wtorek, 28 lutego 2012

Rozdział 3

Nie mogłam zasnąć tej nocy, Mary wręcz przeciwnie. Rano obudziłam się wcześniej i zeszłam na dół.
- Wcześnie wstałaś, stało się coś?- dobiegł mnie głos z kuchni
-Nie- uśmiechnęłam się - Chłopcy zaprosili nas dzisiaj na obiad i zakupy.
-No, no, no- wyjrzała zza ściany ciotka
-To zwykłe spotkanie, chcą nam tylko pokazać miasto.- ciągnęłam
-Więc tak się to teraz nazywa.
Spojrzałam na nich z lekceważeniem, porwałam kanapkę i wróciłam do Mariny, która była w łazience. Szepnęłam po cichu że sobie poczekam, a przyjaciółce powiedziałam że zrobię śniadanie.
Ogarnęłam się, i dołączyłam do Mary która ruszała się w rytmie What Makes You Beautiful.
Po dwóch godzinach zapukał zespół, w komplecie.
Niestety wujek otworzył.
-Witamy!- powiedzieli równo
-Cześć, przyszliście porwać nasze dziewczyny?
-Nie nazwałbym tego porwaniem, choociaż- zamyślił się Louis
-Tak z pewnością.
-Dobra wystarczy, chodźmy już- dodałam, popchałam wszystkich, i zamknęłam drzwi
-Więc gdzie pierwsze? - odezwała się Mary
-Obiad!- szybko odpowiedział Nialler, a reszta dodała:
-Ale nowość, tylko dziewczyny wiecie... Horan wybiera obiad i nie polecam się kłucić.
-Zaryzykuję- odparłam
Dotarliśmy do małej knajpki, która była podobno najlepsza według blondyna.
-No więc może...- zaczął Hazza
-Coś meksykańskiego-  Mary i uśmiechnęła się do Loczka
-Bardzo dobry wybór - zgodził się Liam.
Zaczęliśmy jeść chociaż co chwilę przerywałam, moim nie kontrolowanym napadem śmiechu, a wszystko przez Louisa i Harry'ego, którzy udawali zakochanych, Marchewa karmił Hazze i wzajemnie. Cali oni.
-Przestańcie, ona udusi się za chwile. - odrzekł Zayn po czym spojrzał na brunetkę z miną żeby coś powiedziała, ktoś jednak odpowiedział, lecz to nie była ona tylko Loui
-Nie przerywaj naszej randki!
Tym razem przyjaciółka do mnie dołączyła i śmiałyśmy się, dobrze że nikogo nie było oprócz nas. Gdy jakimś cudem zjadłam, Zayn z Liamem wstali i krzyknęli, że nastała pora na zakupy.
-Yeah- poparła Mary
-Pierwsze coś dla was, a potem my, hurra - cieszył się Liam
Weszliśmy do wielkiej galerii, którą chłopcy określili jako najmniejszą w Londynie.
Przymierzyłyśmy chyba wszystkie ubrania jakie były, są bardzo wybredni.
-Bluzki w paski nawet nie będę przymierzała- oznajmiłam
- I tak nie wiem czy byś taką znalazła bo Boo Bear wszystkie wykupił.- zaśmiał się Harry a ja z zaciekawieniem spojrzałam na Marchewe, który ciągle krzyczał : Superman is here!
Wkońcu wybrałyśmy odpowiedni strój który spodobał się wszystkim (Marina, Julie)

-Więc czas na was. - ucieszyłam się z Mary
Liam chciał koszulę i trzeba było mu pomóc wybrać kolor. Postawiliśmy na niebieską kratę.
Z Zaynem nie było problemów. Zakupił czerwoną bejsbolówkę, Louis niebieską koszulkę z supermana.
Najgorzej było z Harrym, sam nie wie czego chce. Ale kupił : fioletową koszulkę, garnitur i koszulkę.
Wracaliśmy do domu, kiedy przechodziła obok nas kobieta,na moje oko po czterdziestce. Loui ją zatrzymał, i zaczął krzyczeć:
-Cooo?!!!? Nie możliwe, jak tak można ja się pytam?! Nie może pani chodzić w bluzce w paski, nikt nie może oprócz mnie!!- klęknął na środku miasta, podniósł ręce, i dalej wrzeszczał, my nie mogliśmy się powstrzymać od śmiechu, kobieta odezwała się:
- Chłopcze, chyba masz gorączkę, idź do domu.
Harry podszedł do Marchewy, poklepał go po ramieniu i rzekł:
-Kochanie, chodźmy, nie przejmuj się . - Ta zmierzyła ich wzrokiem i mruknęła pod nosem: - Oj ta dzisiejsza młodzież.
Potem w pełni śmiechu odprowadzili nas do domu. To był cudowny dzień. Wróciłam padnięta.




No tak 3 rozdział, nastepny nie wiem kiedy wyjdzie, bo nie piszę tak strasznie do przodu, chyba że mam wene. ;**

1 komentarz:

  1. Supeer,ale wiesz że mi łamiesz serce mówiąc że nie dodasz jutro? i musisz pisać w rozdziale dwa razy tyle bo nie wytrzymam ;(( /steal-heart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń