środa, 29 lutego 2012

Rozdział 4

  Następny dzień zapowiadał się równie przyjemnie. Chciałyśmy zrobić chłopcom niespodziankę, pozbierałyśmy się po siódmej, szok. I poleciałyśmy do ich domu, obmyślając plan. Dotarłyśmy. Zaczęłam wali po drzwiach  krzyczeć o szybką pomoc. Usłyszałyśmy krzyki, i jakby stado słoni leciało po schodach.
-Vas happenin?! - krzyknął Zayn, reszta zadyszana dotarła do niego. My z Mary nie mogłyśmy wytrzymać ze śmiechu.
-Yyy, pomyślimy nad jakąś karą, która je spotka za wybudzenie mnie ze snu- mrunął Harry
-To może posprzątamy i zrobimy wam śniadanie. - zaproponowałam
-Zgoda
Usiedliśmy wszyscy do stołu, kiedy już jakoś posprzątałyśmy ten 'porządek' który mieli w domu.
Zadzwonił mi telefon, poszłam do kąta i zsunęłam się na ziemie.
-Halo? O hej mamo... co?...a dziękuję.. u nas ok.. spoko... do usłyszenia, jeszcze raz dzięki.
Dołączyłam do reszty.
-Kto to?- zapytał Liam
-Mama
-Sprawdza cię?
-Nie, nie, nic takiego
Marina spojrzała w telefon, zatkało ją i patrzyła na mnie, a ja nie zbyt wiedziałam o co chodzi.
- Wszystko ok Mary? - spytał Loui
-Julie przepraszam! Jak mogłam zapomnieć, wybacz mi.
-O co chodzi? - powtórzył pytanie Hazza
-Jaka dzisiaj data? - zapytała
-4 lipca- westchnął Liam
- No właśnie, nasza Juliet ma 17 urodziny.
-Aaa to o to ci chodzi- stwierdziłam
-I nic nam nie powiedziałaś?! - wstał Zayn
-Nalepa na Julie!! - krzyknął Niall i wszyscy rzucili się w moim kierunku.
Kiedy już wszyscy ze mnie zeszli zorientowałam się że nie ma Mary i Loczka
-Gdzie jest..? - zaczęłam i przerwał mi blondyn
- Marchewka? To Louis zjadł
-Nie, gdzie jest Marina Davies i Harry Styles!!
- nie wiem może w kuchni.- próbowali mnie zmylić
***
-To co Julka lubi?
- no, fotografię.. ale z tym nie ma nic.- zaczęłam. - wiem, wiele razy mówiła że nie ma się w co wtulić, w wieczory, więc postawiłabym na meeega miśka, nagle poczułam Hazze który chwyta mnie za rękę
- Mary! Szybko, zdążymy. - krzyknął, abyśmy zdążyli przebiec przez migające zielone światło.
Czułam się w siódmym niebie. Po przejściu na drugą stronę puścił moją dłoń, i wyglądał na ciut speszonego.
-Wejdźmy tutaj. - zaproponował
Wyszliśmy ze sklepu bardzo zadowoleni, ten misiek był gdzieś jego wielkości, nie wiedziałam że są takie.
***
Wrócili..
-Gdzie byliście? - uniosłam głos, lecz gdy zobaczyłam wielkiego miśka zatkało mnie. - To dla mnie?
-Tak od naszej szóstki.
-Będę wam wdzięczna do końca życia, to moje najlepsze urodziny.
-To dopiero początek, nie koniec atrakcjii. - ucieszył się Zayn
Kiedy powiedzieli mi że będzie impreza czułam się jeszcze lepiej. Przyjaciółka pociągnęła mnie ze słowami, że musimy się przygotować, wróciłyśmy do domu.
Dotarliśmy na dyskotekę.
Usiedliśmy w półokrągłym stoliku. Nogi same chodziły mi w rytm muzyki. Boo Bear wytargał mnie na parkiet, a reszta narazie 'oszczędzała siły'.
Wygłupialiśmy się półtorej godziny z Marchewą, Liamem, Zaynem. Musiałam usiąść. Zwątpiłam, kiedy puścili piosenkę "Just the way you are". Niall patrząc na mnie mnie wstał, wziął głęboki wdech i podszedł do mnie z propozycją tańca. Poszliśmy. Ku mojemu zaskoczeniu Malik poprosił Mary, nie chciał chyba żeby siedziała sama, bo Harry, Louis i Liam tańczyli w kółeczku. Szepnęłam blondynowi na ucho, że dziękuję im za wszystko, wspaniałe urodziny i ogólnie za te kilka dni.  Odpowiedział:
- To my ci dziękujemy. Gdybyście nie przyjechały nic by się nie działo. - przytuliłam go, a ten zaczął śpiewać z taśmą. Kiedy się skończyło usiedliśmy i zamówiliśmy coś do picia. Była masa ludzi więc trzeba było troszkę poczekać. Zamówiłam sok ananasowy, Loui z marchewek, Liam z Zaynem jakiegoś drinka, a Mary z Loczkiem coś pod kolor żółty i zielony. Wolałam nie pytac co to jest.
Wygłupialiśmy się tak że ochrona podeszła do nas, z myślą że Marchewa jest pijany, a nic nie pił.
Zatkało ich gdy nie miał nic we krwi. Podjadając marchewkę zaczął się śmiać. A ci tylko powiedzieli:
-Odstaw marchewki..
Marina rozmawiała się cały czas z lokowatym kolegą. Wyciagnęłam Zayna na parkiet, żeby się nie zadręczał. Na drugi dzień postanowiłam z nim porozmawiać. Weszliśmy do pokoju i zaczął mówić:
-Wiem że znamy się krótko i wogóle, ale spodobała mi się twoja przyjaciółka. Znasz to uczucie, gdy zakochasz się w kimś, a on tego nie zauważa?
-Znam, uwierz mi.
-Ona tak dobrze czuje się w jego towarzystwie, patrzy mu w oczy, nie chce im tego psuć.
-Wiesz? Powinieneś dowiedzieć czegoś więcej na temat tego co ich łączy, nie wiem dawać jej jakieś sygnały, że coś do niej czujesz, a może wszystko się ułoży. A jak z nim będzie to trzeba uszanować takie decyzje. Nic na to nie poradzimy.
-Jesteś wspaniała, naprawdę.
Pierwszy raz zobaczyłam takiego Zayna. Spojrzałam mu w te jego czekoladowe oczy i rozczochrałam włosy.
- Co to za klub dyskusyjny? - wtargnął nam do pokoju Liam
-A co? chcesz się załapać?
-Nie, narazie nie mam problemu, ale jak coś to wiem gdzie cię szukać.- odpowiedział
Uderzyłam go poduszką, krzyknął i przybiegł do pokoju Louis z tekstem : - Superman is here!
No i zaczęło się, dosłowniej bitwa na poduszki. Byłam z Liamem na Zayna i Marchewe.
Ciężko było. Przestali jak któryś rzucił poduszkę w moim kierunku, że spadłam za łóżko z krzykiem, jakbym coś złamała.Podeszli do mnie i rzuciłam ździwionemu Malikowi poduszką w twarz.
-widzę, że jednak nic ci nie jest.
- nie było i nie jest
-no nie wiem czy nie jest, wiesz choroba psychiczna jest nie uleczalna.
-taa i kto to mówi. - odpowiedziałam
- ja mam uprawnienia do takiego zachowania. - rzucił Boo Bear
Przylazł Niall, oczywiście coś jadł. I zapytał czy cos go ominęło.
-Jeszcze raz dziękuję za wczorajszy dzień. - powiedziałam i przytuliłam każdego z nich z osobna. Łącznie z Harrym który siedział na kanapie w salonie na dole. Nie wiedział o co chodzi.
Dołaczyła do nas Mary i postanowiliśmy połazić po mieście.
Zauważyliśmy jednego z gwardii królewskiej.
podeszliśmy do niego i zaczęły się wygłupy. Jednak ten pan  w śmiesznej czapce nie zareagował.


Zrobiliśmy kilka fotek, daliśmy mu spokój i podeszliśmy do drugiego.
Ja nie potrafiłabym tak ustać, nawet minuty.
Zapewne zaczełabym się śmiać. Po czasie Loui darował im tą męczarnie.
Chłopcy mieli mieć spotkanko z fanami, zaproponowali nam żebyśmy poszły z nimi, nie byłyśmy początkowo zachwycone.
- A co jeśli będą się pytać kim jesteśmy?- zapytałam - nie chce żeby pomysleli że jesteśmy parą albo coś, jak tak nie jest.
- Jesteście naszymi przyjaciółkami.
-ok, może być. - zgodziła się brunetka
Chłopcy mieli rozdawać  autografy więc mogłam porobić zdjecia. Pokaże pod koniec.
Ujrzałam tlyko tłum fanek, przez który musieliśmy przejść, gdyby nie ochrona to nie wiem jakbym przeżyła. Ludzie początkowo nas nie zauważyli, znaczy mnie i Mary, poczatkowo oczywiście bo Loui musiał cos zrobić żeby nas ujrzeli. Przybiegł do nas, chwycił za ręce i pociagnął w strone stolika gdzie siedzieli. I posadził u siebie na kolanach.
Wtedy wszyscy kierowali swój wzrok na nas.
Nie obyło się bez telewizji.
-Kto to jest? - zapytała reporterka
-Nasze dobre przyjaciółki. - odpowiedział Nialler
Uśmiechnęłam się do niego. Był okropny gwar, krzyki, wrzaski, płacze. Nie wiem jak chłopaki to wytrzymują, ale szacun dla nich. Kiedy skończyła się już ta męczarniabyło dosyć ciemno, poszliśmy po lody, usiedliśmy nad rzeką wpatrując się w księżyc, było bezchmurnie.  Gwiazdy zaczeły pojawiać się jedna po drugiej.
- Jak tu pięknie. - odezwała się Marina
-Ośmielę się z tobą zgodzić.- dodał Liam
- Tak, Londyn noca jest piękny. - potwierdziłam. Zayn patrzył w gwiazdy wiedziałam o czym myśli, ale nie mogłam się odzywać. Harry za to był coraz blizej Mary, co jej prawdopodobnie odpowiadało. Położyłam głowę na ramieniu Nialla. Louis się wtrącił:
Nie chciałbym nikomu przeszkadzać, ale chyba czas na nas. Zrobiło się chłodno, blondyn dał mi swoja bluzę, której zapomniałam mu oddać, a sam mi nie przypomniał. Musiałam się wybrac do niego na drugi dzień.
Dwa Zdjecia z tego dnia:



1 komentarz: