niedziela, 11 marca 2012

Rozdział 12

Pojechaliśmy z chłopcami do biura wujka, podobno coś się stało, a Zayn z Mariną zostali sami w domu.(strój Mary) (stój Julie)Siedzieli na kanapie. Zayn zaczął rozmowę, wpatrując się w nią.
-No więc? Jak tam z Harrym?
-Dobrze, spoko jest.
-Nie daje Ci popalić? - zaśmiał się.
-No zależy. Haha. - brunet przybliżył się do niej. A ona szybko speszona zadała mu pytanie.
-A u Ciebie?
-Ok. Kochasz go.
-Kogo? - spytała zdezorientowana.
-No Hazzę.
-Aaa, no tak. Nie byłabym z nim gdyby nic między nami nie było.
-No tak, racja.
Przyjechaliśmy do domu, poszłam z Niallem pospacerowac po ich ogrodzie.
-Ooo, macie basen! Dlaczego nic nie mówiliście!
-Dawno z niego nie korzystaliśmy.
-Patrz jaka piękna pogoda.- uśmiechnął się, bo wiedział o co mi chodzi.
-No dobra.
-Jupi. Kocham Cię. - ucałowałam go w policzek i poleciałam do reszty.
-Louis, Zayn.. wszyscy! Przebierzcie się, nie wiedziałam że macie basen.
-O dobry pomysł. Dawno nie pływałem. - poleciał po kąpielówki Liam.
-Yyy- oczywiście niepewna przyjaciółka się odezwała.
Ona nie lubi basenów, nie wiem czemu. Może zmieni zdanie. Pobiegłyśmy do domu po nasze stroje i nareszcie podeszliśmy do tego wielkiego basenu.
-No więc? Kto pierwszy wbija? - rozmyślał Louis.
-A kogo to był pomysł? - spojrzał na mnie Zayn, bałam się. Tak. Wrzucili mnie. Wiedziałam. Trudno. Po mnie wpadł Louis, Niall, Zayn, Liam i Hazza. Mary stała i patrzyła na nas.
-O nie nie, tak być nie może. - wyszedł z basenu Malik, otrzepał się, i poszedł do Mariny. Współczułam jej.
-Zapraszam panią do basenu, albo załatwimy to inaczej.
-Nie proszę nie, ja nie chce.
-Dobra sama tego chciałaś. - uśmiechnął się a my zaczeliśmy kibicować.
-Zayn! Zayn! Zayn! Dajesz Mary.
Powtórzył uśmiech i poleciała do wody. I wskoczył za nią, to było jak tsunami.. haha.. ochlapał wszystkich i nie powiem bo wylał trochę wody ze środka.
-Wiesz? Chciałabym jeszcze popływać i jak możesz to nie wylewaj całej wody. - spojrzałam. A Niall zaczął mnie pchać pod wodę. Topić. Wzięłam oddech i próbowałam się uwolnić, wielka wojna pod wodą.
Loui mu pomógł. Wielki mi przyjaciel. Kiedy się wydostałam Marina zaproponowała żebyśmy poodbijali piłką.  Chłopcy oczywiście grali głową.Następnie chcieliśmy zrobić małe zawody, kto szybciej dopłynie do mety. Mary już na początku zrezygnowała, Zayn jej towarzyszył, a ja byłam sędzią. Ścigali się:
Zawodnik z numerem 1: 
Harry Styles.
Zawodnik z numerem 2:
Niall Horan.
Zawodnik z numerem 3:
Liam Payne.

I Zawodnik z numerem 4:
Louis Tomlinson.
-Gotowi? Na miejsca. Start! - krzyknęłam i wystartowali. Zayn i Marina byli komentatorami.

-Mamy piękny dzień. - zaczął Malik.
-No tak, ale skupmy się na naszych zawodnikach.

-Liam prowadzi, teraz Hazza, jednak Louis wszystkich pokonuje i wygrywa. Brawa dla Marchewy.
-Brawo! - zaczęłam klaskać.
-No no Loui, dałeś im popalić. - podszedł do niego brunet.
-Ma się ten talent.
-Nie sprawiedliwe. - oburzył się Loczek.
-Tak, tak oczywiście - zaczęłam się śmiać. Nasz zwyciązca się powycierał się i odrzekł:
-Więc gdzie nagroda dla mistrza? - podeszłam i wrzuciłam go spowrotem do wody.
-Proszę.
-Oj Moore grabisz sobie, grabisz.
-Julie? - usłyszałam znajomy głos. Wzięłam ręcznik i podeszłam do ogrodzenia gdzie stał wujek.
-Muszę wyjechać z twoją ciotką na jakieś dwa tygodnie. Zaopiekujesz się domem? - wymachiwał mi kluczem przed oczyma.
-No jasne, nie ma problemu.- wzięłam je, rzuciłam na krzesło i skoczyłam do basenu.
-O co chodzi? - spytała brunetka.
-Wujek dał nam klucze. Mamy wolny dom przez 2 tygodnie.
-To zostańcie dzisiaj u nas na noc, fajnie będzie. - zaproponował Liam, reszta go poprała.
-No dobra.
-Tylko trzeba zrobić zakupy. - dodał Nialler, jakoś sie nie ździwiłam.
-Dobra, to chodź ze mną do sklepu. - odparłam wychodzac z basenu.
-Ok.
-Tylko wypożyczcie jakiś film. - dodał Harry.
Zakupy.. następnie wypożyczalnia wideo.
-Hmm pomyślmy..
-Na horrory moja kochana nie patrz, przecież się boisz.
-Nie nie boję się.
-Jak chcesz. Dzień Dobry, Poprosimy najstraszniejszy horrorjaki macie, i jakąś komedie, gdyby się bała za bardzo.- powiedział i spojrzał na mnie. Zadzwonił Boo Bear.
-Jeśli zapomnieliście marchewek polecam się wrócić.- więc wzięliśmy te owoce, marchewki i pistacje Marinie. Pewnie się ucieszy.
-Może byś mi pomógł, a nie tylko sie patrzył.
-A było tak pięknie.
-Nie gadaj tylko bierz to.
-No dobra daj.
-Macie marchewki? - rzucił się na nas Louis.
-Tak tylko ja też chce dostać jakąś. - uderzyłam go w ramię.
Rozsiedliśmy się przed tv, było po 23 więc idealna pora na ogladanie horrorów. Przyniosłam Mary pistacje.
-O moje kochane. - powiedziała i chciała wziąść pilota, Zayn tego nie zauważył i też po niego sięgnął.
Styknęli się dłońmi. Przyjaciółka się zarumieniła, uśmiechnęła i od razu odsunęła rękę.
-Sory - odezwał się brunet i włączył wkońcu film. Straszny był, tyle stwierdziłam po 15 minutach oglądania, gdy zabili już cztery osoby. Opierałam się o Horana, Marina o Hazzę.
-I co Julie? Straszne co? - spytał blondyn.
-No coś ty. - wtrąciła się Mary.
Prawie zasnęłam w jego ramieniu, ciągle ziewałam. Marina sobie rozmawiała po cichu ze swoim chłopakiem.
Zayn podbierał jej pistacje kiedy nie patrzyła, uwielbiał je. Louis jadł marchewki, a Liam chipsy.
Później opowiadaliśmy straszne historie, i postanowiliśmy koło trzeciej iść spać, wszyscy, razem na kanapie.
Gdy się obudziłam Niall leżał na ziemi, Louis całkowicie na Zaynie, Mary u boku Hazzy, a Liam opierał się o mnie. Cudowny dzień.

1 komentarz:

  1. yeeah,były gatki i sygnały! ^^
    liczę na więcej takich no i więcej zazdrości.
    ale świetny ten rozdział,jeden z najlepszych ;)
    /steal-heart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń