywiście wymigał się. Tym razem twierdząc że musi iśc do sklepu po coś ważnego. Dał nam adres, pożegnałam go słowami że jak nie wrócimy, zgubimy albo coś innego to wszystko przez niego. Lecz nie za bardzo się tym przejął. Dotarłyśmy..
Zapukałam w drzwi dużego białego domu. Na szczęście otworzył tata Marchewy.
- Dzień Dobry!- powiedziałyśmy z Mary
-Witam was, prawdę mówiąc chłopcy nie mogli się was doczekać, Louis nawet wziął prysznic.- szepnął co ten usłyszał i przyszedł do nas
- No to ja idę do siebie, żegnam. Pożegnał nas ojciec najstarszego z nich.
- Hej, zapraszam was dalej, a mojego ojczulka nie słuchajcie gada głupoty.
Reszta grupy siedziała na kanapie, ujrzeli nas i podążyli w naszym kierunku
-Cześć, jestem Julie - oznajmiłam i podałam rękę Niallowi
-To ja mogę być Romeo.. jesli ze chcesz- zmieszał się blondyn
-Zobaczymy, zobaczymy - uśmiechnęłam się i poszłam do reszty zespołu.
Do Mariny podszedł Harry. Trochę się zawstydziła, gdyż mądry Hazza zamiast cokolwiek powiedzieć gapił się w nią. Na szczęście Liam uratował jej życie i uderzył go lekko w policzek. Wszyscy wpadli w śmiech.
-Hej jestem Liam, chociaż wy nas znacie,
-Hejka, Marina.
-Może usiądziemy?- Zaproponował Zayn, i wszyscy się zgodzili.
Liam rzekł że kocha Polskę.
- Polska Ciebie również. - oświadczyła przyjaciółka,  a Liam przybił piątkę Hazzie
- O co chodzi? Jeśli można wiedzieć?! - grzecznie zapytałam
- Nooo boo kolesiom  chodzi o to że chcieliby jechać do Polski.
Z wami, tak prywatnie, bez żadnych koncertów.- wydusił wkońcu Louis
- No tak, my i wy - dodał Malik
Przyjaciółka jednak wtrąciła mu się w zdanie: - Hola, hola.. dopiero przyjechałyśmy i już mamy wracać? W żadnym wypadku, chce zwiedzić miasto.
-Ma rację- potwierdziłam
Oczywiście u Nialla nie odbyło by się bez stwierdzenia, że możemy iść jutro na obiad. A reszta oświadczyła, iż możemy iśc z nimi na zakupy, po obiedzie. Zgodziłysmy się, nie było wyboru, i wkońcu fajna zabawa będzie.
Dałam im adres do wujka i powiedzieli że przyjdą po nas koło 14.
Zrobiło się późno, wstałyśmy, pożegnałyśmy się i ruszyłyśmy w stronę domu.


No ciekawa jestem czy się bd podobało. Mam nadzieję że tak.

Bohaterowie

Ta rudowłosa dziewczyna o niebieskich oczach, to ja Juliet Moore. Mam 16 lat, mieszkam z rodziną w Polsce. Pewnie zastanawiacie się, skąd u mnie to zagraniczne nazwisko. Otóż, urodziłam się na południu Anglii, lecz nigdy nie widziałam Londynu.. Gdy miałam 12 lat, mama postanowiła że wrócimy do jej rodzinnej Polski. O moim ojcu mało wiem, tylko tyle ,że miał wypadek samochodowy, gdzieś w Niemczech. Jestem z Mariną w klasie, kocham muzykę (One Direction), dyskoteki, i rzadko rozstaję się z aparatem fotograficznym. W Londynie bardzo polubię Louisa jednak Nialla bardziej, przykro mi Marchewa.


Marina Davies- Brunetka z czekoladowymi oczyma, także mieszka z Polsce. Moja prawdziwa przyjaciółka. Praktycznie się nie kłucimy, a jak coś to są to tylko małe sprzeczki, mogę z nia porozmawiać zawsze , i jak robię coś głupiego wiem że oberwę poduszką. Za co jestem jej wdzięczna, i jak się przekonałam z moich 'przyjaciół' ona nigdy mnie nie zostawiła, jest przy mnie. Ma zabawną osobowość, potrafi znaleźć wspólny język z chłopakami. Tak jak ja kocha 1D. W Anglii zwrócli na nią swoją uwagę Harry, nie będzie tego początkowo zauważać. Ale wszystko może się zmienić..




 

Niall Horan- w trzech słowach?
Kocha- jedzenie, spanie i pierdzenie. Tak, naprawdę.
Słodki blondyn z niewalającym niebieskim spojrzeniem.
Śmieje się dosłownie ze wszystkiego, i uwielbia się przytulać.
Gra na gitarze. Zawsze śpiewa pod prysznicem.
Nie polecam zjadać ostatniego chipsa w jego towarzystwie chyba że chcesz stracić rękę.







Louis Tomlinson (Marchewa, Boo Bear) Najlepiej dogaduje się z Harrym.
Kocha marchewki, kolorowe spodnie.
Nie nosi skarpetek chyba że już koniecznie musi.
Jak to mówi? Dzień bez zjedzenia marchewki to dzień stracony. haha
Jego ulubiony zwrot to: Superman is here!





Harry Styles (Loczek, Hazza) Uwielbia koty.
Tak jak chodzenie bez ubrań.
Nigdy nie rozumie żartu, kiedy słucha go poraz pierwszy.
Panicznie boi się kolejek górskich.
Mieszka wraz z chłopcami w ich wspólnym domu. Wpadnie mu w oko Marina. Chociaż temu mistrzowi flirtu będzie ciężko. Czy mu się uda? Zobaczymy.







Zayn Malik (Dj Malik) Pół pakistańczyk.
Bardzo uprzejmy i pomocny.
Lubi sobie pospać i ciężko go obudzić.
Jego ulubione powiedzonko: Vas Happenin?
Sądzi że byłby bardzo opiekuńczym chłopakiem.
Kocha książki z serii Harry Potter.
O jego kontaktach z Mary będzie mało wiadomo. Początkowo..



 


Liam Payn- Strasznie opiekuńczy i romantyczny.
Masz problem? Idź do niego, napewno ci pomoże.
Panicznie boi sie łyżeczek, co nam nie pzeszkadza.
Gra w kosza.
Nie pije alkoholu, co chłopcy przynajmniej cali dotrą do domu, gdy są lekko pijani.

niedziela, 26 lutego 2012

Rozdział 1

   Słuchałam muzyki, kiedy mama weszła do pokoju oświadczyć mi, że odbędzie się 'mały' zjazd rodzinny. Zgodziłam się jechać. Moja rodzinka jest tak zwariowana że nie można się nudzić. Na ostatnim takim spotkaniu babcia z bratem, i wujkiem tak huśtali na dużej drewnianej huśtawce, że rozwalili ją i polecieli na ziemie, a wraz z nimi cała huśtawka, chociaż już bym jej tak nie nazwała. Od razu wszyscy zaczęli się śmiać, po czym przybiegł kuzyn z krzykiem, że ich zaskarży.
Fajną będziecie mieć teraz opinie o mojej rodzinie.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce przez godzinę się nudziłam. Wstałam żeby się przejść, lecz usłyszałam znajome głosy z tv. Od razu wiedziałam kto to był. Poleciałam do pokoju i ujrzałam mamy wujka oglądającego akurat lecący teledysk "one thing".
Zaczęłam śpiewać, skakać, ogólnie wariować. Dziwnie się na mnie patrzył, lecz się nim nie przejmowałam.
-Znasz ich? - zapytał
-No ba że znam, dziwne byłoby ich nie znać.
-A co byś powiedziała na małe spotkanko z nimi?
Spojrzałam na niego z zaciekawieniem, i kazałam mu dokończyć.
-Koleguję się z tatą Louisa, więc jeśli chcesz mogę zadzwonić i zapytać czy chłopcy mają czas.
-Oczywiście że chce!! - krzyknęłam z radością
-Wystarczy jedno słowo twojej mamy i jedziemy.
Poleciałam do mamuśki, która od razu się zgodziła, wie jak za nimi szaleje, chociaż nie miała wyboru, musiała się zgodzić. Wróciłam do wujka z pytaniem:
-A mogłabym wziąśc ze sobą jedną koleżankę ze sobą?
-Miejsce się znajdzie, więc tylko od niej to zależy i od jej rodziców.
Przytuliłam go i natychmiast poleciałam do Mariny. Zaczęłam walic jej po drzwiach. Nagle usłyszałam jej głos.
-No idę, idę, pali się?!
- Taak!
Otworzyła i bez słowa wyjaśnienia pobiegłam do rodziców brunetki. Stałam zadyszana i próbowałam im wszystko wyjaśnić:
-Mogłaby Mary jechać ze mną do Anglii? Nie będziemy tam długo.. jedziemy z moją rodziną także nie ma się o co martwić, i nie będzie przeszkadzać. Na co oni odparli:
-Dobrze, jeśli ona tego chce to oczywiście.
-Słyszałaś? Pakuj walizki!- krzyknęłam, ale ta stała wryta w ziemię z niedowierzeniem na twarzy.
-Jak tu wrócę masz być gotowa do wyjazdu. I wrócę tu, nie żartuję.Masz godzinę. Tik tak, tik tak - powiedziałąm groźnie
Zostawiłam ją i sama ruszyłam spakować się. Cięzko mi było wszystko spakować, a tym bardziej wyjść z domu. Mary była już gotowa. Kiedy zapakowaliśmy się do wielkiego samochodu, dalej nie wierzyłam w to co się dzieje i co chwilę dziękowałam rodzince za wszystko. I nadszedł czas na wyjaśnienie wszystkiego Marinie, bo przecież nie powiedziałam jej jeszcze że będzie rozmawiała z najbardziej rozpoznawalnym zespołem na świecie.
-No więc... wiem że kochasz chłopców z One Direction.- przerwałam na chwilę
-No i ...- zaczął wujek
-Nie przerywaj mi!!!-krzyknęłam
-I spotkamy się z chłopcami u Marchewy w domu, wujek zna jego ojca- w tym momencie zobaczyłam jej wielkie oczy, jednak nie komentowałam i ciągnęłam dalej. -I znaleźli dla nas czas, podobno też chcą nas poznać, jednak mam nadzieję, że Harry oszczędzi nam widoków i nie będzie paradował nago...

No cóż dopiero zaczynam, ale mam nadzieję że się komuś spodoba.
Postaram się jak najszybciej dodac nową notkę.