wtorek, 5 czerwca 2012

Rozdział 43

Siedziałam w pokoju, nudząc się i słuchając muzyki. Postanowiłam zadzwonić do przyjaciółki.
-Hej Mary, masz czas teraz? Przejdziemy się, pogadamy?
-Będę pod twoim domem za 2 minuty.
-Ołkej.
Trzeba było się zebrać, chociaż wiedziałam że jej zejdzie dłużej. Gdy Marina mówi 2 minuty to to chyba jakies święto gdyby zdążyła.
Przebrałam się i czekałam przed domem na przyjaciółkę.
-So  ry aa le ss iostryy.. - stanęła przede mną zadyszana.
-Spoko. Chodźmy.
Opowiedziałam jej o rozmowie z Przemkiem, dzwonił do mnie dzisiaj rano. Mówił że szkoła traci sens bez nas. Wszyscy mówią że przyjaźnie damsko- męskie nie mogą istnieć bo prędzej czy późnej któraś ze stron się zakocha. Nasza istniała. Istnieje.
Mówił że Justyna dopięła swego i jest popularna w szkole. A mi i Mary nawet nie o to chodziło.
Nie chciałyśmy być popularne. Jesteśmy zwykłymi dziewczynami. Choć przez bycie w związku z tak sławnymi chłopakami jak nasi jesteśmy bardziej znane. Tak jak z El i Danielle wiele osób nas lubi ale zdażą się tacy którzy powiedzą ci że jesteś brzydka że twój chłopak na ciebie nie załuguje. Nie jest to powód do uśmiechu, ale cóz można na to poradzić.
-Musi nas kiedyś odwiedzić, też się stęskniłam za nim. - powiedziała.
-Ja też. Nie wiem co bym zrobiła gdyby ciebie tu nie było. Na szczęście jesteś tuż obok.
Usiadłyśmy w jakiejś małej restauracji.
Kilka dziewczyn prosiło Marinę o autograf. Była zadowolona. Lubiała takie coś.
Ale po dłuższym czasie mogłaby nie wytrzymywać. Chociaż ona jest troszkę zakręcona i wogóle także ona by dała radę. Ja napewno nie.
-Och ta sława.
-Och ta skromność. - dodałam.
-Och tak.
-Zamówimy coś teraz?
-Taak.. Głodna jestem!
Gdy zjadłyśmy i miałysmy wychodzić.
-Jaak świetniee pada! - wstała ucieszona.
-No nie moje włosy będą wyglądały jak po wojnie.
-Zawsze się przejmujesz tymi włosami.
-Nie lubię być mokra.
-A ja tak. Chodź. - pociągnęła mnie.
-Mogłam wziąść parasol.
-Dobrze że nie masz.
-Ale śmieszne.
Marina kochała deszcz, chociaż bała się wody. Al takiej w głębszej basen czy coś. A jeśli chodzi o deszcz to koocha.
-Wkońcu doszłyśmy, to była najdłuższa droga jaką kiedykolwiek przebiegłam.
-O hej Julie, Mary. - przywitał nas Harry. - pada?
-Tak. Możesz dać mi szczotkę, grzebień albo cokolwiek?
-Ta jak zwykle o tym.
-Wchodźcie do salonu.
-Chrupka? - zaproponował Marinie Niall, gdy ja próbowałam ogarnąć włosy.
-Z chęcią, kocham je.
-To prosze.
Lubiałam przychodzić tutaj do domu chłopców. Przyzwyczaiłam się do tego miejsca, przez wakacje.
-Hej Juliet. - do łazienki weszła Eleonor.
-O hej.
-Jak tam?
-A dobrze. PADA!
-No widzę widzę. Mogłyście dzwonić przyjechałabym z Louisem po was.
-Mary chciała być na deszczu i wyciągnęła mnie na siłę z restauracji więc nie miałam kiedy, i nie chciałam wam głowy zawracać.
-Nie zawrcasz, pamietaj zawsze możesz pisac i dzwonić o każdej porze.
-Pamiętaj ty to powiedziałaś. Sama chciałaś.
-Będę przygotowana na wszystko, znając cię. - powiedziała i obie uśmiechnęłyśmy się szeroko.
-Żyje. - rzekłam schodząc na dół obok Danielle i El.
-Widzimy. Chrupka?
-Nie dzieki, jedz, na zdrowie.
-Dzięki.
Wryłam się pomiędzy Hazze a Nialla.
-Co to? -pokazałam na tv i spojrzałam na Zayna operującego pilotem. Kto ma pilot ten ma władze.
-Program gdzie młodzież idzie i tańczy, połowa przechodzi dalej a połowa pa pa i do domu.
-Możesz zostawić, chociaż ja tam wolę oglądać Danielle jak tańczy. - popatrzył na nią Liam.
-Chyba wszyscy potwierdza twoje słowa. I Danielle nie musisz się rumienić. Szczera prawda. - dodała Mary.
-Dobra dobra, wystarczy już tego słodzenia mi. Nie jestem najlepsza.
-Jak to nie?! - powiedzieliśmy wszyscy równocześnie.
Gdy się skończyło Malik przełączył na jakiś program kulinarny który się zaczynał.
-Bez sensu sa takie programy. Oni kłamią. Nikomu nie wyjdzie takie samo jak im. - oburzył się Zayn.
-Możemy spróbować, najwyżej ich posądzimy. - poruszał brwiami Loui.
-Dobra ale ja tu zostaje będę wam mówiła wszystko i pokazywała bo ja mam zakaz wchodzenia do kuchni.
-Czemu? - spytała mnie Eleonor.
-El nie chcesz tego wiedzieć, albo nie chcesz wiedziec co się tu działo w wakacje jak Julie gotowała.
-Lou to nie prawda. To była też wasza sprawka, wszystko na mnie zwaliłeś. A my wszyscy gotowaliśmy wtedy. O ile można to tak nazwać. I przypominam ci jak się paliło w domu gdy to WY gotowaliście. A ja z Mariną przybiegłśmy, bo nawe okna nie oworzyliście.
-Prawda. - poparła mnie Mary a El i Danielle śmiały sie z nich.
-Dobra zaczynamy. Ja nie kroje cebuli. - powiedział pospiesznie Zayn.
-Co boisz się że się popłaczesz kochanie? Ja mogę. Najwyżej będe beczała na całego. - chwyciła nóż przyjaciółka.
-Mmm pycha.
-Zgadzam się, cudo.
-Więc dobra, tym razem nas nie okłamali, ale w większości spraw i tak kłamią. - przerwał Malik.

4 komentarze:

  1. haha,rozdział zabawny i to jeszcze na faktach! super,podoba mi się ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne jest to opowiadanie :) ~A

    OdpowiedzUsuń
  3. hahaha "Kto ma pilot , ten ma władze."-mój tata tak mówi ;)
    świetne opowiadanie masz talent ;-)

    OdpowiedzUsuń