poniedziałek, 18 czerwca 2012

Uwaga!

 

Postanowiłam zawiesić bloga, nie wiem jak to długo potrwa.
Ale jakbym wymyśliła rozdział to napewno go tu zamieszczę.
Nie mam weny, patrzcie który to rozdział
Zaczełam pisać nowe opowiadanie. Serdecznie Zapraszam.

sobota, 16 czerwca 2012

Rozdział 45

Przez dwa dni siedziałam przy łóżku mamy w szpitalu, tylko na noc chodziłam do domu.
Nadszedł czas opuszczenia szpitala.
-Luke, hej. Idź do Louisa. Powiedział że nam pomoże i przyjedź z nim i Niallem po nas.
-Ok. Już idę.
-Wkońcu moge wyjść. W domu pewnie bałagan.
-Porządek! I mamo masz zakaz sprzątania przez następne kilka dni. Zalecenie lekarza. Pomożemy ci.
-Nie wiem jak to przeżyje.
-Trudno.
Lekarz przyszedł ją wypisać. Porozmawiali, gdy czekałyśmy na reszte aż przyjadą.
-O coś się głośno robi, pewnie idą.
Tak jak lekarz powiedział tak się stało. Weszli do sali. Wzięli walizkę mamy i weszliśmy do samochodu.
Mama zasnęła, więc wyszłam po cichu do chłopców.
Zayn dzwonił do Mariny.
- Hej Kochanie. Co robisz? Idziemy gdzieś?
- Nudzę się , możemy iść.
- To za 10 minut po Ciebie wpadnę, masz być gotowa.
- Spoko, już jestem gotowa tylko się przebiorę, wykąpie, wyprostuję włosy i się... wymaluję no. 
- No rzeczywiście jesteś gotowa, to ja jednak będę za dwie godziny.
- Niee. Możesz przyjść za to 10 minut. Żartowałam.
- Dobra, to prawie się wyrobisz do 20 minut. Więc dozobaczenia za 20 minut.
-Dobrze.
-Ona mnie wykończy. - powiedział do nas Zayn, gdy się rozłączył.
-Cała Mary.
-Czyli wy wychodzicie, to my sami pójdziemy do Milkshake City. - wyjaśniła El. Malik chwycił za komórkę.
-Zmiana planów. Przyjdź do nas jak się wyrobisz. Milkshake City czeka.
-Już biegnę.
Nie minęły 2 minuty a przyjaciółka była już w chłopców.
-Wooow!!
-Co wam jest?
-Co tak szybko?
-No bo no Milkshake City. Pppychaaa. Idziemy?! Idziemy?! Idziemy?!
-Już, tylko skoczę do ubikacji. - zniknęła Danielle.
Jacy debile z nich. Ale za to kochani debile.
Jak sobie pomyślę że za 5 dni do szkoły to mi się niedobrze robi. Ale może będzie fajnie.
Pewnie nie będę z Mariną w klasie bo ona się wybiera na językowy. Ja na fotografię.
I to jest najgorsze. Ale będziemy się widywać co 45 minut.

-Jestem, chodźmy. Julie parasol dla ciebie.
-Oo dziękuję. - Jak tu ładnie. - powiedziałam gdy weszlismy do środka. Nigdy tu nie byłam.
Kilka fanek rzuciło się na chłopców, ochronie ledwo udało się je zatrzymać.
-Dzień dobry co podać.
-Wasz specjał, o naszej nazwie 10 razy.  Tak dziesięć, Nick doszła do nas.
-Pycha!
-Wiemy Mary wiemy.
-Sporo tu ludu.
-Jak zawsze. Dlatego mało prywatności. Już nam zdjęcia robią. O wiele bardziej lubie kiedy Juliet nam zdjęcia robi chociaż onateż często z zaskoczenia.
-Dzieki Loczku.
-Spoko. - uśmiechnął się szeroko.
-Dzień dobry. Mogę autog..
-Oczywiście. - wyprostował się Lou.
-Nie od ciebie. Od niej. - pokazała palcem na El. Lou spojrzał na nas z rozchylonymi ustami.
Kiedy mała dziewczynka odeszła Loui zastanawiał się jak mogła nie chcieć od niego autografu tylko od jego dziewczyny. El to skomentowała:
-Trudno. Life is brutal. - wszyscy wybuchnęli śmiechem.






















Przepraszam wszystkich, dawno nie dodawałam, a tu jeszcze tak krótko. Nie mam weny, nie mam zbytnio czasu. Pochłonęło mnie to Euro, jak i Liga Światowa w siatkę. Stadion oszalał, meksykańska fala! Czyste szaleństwo!! ..
No dobra, wróćmy. Nie wiem czy ten blog jeszcze długo przetrwa patrzcie na numer rozdziału. Nie mam pomysłów.
Polecam i zapraszam do komentowania:
www.steal-heart.blogspot.com
http://www.unusual-direction.blogspot.com/
http://www.superhuman-is-here.blogspot.com/
http://www.love-was-such-an-easy-game-to-play.blogspot.com/

sobota, 9 czerwca 2012

Rozdział 44

Leżeliśmy zmęczeni po posiłku.
-Grzechem jest tak się najeść nie? - zaczęła Marina.
-Może.. Ale dobre było trzeba przyznać.- odpowiedział Li.
-Maary idziemy się przejść? - spytał jej Zayn.
-Nieee. - skrzywiła się.
- leniuszek!!
- ja nie jestem leniwa! po prostu cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji .

-Ha ha. Sama to wymyśliłaś?
-No ba.
-Pada, gdziebyście chcieli iść? Chyba że z parasolem. - powiedziałam.
-Jak zwykle negatywnie nastawiona. Niall współczuje Ci.
-Ja sobie też
-Osz ty. - rzuciłam zabójcze spojrzenie.- Nie wiedziałam.
-Żartowałem.  Juulie!!
-Co?
-Żartowałem.
-Okej. Idę do domu, zmęczona jestem.
-Pada.
-Może przeżyje. Mary zostajesz?
-Tak.
-Spoko.
Wyszłam. Nie spieszyłam się. Krople deszczu spływały mi po twarzy.
Mieszkałam tuż obok chłopców ale i tak byłam cała mokra.
Weszłam do domu, skierowałam się do łazienki, na schodach minęłam Lukasa który tylko na mnie spojrzał jak wyglądam i poszedł dalej.
Wziełam prysznic, wysuszyłam włosy.  Muzyka i można żyć. Kocham muzykę, nie byłoby dnia żebym nie słuchała. Dzień bez muzyki to dzień stracony. Moje motto życiowe.
Mama mi mówiła. Zacytuję- "Wstajesz słuchasz muzyki, w południe słychasz muzyki, śpisz z muzyką, ja nie wiem co się z tobą dzieje. Ty jesteś z naszej rodziny?"
A ja jej odpowiadam że chyba mnie podmienili w szpitalu.
Moja rodzinka jest trochę dziwna. Troszkę.
Szybko padłam tego wieczoru. Przed tym popisałam że Eleonor.
Kolejnego dnia w południe.
Zadzwoniłam do Nialla, tylko on mógł mi pomóc.
-Co już się nie gniewasz?
-Nie, mógłbyś przyść?
-Co się stało? Płaczesz?
-Ppoprostu szybko przyjdź.
Siedziałam cała w łzach gdy do domu szybko weszli. Cała piątka, El, Danielle, Mary i Nicki.
-O co chodzi? - usiadł obo mnie Niall.
-Mmoglibyście mnie zawieść do szpitala? Mamę dzisiaj zabrali, David i Lukas już tam są, kazali mi zostać w domu.
-Jasne, biegnę po auto. - Loui wyleciał na dwór.
-Ubierz się, ale co jej jest? - spytała Danielle zaprowadzając mnie do pokoju. Wyciągnęła mi ubrania.
-Nie wiem co jej jest. Lekarz nie chciał wcześniej wyciągać wniosków.
-Tacy lekarze. Który szpital?
-Nie wiem, zobacz do telefonu. Dave pisał w smsie.
-Ok.
-Juliet gotowa? Louis czeka.
-Tak. 
Danielle podała mi chusteczki i pomogła dojść do auta.
-To gdzie jedziemy?
- St Thomas' Hospital. - Danielle podała Louisowi adres.
-To nie daleko, zapnijcie pas.
-Julie spokojnie wszystko będzie dobrze. - jak zwykle opiekuńczy Liam.
Wbiegliśmy do szpitala, pielęgniarki nas zatrzymały.
-Natalie Moore!
-Sala 163, ale proszę zaczekać przed salą, lekarz jest u niej. Jak wyjdzie można o wszystko pytać.
-Dziękujemy.
-I prosze nie biegać.
Pod salą siedzieli David i Lukas.
-I co jest?
-Jeszcze nic nie wiemy.
Lekarz wkońcu wyszedł.
-Wszyscy z rodziny?
-Nie, Nasza dwójka, ta dziewczyna i blondyn.- wyjaśnił Dave.
-Zdziwiłam się, ale wkońcu byliśmy tak długo razem no to.
Poszlismy do gabinetu. - Dobrze się czujesz? - spojrzał na mnie.
-Tak.
-Z waszą mamą dobrze.
-To czemu musiała tu przyjechać?!
-Spokojnie.
-Zrobiliśmy jej badania jest przemęczona, chyba zapracowana. Brakuje jej witamin.
Moge ją wypisac jutro ale proszę jej pomóc w domu, ma się nie przemęczać i brać tabletki które przepiszę.
-Dobrze, a można się z nią zobaczyć?
-Teraz nie. Musimy jeszcze zrobić badania, najlepiej by było gdybyście wszyscy pojchali do domu, odpoczęli a my będziemy dzwonić gdyby coś się działo.
Siedziałam obok telefonu, David i Lukas byli w swoich pokojach. Jakby zegar stanął w miejscu. Milczał cały czas.

wtorek, 5 czerwca 2012

Rozdział 43

Siedziałam w pokoju, nudząc się i słuchając muzyki. Postanowiłam zadzwonić do przyjaciółki.
-Hej Mary, masz czas teraz? Przejdziemy się, pogadamy?
-Będę pod twoim domem za 2 minuty.
-Ołkej.
Trzeba było się zebrać, chociaż wiedziałam że jej zejdzie dłużej. Gdy Marina mówi 2 minuty to to chyba jakies święto gdyby zdążyła.
Przebrałam się i czekałam przed domem na przyjaciółkę.
-So  ry aa le ss iostryy.. - stanęła przede mną zadyszana.
-Spoko. Chodźmy.
Opowiedziałam jej o rozmowie z Przemkiem, dzwonił do mnie dzisiaj rano. Mówił że szkoła traci sens bez nas. Wszyscy mówią że przyjaźnie damsko- męskie nie mogą istnieć bo prędzej czy późnej któraś ze stron się zakocha. Nasza istniała. Istnieje.
Mówił że Justyna dopięła swego i jest popularna w szkole. A mi i Mary nawet nie o to chodziło.
Nie chciałyśmy być popularne. Jesteśmy zwykłymi dziewczynami. Choć przez bycie w związku z tak sławnymi chłopakami jak nasi jesteśmy bardziej znane. Tak jak z El i Danielle wiele osób nas lubi ale zdażą się tacy którzy powiedzą ci że jesteś brzydka że twój chłopak na ciebie nie załuguje. Nie jest to powód do uśmiechu, ale cóz można na to poradzić.
-Musi nas kiedyś odwiedzić, też się stęskniłam za nim. - powiedziała.
-Ja też. Nie wiem co bym zrobiła gdyby ciebie tu nie było. Na szczęście jesteś tuż obok.
Usiadłyśmy w jakiejś małej restauracji.
Kilka dziewczyn prosiło Marinę o autograf. Była zadowolona. Lubiała takie coś.
Ale po dłuższym czasie mogłaby nie wytrzymywać. Chociaż ona jest troszkę zakręcona i wogóle także ona by dała radę. Ja napewno nie.
-Och ta sława.
-Och ta skromność. - dodałam.
-Och tak.
-Zamówimy coś teraz?
-Taak.. Głodna jestem!
Gdy zjadłyśmy i miałysmy wychodzić.
-Jaak świetniee pada! - wstała ucieszona.
-No nie moje włosy będą wyglądały jak po wojnie.
-Zawsze się przejmujesz tymi włosami.
-Nie lubię być mokra.
-A ja tak. Chodź. - pociągnęła mnie.
-Mogłam wziąść parasol.
-Dobrze że nie masz.
-Ale śmieszne.
Marina kochała deszcz, chociaż bała się wody. Al takiej w głębszej basen czy coś. A jeśli chodzi o deszcz to koocha.
-Wkońcu doszłyśmy, to była najdłuższa droga jaką kiedykolwiek przebiegłam.
-O hej Julie, Mary. - przywitał nas Harry. - pada?
-Tak. Możesz dać mi szczotkę, grzebień albo cokolwiek?
-Ta jak zwykle o tym.
-Wchodźcie do salonu.
-Chrupka? - zaproponował Marinie Niall, gdy ja próbowałam ogarnąć włosy.
-Z chęcią, kocham je.
-To prosze.
Lubiałam przychodzić tutaj do domu chłopców. Przyzwyczaiłam się do tego miejsca, przez wakacje.
-Hej Juliet. - do łazienki weszła Eleonor.
-O hej.
-Jak tam?
-A dobrze. PADA!
-No widzę widzę. Mogłyście dzwonić przyjechałabym z Louisem po was.
-Mary chciała być na deszczu i wyciągnęła mnie na siłę z restauracji więc nie miałam kiedy, i nie chciałam wam głowy zawracać.
-Nie zawrcasz, pamietaj zawsze możesz pisac i dzwonić o każdej porze.
-Pamiętaj ty to powiedziałaś. Sama chciałaś.
-Będę przygotowana na wszystko, znając cię. - powiedziała i obie uśmiechnęłyśmy się szeroko.
-Żyje. - rzekłam schodząc na dół obok Danielle i El.
-Widzimy. Chrupka?
-Nie dzieki, jedz, na zdrowie.
-Dzięki.
Wryłam się pomiędzy Hazze a Nialla.
-Co to? -pokazałam na tv i spojrzałam na Zayna operującego pilotem. Kto ma pilot ten ma władze.
-Program gdzie młodzież idzie i tańczy, połowa przechodzi dalej a połowa pa pa i do domu.
-Możesz zostawić, chociaż ja tam wolę oglądać Danielle jak tańczy. - popatrzył na nią Liam.
-Chyba wszyscy potwierdza twoje słowa. I Danielle nie musisz się rumienić. Szczera prawda. - dodała Mary.
-Dobra dobra, wystarczy już tego słodzenia mi. Nie jestem najlepsza.
-Jak to nie?! - powiedzieliśmy wszyscy równocześnie.
Gdy się skończyło Malik przełączył na jakiś program kulinarny który się zaczynał.
-Bez sensu sa takie programy. Oni kłamią. Nikomu nie wyjdzie takie samo jak im. - oburzył się Zayn.
-Możemy spróbować, najwyżej ich posądzimy. - poruszał brwiami Loui.
-Dobra ale ja tu zostaje będę wam mówiła wszystko i pokazywała bo ja mam zakaz wchodzenia do kuchni.
-Czemu? - spytała mnie Eleonor.
-El nie chcesz tego wiedzieć, albo nie chcesz wiedziec co się tu działo w wakacje jak Julie gotowała.
-Lou to nie prawda. To była też wasza sprawka, wszystko na mnie zwaliłeś. A my wszyscy gotowaliśmy wtedy. O ile można to tak nazwać. I przypominam ci jak się paliło w domu gdy to WY gotowaliście. A ja z Mariną przybiegłśmy, bo nawe okna nie oworzyliście.
-Prawda. - poparła mnie Mary a El i Danielle śmiały sie z nich.
-Dobra zaczynamy. Ja nie kroje cebuli. - powiedział pospiesznie Zayn.
-Co boisz się że się popłaczesz kochanie? Ja mogę. Najwyżej będe beczała na całego. - chwyciła nóż przyjaciółka.
-Mmm pycha.
-Zgadzam się, cudo.
-Więc dobra, tym razem nas nie okłamali, ale w większości spraw i tak kłamią. - przerwał Malik.

piątek, 1 czerwca 2012

Rozdział 42

-Jak tam w domu? - spytałam Nialla.
-Lepiej było jak mieszkałyście z nami, na szczęście mieszkacie tuż obok. No a narazie jest El i Danielle także...
 Poszliśmy po Mary i następnie do domu chłopców.
-O jak miło was widzieć. - uściskały nas dziewczęta, gdy przekroczyłyśmy próg.
Siedziałyśmy w pokoju Liama.
Przedstawicielki tej piękniejszej płci. Ja, Mary, Nicki, Eleonor i Danielle.
-Więc jaki mamy plan? - zaczęła Nick.
-Co to za zlot? - wtargnął nam do pokoju Louis.
-Posiedzenie ludności.
-Tylko dla tej ładniejszej płci. - uśmiechnęła się szeroko dziewczyna Li.
-Dobra, to mogę zostać.
-Kochanie, piękniejsza płeć to my więc wynoś mi się stąd. Już. - El wypchała go za drzwi.
Pasują do siebie. Nie dziwię się że nazywają ją żeńską wersją Lou.
-Dobra to na czym stanęło?
-Cii... - Marina poskradała się pod drzwi i gwałtownie je otworzyła.
Na podłodze leżała cała piątka. Jeden na drugim. Biedny Zayn, był na samym dole tej 'kanapki'.
Stanęłyśmy przed nimi z założonymi rękami. Hazz nam pomachał.
-Mówi się że to kobiety są ciekawskie.. - zaczęła dziewczyna z lokami na głowie.
-Widać nie tylko . - dodała Mary. - Może pójdziecie do sklepu czy coś?
-Nie rozumiem dlaczego nie chcecie nam nic powiedzieć. - powiedział Niall gdy pozbierali się z ziemi.
-Ponieważ, dowiecie się w swoim czasie.
Puk puk. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Paul.
-O jak miło. - owarłam.
-Chłopcy musimy iść na spotkanie z fanami, sory że dopiero teraz.
-Przynajmniej spokój będziemy miały.
Omówiłyśmy wszystko i wieczór leżąc na łóżku ze słuchawkami w uszach słuchałam Nicki Minaj- Starships, i rozmyślałam.
Na ziemi leżały zapalone świeczki, gwiazdy za oknem i to wielkie okno obok mnie.
Nic tak nie mobilizuje do myślenia jak muzyka.
***
W tym samym czasie. Oczami Mary.


-Kiedy zapisujecie się do szkoły? - spytał mnie Zayn, przerywając niezmierną ciszę panującą w jego pokoju.
-W przyszłym tygodniu. Tak dziwnie zostawić w Polsce wszystkich znajomych.
-Żałujesz?
-Nie, bo będziesz obok mnie.
-Uznaj to za taki nowy rozdział w życiu.
-Tutaj pewnie tez poznamy świetnych ludzi. Nowe znajomości, nowi wrogowie, nowe przygody.
-A ty już Mary o wrogach. Ha ha.
-No co? Trzeba być przygotowanym na wszystko, bo zawsze znajdzie się ktoś kto cię nie polubi.
-Masz rację. - uśmiechnął się.
-Nie to, że coś, ale masz uśmiech mojego przyszłego męża.
-A ty mojej przyszłej żony. - zarumieniłam się.
-Nie wiem co powiedzieć.
-Najlepiej nic nie mów.
Pocałował mnie.
***
Miałam słuchawki, więc nic nie słyszałam, wydawało mi się że mama mnie woła ale nic nie słyszałam. Przymknęłam oczy. Gdy je otwarłam zauważyłam nad swoją twarzą pochylonego Nialla, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, zdjął mi słuchawki i pocałował mnie na przywitanie.
-Co tu robisz?
-Nie słyszałaś nawet jak wchodzę, mama cię wołała że jestem.
-Moożliwee. - ziewnęłam. - Co tu robisz o tej porze? Jak spotkanie z fankami?
-Nawet, ręka mnie boli od pisania.
Uwielbiam takie wieczory, pełne magii, pocałunków, rozmów. Pełne Ciebie.
-Patrz Julie spadająca gwiazda. Pomyśl życzenie.
Spojrzałam na niego i spowrotem na niebo.
-To o czym pomyślałaś?
-Nie powiem Ci głupku. Bo się nie spełni.
-Jak to nie. I tak się spełni, zawsze będę przy tobie.
-Czytasz w myslach?
-Oczywiście!
-Mary Cię zabije że wykorzystujesz jej magie.
-Najwyżej.


____________________________________________________________________


Co do ankiety chciałam tlyko powiedzieć, że to nie jest takie trudne wymyślić komentarz. Napisać nie wiem typu: Fajny rozdział,   albo co się podobało a co nie. Może zareklamować jakiegoś bloga. Nie zmuszam do pisania komentarzy, poprostu wiem jak to mobilizuje do pisania. Ale jak kto woli
Nie mówię o tym że nie którym się nawet nie chce napisac tych kilku słów. 
Co do rozdziału:  Mam nadzieję że się podoba. I ze chcecie to jeszcze czytać. Mozecie napisac pod rozdziałem czy pisac dalej czy nie. Bo wkoncu 42 rozdział już jest.
Miłych snów ;**