piątek, 18 maja 2012

Rozdział 36

Wieczorne straszne historie uważam za otwarte.
Siedzieliśmy w kółku pod kominkiem. Byłam oparta o ramię Nialla.
Zaczął Lou:
-W pewnym niewielkim miasteczku stał dawno opuszczony już cmentarz.
Ludzie go nie odwiedzali, ponieważ twierdzili, że jest nawiedzony. Do miasteczka sprowadziła się rodzina z dwójką dzieci. Oni również usłyszeli o nawiedzonym cmentarzu od swoich sąsiadów, ale dorośli jak to dorośli jedynie się z tego śmiali. Dzieci ogromnie przejęły
się tą historią. Było jeszcze gorzej, gdy okazało się, że ich dom leży niecałe 100m. od cmentarza, a z tylniego okna domu widać ten nawiedzony cmentarz. Rodzice nie wierzyli w tę historię o duchach pojawiających się na cmentarzu, ale dzieci owszem. Pewnego wieczoru rodzice dzieci postanowili wyjść na romantyczna kolację do restauracji za miastem.
Dzieci zostały, więc same w domu. Koło 12.00 w nocy Mej i jej brat Jan usłyszeli śpiew kobiety. Wyjrzeli przez okno a na jednym z nagrobków siedziała kobieta w białej szacie i śpiewała. Niespodziewanie odwróciła się do dzieci i szeroko się uśmiechnęła. Rozpłynęła się w powietrzu. Mej wrzasnęła z przerażenia i czym prędzej chciała biec do swojego pokoju.
Gdy wchodziła na schody zobaczyła na nich siedzącą postać. Była to ta sama kobieta, którą widziała z bratem przez okno. Wstała ona i podeszła do przerażonej dziewczynki.
Położyła jej rękę na głowie poczym szybkim ruchem skręciła jej kark. Gdy chłopak poszedł szukać swojej siostry znalazł jej ciało na łóżku na ścianie pisało ludzką krwią
"Niech rodzice lepiej uwierzą" -Fajne imię dziewczynki. - skomentował całkiem spokojny Zayn.
Mary nie lubi horrorów, ja tez nie, ale zaczeło się dosyć spokojnie jak na Louisa. Co mnie bardzo zdziwiło.
Zasnęłam gdy Hazz opowiadał swoją historię.
Kolejnego wieczoru Niall zaprosił mnie na kolacje do restauracji. Cały stolik zapełniony jedzeniem bo nie mogliśmy się
zdecydować co zjeść, a gdybyśmy czegoś nie spróbowali to byłaby ta ciekawość jak smakuje ta potrawa której nie zasmakowałem.
-Niall, my dzisiaj tego nie zjemy.
-To zostaniemy tu do jutra. Mamy całą noc.
-Nie mogę cały czas jeść.
-Cii bo się obrazi na ciebie. - chodziło mu o jedzenie że się na mnie obrazi. Zaśmiałam się.
-Co ty jeszcze wymyślisz? To co nie zjemy to myslę że możemy wysłać paczkę dzieciom z Afryki czy coś. Szkoda wyrzucać. Co ty na to?
-Ucieszą się. Jestem za. - usiadł obok mnie. - Może wynajmiemy pokój w hotelu. Co ty na to? - poruszał brwiami.
-Myślisz o tym co ja?
-Ile ty masz lat!!?? Żartuje. Chodźmy.
Znaleźliśmy miejsce w małym hoteliku, napisałam do Mariny że wrócimy jutro. Nie odpisała.
Popchałam go lekko na łóżko. Ściągnął koszulke i powoli zaczął mnie całować w każdy milimetr ciała.
Obudziłam się rano, gdy Nialler jeździł mi ręką delikatnie po włosach. Były w całkowitym nieładzie. Uśmiechnęłam się lekko i ziewnęłam.
-Widzę że ktoś się nie wyspał. - powiedział dalej poprawiając mi włosy. Pokiwałam głową.
-Chce spaaaaaaaać. - znowu ziewnęłam, położyłam mu się na klatce piersiowej.
-Kiedyś trzeba wrócić do reszty.
-To nie teraz. Daj mi odpocząć. A i dziekuję za wczoraj.
-Ja też.
Spojrzałam na telefon. - Kurde Davies dzwoniła już 4 razy. Chwile człowieka nie ma i od razu się dobijają. - wyrzuciłam fona a Niall ziewnął.
-Ha ha ha i kto tu ziewa i jest zmęczony. A mówisz na mnie. I co? Ha ha.
-Weź. - odwrócił się na bok w przeciwną stronę niż ja byłam i udawał obrażonego.
-Niall! Kochaniee... Kotku... - zauważyłam że chciało mu się śmiać. Kąciki ust podniosły mu się. - Widzę jak się uśmiechasz. Możemy zjeść coś.
-Taak!
-O matko. Zawału dostane. - walnęłam go z poduszką.
-Auu.
-Masz za swoje. - ponownie go uderzyłam, zaczał mnie gonić, a ja uciekać. Po całym pokoju.
Zapukała obsługa hotelu.
-Możemy prosić żeby państwo było troszke ciszej?
-Dobrze. Przepraszamy.
-Patrz co narobiłeś.
-Jaa? To ty.
-Dobra zbieramy się, zjemy jeszcze śniadanie yyy albo obiad bo trochę późno i pójdziemy do reszty.- zaczęłam się ubierać.
-Musimy? - rzucił sie spowrotem na wielkie łóżko.
-Ty chciałeś iść wczesniej, chodźmy.

-Jesteśmy! - krzyknęłam gdy weszliśmy do środka. -Jest ktoś w domu?
Mary zleciała na dół.
-O! Kto nas zaszczycił swoją obcnością. A tak za marginesem to telefony sie odbiera.
-Nie mam czasu.
Wzięła mnie do pokoju na górę.
-Jak tam? - zaczęła.
-Dobrze. Do czego zmierzasz?
-No wiesz.
-Yyyy nie.
-Gdzie byliście wczoraj? - zapytała.
-Na kolacji.
-Chyba nie jedliście całą noc.
-Nie. - uśmiechnęłam się szeroko.
-Dobraa nie wnikam.
-I bardzo dobrze.


Postanowiłam dodac dzisiaj, bo nie doczekam się tych sześciu komów.  A niektórzy czekają.
;**
http://www.steal-heart.blogspot.com/
www.unusual-direction.blogspot.com

2 komentarze:

  1. no no,namiętność była ^^ i good job!
    cieszę się że dodałaś nowy :) czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest super.! Kiedy nowy.? :*

    OdpowiedzUsuń