niedziela, 23 września 2012

Dopełnienie

-Ludziska!! - Lou wpadł do pokoju jak szalony. -Będę ojcem!!
Reakcja ludzi - Znowu, Lou?!?!
-Czemu się nie cieszycie, za chwile każdy z was będzie miał swojego chrześniaka. Zaraz, Julie z Niallem już mają swojego, Mary z Zaynem też, Harry też ma, Liam!! Czas na ciebie i Danielle. Będziecie rodzicami chrzestnymi mojego dziecka. Znaczy no naszego .- Tomlinson spojrzał na El.
- Sory stary nie moge.
Louis spojrzał na niego mrugnął i krzyknął:
-Jak to nie możesz. Co ty sobie wyobrażasz?! Nie ominie cię to.
-Dobra, ty będziesz pierwszym ojcem chrzestnym, bo Danielle też jest w ciąży. Współczuje temu dziecku. - wyjąkał Payne.
-Będę wujkiem! Znowu. Mam nadzieję że będziesz miał syna. Będzie jadł marchewki, i będzie jak wujek Tommo.
-Zaraz przedszkole otworzymy. - spojrzałam na nich.
-Jakie to urocze że nasza przyjaźń tyle przetrwała, nie raz się kłóciliśmy ale wszystko jest w porządku. Lou nigdy nie dorośnie, Niall zawsze będzie się śmiał z wszystkiego i ciągle jadł. Liam dalej jak opiekuńczy Daddy. Zayn - ten bad boy. A Hazza chociaż nie jest wolny dalej przyciąga największą uwagę dziewczyn. - uśmiechnęła się szeroko.
-A Mary dalej czarownica z Hogwartu. Strzeżcie się.- dopowiedziałam.
-A ty Meggie nigdy nie przestaniesz mi podkradac pistacji. - rzekła Marina.
-To nie ja. To Malik, ja tylko teraz jem. Chociaż dalej ich nie lubie.
-Odstaw! - zaproponowała. - Hazz odstaw telefon.
-W dalszym ciągu się jej boje. - oznajmił przestraszony Loczek.
To jest niesamowita magia przyjaźni. Mogą cię wkurzać ale i tak ich kochasz z całego serca.
Miejmy nadzieję że nasza przyjaźń będzie jeszcze trwała przez wieki. Nie mieszkamy już razem ale mieszkamy nie daleko.
No koło siebie. Na jednej uliczce. Naprzeciwko siebie, obok. Wszyscy.

czwartek, 6 września 2012

Rozdział 47- Podsumowanie

Próbowaliśmy z Niallem wymyślić date ślubu, nie mogliśmy się zdecydować.
Była już zima, my nic nie wiedzieliśmy.
Mary jednego wieczoru gdy dalej wymyślaliśmy, przyszła, usiadła, powiedziała date i zgodziliśmy się.
Od tak przyszła, powiedziała i wszystko dzięki niej.
Obiecała że zajmie sie wszystkim. Kilkanaście lat temu obiecałam jej że będzie matką chrzestną pierwszego dziecka. Dobroduszna ciocia.
No więc tak, data ślubu - 27 lipca. Lato, ładna pogoda. Londyn.
Londyn ponieważ mieszkałam w Anglii kiedyś i teraz zamieszkam tu do końca życia.
Dla rodziny to nie było problemem.
Polecieliśmy samolotem do Polski żeby Niall w całości poznał rodzine.
Babcia się rozpłakała zawsze czekała aż to ja pierwsza wyjdę za mąż, nie moi bracia.
Najmłodsza a pierwsza.
A apropo braci. Też poznałam ich dziewczyny. Fajnee.
Przedstawiliśmy im propozycje takiego innego ślubu.
To że ja jestem z Polski, Niall z Irlandii, ja będę mówiła w jego języku on po polsku.
Pierwsze musiałam go nauczyć. Bo ja nie miałam problemu.
Horan trochę się nauczył bo był w polsce nie raz, ale to wyzwanie.
Kilka miesięcy później.
Wszystko odbyło się idealnie. Cała ceremonia, pompa z Nialla który gadał po polsku i trochę przekręcał wyrazy.
Tak ogólnie co się działo w moim życiu?
Urodziłam ak jak chcieliśmy, uwaga uwaga! Trzech chłopców.
:D
Mary i Zayn po jakimś czasie też się pobrali.
Jestem fotografem, tak pomiędzy wychowywaniem dzieci.
Niall śpiewa. Mary ma dwie dziewczynki i chłopca.
Hmm co tam jeszcze.
Danielle z Liamem, Lou z El. też się pobrali.
Nick z Harrym nie byli długo razem, okazało się że ona nie chciała z nim chodzić a my jej zaufaliśmy. Ale Harry jak to Harry nie czekał długo i także jest szczęśliwym tatą
To tak ogólnie.

_________________________________________________________________
Krótki bo to końcówka. Wszystko co się działo.
Pamiętacie date- Niedziela, 26 luty 2012?
Pierwszy rozdział. Potem dalej i dalej. Jakoś to za szybko przeleciało.
Nie wiem jak wam ale mi się podobało to opowiadanie nawet, były lepsze i gorsze momenty ale dziękuję wszystkim.
Szczególne podziękowania dla Martyy . To ona była tą Mary.
Gdyby nie ona nie czytalibyście tego.
To już jest koniec, nie ma już nic. Jesteście wolni, możecie iść.
Ha ha... nawet nie pamiętam ja to było. Zmieniłam troche.
Pierwszy rozdział, pierwsza tragedia w opowiadaniu, pierwsza łza ( to u mnie akurat pisząc),
i to koniec. Dziewnie się z tym czuje.

niedziela, 19 sierpnia 2012

Rozdział 46

Wróciłyśmy do domu, usiadłyśmy w salonie, chłopcy się uparli że zrobią kolacje.
Skończy sie to jak zawsze. Źle.
Kazali nam iść na góre że chcą wszystko przygotować. Oferowałyśmy im pomoc ale nie chcieli.
Danielle z El zniknęły na chwilę z nimi w kuchni ale szybko do nas dobiegły.
-Jak tam Julie? - spytała Marina.
-Dobrze. Czemu pytasz?
-Z ciekawości.
-Ty nigdy nie pytasz o nic z ciekawości. - zauważyłam w tym momencie że uciekała wzrokiem.
Nie miałam pojęcia o co kaman. Były jakieś takie nieobecne. Nick pisała smsy.
Mary zaproponowała żebyśmy się przebrały.
-Po co? - zdziwiłam się. - przecież to zwykła kolacja.
-Chłopcy się ucieszą.
Danielle El Mary Nicki i Ja.
Wymalowałyśmy się i po godzinie chłopcy kazali nam zejść na dół.
Buty na obcasie i wielkie schody. Stali na dole schodów, w garniakach.
Co za widok!
-Woow. - uśmiechnęłam się szeroko.
-Pięknie wyglądacie. - chłopcy przywitali się ze swoimi dziewczynami.
Niall podał mi rękę i zaprowadził do stołu, masa jedzenia, nie wiem jak oni to zrobili.
Siedzieliśmy spokojnie. Nikt nic nie ruszył. Horan popijał tylko co chwilę wode.
-Czekamy na kogoś? Tak się wystroiliście. - dalej nie wiedziałam o co chodzi.
-Nie. Będziemy tylko my. - odpowiedziała Marina, która co chwilę podgryzała wargę.
-O co chodzi, kurde. Dzisiaj wszystko mnie omija, mówicie coś gdy mnie nie ma. Co jest? - wstałam, zdenerwowałam się.
-Julie, usiądź. - powiedział spokojnie Harry.
Wciągłam głęboko powietrze i usiadłam.
Niall wstał.
-Słuchaj Juliet. No bo.. Pamiętasz dzień kiedy się poznaliśmy?
-No pewnie.
-Myśle że nadszedł ten czas.
-To znaczy?
-Jeśli zechcesz będziemy ten moment opowiadać naszym dzieciom. Julie. - uklęknął a mi łzy napływały do oczu. - Uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i zostaniesz moją żoną?
Rozpłakałam się. Spojrzałam na dziewczyny, też nie mogły opanować łez.
-Nniall, ja.. oczywiście. - powiedziałam po minucie ciszy.
-O Boże. - uśmiechnął się  tak że jeszcze tego uśmiechu nie widziałam. Gdy się otrząsnął wziął mnie na ręcę i obkręcił wokoło.
-Puść mnie aa zabijesz mnie.
Gdy mnie puścił dziewczyny zaczęły mnie przytulać, Niall opadł na łóżko.
-Julie jak ja się cieszę. - rzekła Marina.
Chłopcy też mnie przytulali, czułam się w siódmym niebie.
-To dlatego nic nie wiedziałam. - płakałam cały czas.
-Nie rycz już. - podszedł Lou.
-Spadaj, sam łze uroniłeś.
-Cii to się miało nie wydać.
-Ha ha. - usiedliśmy wkońcu do stołu, każda obok swojego chłopaka.
O matko nadal nie wierzę w to co się stało. Po kolacji zadzwoniłam do mamy.
Jej reakcja: - O Boże Święty, dziękuje ci że to ten chłopak.
-Czyli co akceptujesz to, jego? Nasz związek?
-Oczywiście córeczko.
-Dziękuję za wszystko. Musisz poznać jego rodziców, planujemy obiad. Przyjedziesz no nie?
-Jasne.
-Dam ci znać kiedy będziemy znały date.
Usiadłam na spokojnie z Mariną. Cały czas się uśmiechałam.
-O jejku. Julie. No i zacznie się. Wkońcu będę ciocią.
-Ha ha. Wkońcu. Teraz tylko czekać na ciebie i Zayna i ja też nią będę.
-Noo może wkońcu Zayn to wydusi z siebie. Jeśli tego chce.
-Napewno. Ktoś musi dac reszcie przykład, ale nie wiedziałam że to będzie Niall.
To jeszcze nie ostatni rozdział, postanowiłam zakończyć normalnie opowiadanie, a nie urywać w jednym momencie.

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Uwaga!

 

Postanowiłam zawiesić bloga, nie wiem jak to długo potrwa.
Ale jakbym wymyśliła rozdział to napewno go tu zamieszczę.
Nie mam weny, patrzcie który to rozdział
Zaczełam pisać nowe opowiadanie. Serdecznie Zapraszam.

sobota, 16 czerwca 2012

Rozdział 45

Przez dwa dni siedziałam przy łóżku mamy w szpitalu, tylko na noc chodziłam do domu.
Nadszedł czas opuszczenia szpitala.
-Luke, hej. Idź do Louisa. Powiedział że nam pomoże i przyjedź z nim i Niallem po nas.
-Ok. Już idę.
-Wkońcu moge wyjść. W domu pewnie bałagan.
-Porządek! I mamo masz zakaz sprzątania przez następne kilka dni. Zalecenie lekarza. Pomożemy ci.
-Nie wiem jak to przeżyje.
-Trudno.
Lekarz przyszedł ją wypisać. Porozmawiali, gdy czekałyśmy na reszte aż przyjadą.
-O coś się głośno robi, pewnie idą.
Tak jak lekarz powiedział tak się stało. Weszli do sali. Wzięli walizkę mamy i weszliśmy do samochodu.
Mama zasnęła, więc wyszłam po cichu do chłopców.
Zayn dzwonił do Mariny.
- Hej Kochanie. Co robisz? Idziemy gdzieś?
- Nudzę się , możemy iść.
- To za 10 minut po Ciebie wpadnę, masz być gotowa.
- Spoko, już jestem gotowa tylko się przebiorę, wykąpie, wyprostuję włosy i się... wymaluję no. 
- No rzeczywiście jesteś gotowa, to ja jednak będę za dwie godziny.
- Niee. Możesz przyjść za to 10 minut. Żartowałam.
- Dobra, to prawie się wyrobisz do 20 minut. Więc dozobaczenia za 20 minut.
-Dobrze.
-Ona mnie wykończy. - powiedział do nas Zayn, gdy się rozłączył.
-Cała Mary.
-Czyli wy wychodzicie, to my sami pójdziemy do Milkshake City. - wyjaśniła El. Malik chwycił za komórkę.
-Zmiana planów. Przyjdź do nas jak się wyrobisz. Milkshake City czeka.
-Już biegnę.
Nie minęły 2 minuty a przyjaciółka była już w chłopców.
-Wooow!!
-Co wam jest?
-Co tak szybko?
-No bo no Milkshake City. Pppychaaa. Idziemy?! Idziemy?! Idziemy?!
-Już, tylko skoczę do ubikacji. - zniknęła Danielle.
Jacy debile z nich. Ale za to kochani debile.
Jak sobie pomyślę że za 5 dni do szkoły to mi się niedobrze robi. Ale może będzie fajnie.
Pewnie nie będę z Mariną w klasie bo ona się wybiera na językowy. Ja na fotografię.
I to jest najgorsze. Ale będziemy się widywać co 45 minut.

-Jestem, chodźmy. Julie parasol dla ciebie.
-Oo dziękuję. - Jak tu ładnie. - powiedziałam gdy weszlismy do środka. Nigdy tu nie byłam.
Kilka fanek rzuciło się na chłopców, ochronie ledwo udało się je zatrzymać.
-Dzień dobry co podać.
-Wasz specjał, o naszej nazwie 10 razy.  Tak dziesięć, Nick doszła do nas.
-Pycha!
-Wiemy Mary wiemy.
-Sporo tu ludu.
-Jak zawsze. Dlatego mało prywatności. Już nam zdjęcia robią. O wiele bardziej lubie kiedy Juliet nam zdjęcia robi chociaż onateż często z zaskoczenia.
-Dzieki Loczku.
-Spoko. - uśmiechnął się szeroko.
-Dzień dobry. Mogę autog..
-Oczywiście. - wyprostował się Lou.
-Nie od ciebie. Od niej. - pokazała palcem na El. Lou spojrzał na nas z rozchylonymi ustami.
Kiedy mała dziewczynka odeszła Loui zastanawiał się jak mogła nie chcieć od niego autografu tylko od jego dziewczyny. El to skomentowała:
-Trudno. Life is brutal. - wszyscy wybuchnęli śmiechem.






















Przepraszam wszystkich, dawno nie dodawałam, a tu jeszcze tak krótko. Nie mam weny, nie mam zbytnio czasu. Pochłonęło mnie to Euro, jak i Liga Światowa w siatkę. Stadion oszalał, meksykańska fala! Czyste szaleństwo!! ..
No dobra, wróćmy. Nie wiem czy ten blog jeszcze długo przetrwa patrzcie na numer rozdziału. Nie mam pomysłów.
Polecam i zapraszam do komentowania:
www.steal-heart.blogspot.com
http://www.unusual-direction.blogspot.com/
http://www.superhuman-is-here.blogspot.com/
http://www.love-was-such-an-easy-game-to-play.blogspot.com/

sobota, 9 czerwca 2012

Rozdział 44

Leżeliśmy zmęczeni po posiłku.
-Grzechem jest tak się najeść nie? - zaczęła Marina.
-Może.. Ale dobre było trzeba przyznać.- odpowiedział Li.
-Maary idziemy się przejść? - spytał jej Zayn.
-Nieee. - skrzywiła się.
- leniuszek!!
- ja nie jestem leniwa! po prostu cierpię na wrodzoną wadę dysfunkcji systemu motywacji .

-Ha ha. Sama to wymyśliłaś?
-No ba.
-Pada, gdziebyście chcieli iść? Chyba że z parasolem. - powiedziałam.
-Jak zwykle negatywnie nastawiona. Niall współczuje Ci.
-Ja sobie też
-Osz ty. - rzuciłam zabójcze spojrzenie.- Nie wiedziałam.
-Żartowałem.  Juulie!!
-Co?
-Żartowałem.
-Okej. Idę do domu, zmęczona jestem.
-Pada.
-Może przeżyje. Mary zostajesz?
-Tak.
-Spoko.
Wyszłam. Nie spieszyłam się. Krople deszczu spływały mi po twarzy.
Mieszkałam tuż obok chłopców ale i tak byłam cała mokra.
Weszłam do domu, skierowałam się do łazienki, na schodach minęłam Lukasa który tylko na mnie spojrzał jak wyglądam i poszedł dalej.
Wziełam prysznic, wysuszyłam włosy.  Muzyka i można żyć. Kocham muzykę, nie byłoby dnia żebym nie słuchała. Dzień bez muzyki to dzień stracony. Moje motto życiowe.
Mama mi mówiła. Zacytuję- "Wstajesz słuchasz muzyki, w południe słychasz muzyki, śpisz z muzyką, ja nie wiem co się z tobą dzieje. Ty jesteś z naszej rodziny?"
A ja jej odpowiadam że chyba mnie podmienili w szpitalu.
Moja rodzinka jest trochę dziwna. Troszkę.
Szybko padłam tego wieczoru. Przed tym popisałam że Eleonor.
Kolejnego dnia w południe.
Zadzwoniłam do Nialla, tylko on mógł mi pomóc.
-Co już się nie gniewasz?
-Nie, mógłbyś przyść?
-Co się stało? Płaczesz?
-Ppoprostu szybko przyjdź.
Siedziałam cała w łzach gdy do domu szybko weszli. Cała piątka, El, Danielle, Mary i Nicki.
-O co chodzi? - usiadł obo mnie Niall.
-Mmoglibyście mnie zawieść do szpitala? Mamę dzisiaj zabrali, David i Lukas już tam są, kazali mi zostać w domu.
-Jasne, biegnę po auto. - Loui wyleciał na dwór.
-Ubierz się, ale co jej jest? - spytała Danielle zaprowadzając mnie do pokoju. Wyciągnęła mi ubrania.
-Nie wiem co jej jest. Lekarz nie chciał wcześniej wyciągać wniosków.
-Tacy lekarze. Który szpital?
-Nie wiem, zobacz do telefonu. Dave pisał w smsie.
-Ok.
-Juliet gotowa? Louis czeka.
-Tak. 
Danielle podała mi chusteczki i pomogła dojść do auta.
-To gdzie jedziemy?
- St Thomas' Hospital. - Danielle podała Louisowi adres.
-To nie daleko, zapnijcie pas.
-Julie spokojnie wszystko będzie dobrze. - jak zwykle opiekuńczy Liam.
Wbiegliśmy do szpitala, pielęgniarki nas zatrzymały.
-Natalie Moore!
-Sala 163, ale proszę zaczekać przed salą, lekarz jest u niej. Jak wyjdzie można o wszystko pytać.
-Dziękujemy.
-I prosze nie biegać.
Pod salą siedzieli David i Lukas.
-I co jest?
-Jeszcze nic nie wiemy.
Lekarz wkońcu wyszedł.
-Wszyscy z rodziny?
-Nie, Nasza dwójka, ta dziewczyna i blondyn.- wyjaśnił Dave.
-Zdziwiłam się, ale wkońcu byliśmy tak długo razem no to.
Poszlismy do gabinetu. - Dobrze się czujesz? - spojrzał na mnie.
-Tak.
-Z waszą mamą dobrze.
-To czemu musiała tu przyjechać?!
-Spokojnie.
-Zrobiliśmy jej badania jest przemęczona, chyba zapracowana. Brakuje jej witamin.
Moge ją wypisac jutro ale proszę jej pomóc w domu, ma się nie przemęczać i brać tabletki które przepiszę.
-Dobrze, a można się z nią zobaczyć?
-Teraz nie. Musimy jeszcze zrobić badania, najlepiej by było gdybyście wszyscy pojchali do domu, odpoczęli a my będziemy dzwonić gdyby coś się działo.
Siedziałam obok telefonu, David i Lukas byli w swoich pokojach. Jakby zegar stanął w miejscu. Milczał cały czas.

wtorek, 5 czerwca 2012

Rozdział 43

Siedziałam w pokoju, nudząc się i słuchając muzyki. Postanowiłam zadzwonić do przyjaciółki.
-Hej Mary, masz czas teraz? Przejdziemy się, pogadamy?
-Będę pod twoim domem za 2 minuty.
-Ołkej.
Trzeba było się zebrać, chociaż wiedziałam że jej zejdzie dłużej. Gdy Marina mówi 2 minuty to to chyba jakies święto gdyby zdążyła.
Przebrałam się i czekałam przed domem na przyjaciółkę.
-So  ry aa le ss iostryy.. - stanęła przede mną zadyszana.
-Spoko. Chodźmy.
Opowiedziałam jej o rozmowie z Przemkiem, dzwonił do mnie dzisiaj rano. Mówił że szkoła traci sens bez nas. Wszyscy mówią że przyjaźnie damsko- męskie nie mogą istnieć bo prędzej czy późnej któraś ze stron się zakocha. Nasza istniała. Istnieje.
Mówił że Justyna dopięła swego i jest popularna w szkole. A mi i Mary nawet nie o to chodziło.
Nie chciałyśmy być popularne. Jesteśmy zwykłymi dziewczynami. Choć przez bycie w związku z tak sławnymi chłopakami jak nasi jesteśmy bardziej znane. Tak jak z El i Danielle wiele osób nas lubi ale zdażą się tacy którzy powiedzą ci że jesteś brzydka że twój chłopak na ciebie nie załuguje. Nie jest to powód do uśmiechu, ale cóz można na to poradzić.
-Musi nas kiedyś odwiedzić, też się stęskniłam za nim. - powiedziała.
-Ja też. Nie wiem co bym zrobiła gdyby ciebie tu nie było. Na szczęście jesteś tuż obok.
Usiadłyśmy w jakiejś małej restauracji.
Kilka dziewczyn prosiło Marinę o autograf. Była zadowolona. Lubiała takie coś.
Ale po dłuższym czasie mogłaby nie wytrzymywać. Chociaż ona jest troszkę zakręcona i wogóle także ona by dała radę. Ja napewno nie.
-Och ta sława.
-Och ta skromność. - dodałam.
-Och tak.
-Zamówimy coś teraz?
-Taak.. Głodna jestem!
Gdy zjadłyśmy i miałysmy wychodzić.
-Jaak świetniee pada! - wstała ucieszona.
-No nie moje włosy będą wyglądały jak po wojnie.
-Zawsze się przejmujesz tymi włosami.
-Nie lubię być mokra.
-A ja tak. Chodź. - pociągnęła mnie.
-Mogłam wziąść parasol.
-Dobrze że nie masz.
-Ale śmieszne.
Marina kochała deszcz, chociaż bała się wody. Al takiej w głębszej basen czy coś. A jeśli chodzi o deszcz to koocha.
-Wkońcu doszłyśmy, to była najdłuższa droga jaką kiedykolwiek przebiegłam.
-O hej Julie, Mary. - przywitał nas Harry. - pada?
-Tak. Możesz dać mi szczotkę, grzebień albo cokolwiek?
-Ta jak zwykle o tym.
-Wchodźcie do salonu.
-Chrupka? - zaproponował Marinie Niall, gdy ja próbowałam ogarnąć włosy.
-Z chęcią, kocham je.
-To prosze.
Lubiałam przychodzić tutaj do domu chłopców. Przyzwyczaiłam się do tego miejsca, przez wakacje.
-Hej Juliet. - do łazienki weszła Eleonor.
-O hej.
-Jak tam?
-A dobrze. PADA!
-No widzę widzę. Mogłyście dzwonić przyjechałabym z Louisem po was.
-Mary chciała być na deszczu i wyciągnęła mnie na siłę z restauracji więc nie miałam kiedy, i nie chciałam wam głowy zawracać.
-Nie zawrcasz, pamietaj zawsze możesz pisac i dzwonić o każdej porze.
-Pamiętaj ty to powiedziałaś. Sama chciałaś.
-Będę przygotowana na wszystko, znając cię. - powiedziała i obie uśmiechnęłyśmy się szeroko.
-Żyje. - rzekłam schodząc na dół obok Danielle i El.
-Widzimy. Chrupka?
-Nie dzieki, jedz, na zdrowie.
-Dzięki.
Wryłam się pomiędzy Hazze a Nialla.
-Co to? -pokazałam na tv i spojrzałam na Zayna operującego pilotem. Kto ma pilot ten ma władze.
-Program gdzie młodzież idzie i tańczy, połowa przechodzi dalej a połowa pa pa i do domu.
-Możesz zostawić, chociaż ja tam wolę oglądać Danielle jak tańczy. - popatrzył na nią Liam.
-Chyba wszyscy potwierdza twoje słowa. I Danielle nie musisz się rumienić. Szczera prawda. - dodała Mary.
-Dobra dobra, wystarczy już tego słodzenia mi. Nie jestem najlepsza.
-Jak to nie?! - powiedzieliśmy wszyscy równocześnie.
Gdy się skończyło Malik przełączył na jakiś program kulinarny który się zaczynał.
-Bez sensu sa takie programy. Oni kłamią. Nikomu nie wyjdzie takie samo jak im. - oburzył się Zayn.
-Możemy spróbować, najwyżej ich posądzimy. - poruszał brwiami Loui.
-Dobra ale ja tu zostaje będę wam mówiła wszystko i pokazywała bo ja mam zakaz wchodzenia do kuchni.
-Czemu? - spytała mnie Eleonor.
-El nie chcesz tego wiedzieć, albo nie chcesz wiedziec co się tu działo w wakacje jak Julie gotowała.
-Lou to nie prawda. To była też wasza sprawka, wszystko na mnie zwaliłeś. A my wszyscy gotowaliśmy wtedy. O ile można to tak nazwać. I przypominam ci jak się paliło w domu gdy to WY gotowaliście. A ja z Mariną przybiegłśmy, bo nawe okna nie oworzyliście.
-Prawda. - poparła mnie Mary a El i Danielle śmiały sie z nich.
-Dobra zaczynamy. Ja nie kroje cebuli. - powiedział pospiesznie Zayn.
-Co boisz się że się popłaczesz kochanie? Ja mogę. Najwyżej będe beczała na całego. - chwyciła nóż przyjaciółka.
-Mmm pycha.
-Zgadzam się, cudo.
-Więc dobra, tym razem nas nie okłamali, ale w większości spraw i tak kłamią. - przerwał Malik.

piątek, 1 czerwca 2012

Rozdział 42

-Jak tam w domu? - spytałam Nialla.
-Lepiej było jak mieszkałyście z nami, na szczęście mieszkacie tuż obok. No a narazie jest El i Danielle także...
 Poszliśmy po Mary i następnie do domu chłopców.
-O jak miło was widzieć. - uściskały nas dziewczęta, gdy przekroczyłyśmy próg.
Siedziałyśmy w pokoju Liama.
Przedstawicielki tej piękniejszej płci. Ja, Mary, Nicki, Eleonor i Danielle.
-Więc jaki mamy plan? - zaczęła Nick.
-Co to za zlot? - wtargnął nam do pokoju Louis.
-Posiedzenie ludności.
-Tylko dla tej ładniejszej płci. - uśmiechnęła się szeroko dziewczyna Li.
-Dobra, to mogę zostać.
-Kochanie, piękniejsza płeć to my więc wynoś mi się stąd. Już. - El wypchała go za drzwi.
Pasują do siebie. Nie dziwię się że nazywają ją żeńską wersją Lou.
-Dobra to na czym stanęło?
-Cii... - Marina poskradała się pod drzwi i gwałtownie je otworzyła.
Na podłodze leżała cała piątka. Jeden na drugim. Biedny Zayn, był na samym dole tej 'kanapki'.
Stanęłyśmy przed nimi z założonymi rękami. Hazz nam pomachał.
-Mówi się że to kobiety są ciekawskie.. - zaczęła dziewczyna z lokami na głowie.
-Widać nie tylko . - dodała Mary. - Może pójdziecie do sklepu czy coś?
-Nie rozumiem dlaczego nie chcecie nam nic powiedzieć. - powiedział Niall gdy pozbierali się z ziemi.
-Ponieważ, dowiecie się w swoim czasie.
Puk puk. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Paul.
-O jak miło. - owarłam.
-Chłopcy musimy iść na spotkanie z fanami, sory że dopiero teraz.
-Przynajmniej spokój będziemy miały.
Omówiłyśmy wszystko i wieczór leżąc na łóżku ze słuchawkami w uszach słuchałam Nicki Minaj- Starships, i rozmyślałam.
Na ziemi leżały zapalone świeczki, gwiazdy za oknem i to wielkie okno obok mnie.
Nic tak nie mobilizuje do myślenia jak muzyka.
***
W tym samym czasie. Oczami Mary.


-Kiedy zapisujecie się do szkoły? - spytał mnie Zayn, przerywając niezmierną ciszę panującą w jego pokoju.
-W przyszłym tygodniu. Tak dziwnie zostawić w Polsce wszystkich znajomych.
-Żałujesz?
-Nie, bo będziesz obok mnie.
-Uznaj to za taki nowy rozdział w życiu.
-Tutaj pewnie tez poznamy świetnych ludzi. Nowe znajomości, nowi wrogowie, nowe przygody.
-A ty już Mary o wrogach. Ha ha.
-No co? Trzeba być przygotowanym na wszystko, bo zawsze znajdzie się ktoś kto cię nie polubi.
-Masz rację. - uśmiechnął się.
-Nie to, że coś, ale masz uśmiech mojego przyszłego męża.
-A ty mojej przyszłej żony. - zarumieniłam się.
-Nie wiem co powiedzieć.
-Najlepiej nic nie mów.
Pocałował mnie.
***
Miałam słuchawki, więc nic nie słyszałam, wydawało mi się że mama mnie woła ale nic nie słyszałam. Przymknęłam oczy. Gdy je otwarłam zauważyłam nad swoją twarzą pochylonego Nialla, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, zdjął mi słuchawki i pocałował mnie na przywitanie.
-Co tu robisz?
-Nie słyszałaś nawet jak wchodzę, mama cię wołała że jestem.
-Moożliwee. - ziewnęłam. - Co tu robisz o tej porze? Jak spotkanie z fankami?
-Nawet, ręka mnie boli od pisania.
Uwielbiam takie wieczory, pełne magii, pocałunków, rozmów. Pełne Ciebie.
-Patrz Julie spadająca gwiazda. Pomyśl życzenie.
Spojrzałam na niego i spowrotem na niebo.
-To o czym pomyślałaś?
-Nie powiem Ci głupku. Bo się nie spełni.
-Jak to nie. I tak się spełni, zawsze będę przy tobie.
-Czytasz w myslach?
-Oczywiście!
-Mary Cię zabije że wykorzystujesz jej magie.
-Najwyżej.


____________________________________________________________________


Co do ankiety chciałam tlyko powiedzieć, że to nie jest takie trudne wymyślić komentarz. Napisać nie wiem typu: Fajny rozdział,   albo co się podobało a co nie. Może zareklamować jakiegoś bloga. Nie zmuszam do pisania komentarzy, poprostu wiem jak to mobilizuje do pisania. Ale jak kto woli
Nie mówię o tym że nie którym się nawet nie chce napisac tych kilku słów. 
Co do rozdziału:  Mam nadzieję że się podoba. I ze chcecie to jeszcze czytać. Mozecie napisac pod rozdziałem czy pisac dalej czy nie. Bo wkoncu 42 rozdział już jest.
Miłych snów ;**

poniedziałek, 28 maja 2012

Rozdział 41

- Harry, trzymaj się chłopie, łazienka tuż, tuż. - Nicki zaprowadzała go do ubikacji. Popił jak już było wspominane. - Hazz nie moge, musiałeś tyle pić.
-Nick pomogę ci. - pobiegłam za nimi.
Gdy Styles się ogarnął i przestał wymiotować. Wróciłam do Nialla i ruszałam zabawnie brwiami.
-Pamiętasz kochanie nasz zakład? - spytałam.
-Jaki zakład?!
-Weź nie udawaj. Czekam na obad. Głodna jestem.
-Pizza! - krzyknęły dziewczyny.
-Taak.
-Hazz siadaj.
-Głodny jestem.
-Teraz? Dopiero w łazience wylądowałeś i już.. Nie moge.
Polubiliśmy Nicki. Wydawała się zakręcona ale odpowiedzialna i wrażliwa. Tak jak z Danielle, El, znalazłyśmy z Mariną wspólny język z nią.
-Zaraz zaraz. Gdzie Niall? - rozglądnęłam sie.
-Dopiero co stał obok ciebie. - odpowiedziała Mary.
-Dużo tu ludzi, to mógł się zgubić. - rzekł Zayn.
-Niaaalll!!!
-Ta? - złapał mnie z tyłu w pasie. -O Boże! - zamknęłam oczy. - zawał na miejscu. Gdzie byłeś?
-Rozparzyć się za jakąś knajpką z pizzą.
Poszliśmy, zamówiliśmy pizze i później siedzieliśmy rozmawiając.
Potem nie pamietam.
***
Oczami Mariny.

Rozmawialiśmy, zauważyłam że Julie ledwo siedzi, oczy jej się zamykały.
-Mary trzęsiesz się, masz bluzę. - Zayn nałożył mi ją na ramiona.
-Zbieramy się. Juliet zasnęła.
Niall wziął ja na ręce i zaniósł pod sam dom. Szłam przytulona do Zayna, chłodno było.
***
Obudziłam się w swoim pokoju.

Kompletnie zapomniałąm o przeprowadzce. Więc przetarłam oczy i przez kilka sekund nie
wiedziałam, gdzie się znajduję. Dopiero potem przypomniałam sobie jak urządzałam ten oto pokój z Mariną.
Nie miałam siły się podnieść. Nawet po telefon nie chciało mi się sięgnąć.
Tylko mama wstała. Od rana sprząta, bo jak to mówi: - Musze jeszcze posprzątac, bo kurz się zbiera a ma być czysto.
Gdy po dwóch godzinach zwlekłam się zjeść śniadanie, bracia jeszcze spali. Znaczy jeden bo David zjechał po poręczy.
-Czy musisz zjeżdżać? Masz nogi- zejdź normalnie. Potem te wszystkie wypadki, złamania, szpitale. - powiedziała mama. Zrobiłam facepalma.
-Trudno. Głupi ma zawsze szczęście, więc o mnie się nie martw.
-Racja. - potwierdziłam.
-Dzisiaj idę z Lukasem bo naszych nowych znajomych, pogadamy, pojeździmy na desce.
-Przyzwyczaiłam się, Julie jak tam twój pokój? Wypakowałaś się już?
-Ta.
-Czysto jest?
-Ta.
-Znasz inne słowo?
-Ta.
-Ale śmieszne.
-Ta.
Poszła.
-Dobra jesteś. Umiesz ją spławić. Musze to wypróbować. - rzekł do mnie braciszek.
Pokiwałam głową i ruszyłam w poszukiwaniu telefonu. Prawie znalazłam gdy mamuśka mnie zawołała.
-Jestem.
-Twoje obowiązki też są.
-No niee...- zaczęłam z wyrzutem. - są wakacje! A wg zawsze ja sprzątam w tym domu.
Pewnie by powiedziała że żaden chłopak mnie nie będzie chciał, ale byłam z Niallem.
Wyprałam pranie i poszłam je powiesić do ogrodu.
***
Oczami Nialla.
-Co się tak gapisz w to okno? Stos jedzenia przywieźli? - wtargnął Li. - Aa Juliet podziwiasz. Weź idź jej pomóż, widzisz że sobie nie radzi.
-Może masz rację.
-Zawsze mam.
-Zawsze jesteś skromny.
-Tak wiem.
***
-Heej.
-O Jezu Niall! Wystraszyłam się.
-Nic nowego. Pomoge ci.
-Dzięki.
Po wspólnym wieszaniu prania poszłam  pokazać chłopakowi mój pokój w któryk jeszcze nie był.
-Masz okno naprzeciwko mojego. Dobrze wiedzieć. - poruszał brwiami.
Popchałam go na łóżko, straciłam równowagę, oboje wylądowaliśmy na łóżku. Luke wszedł do pokoju. Zasłonił oczy dłonią widząc nas, zachichotałam.
-Nie przy ludziaach, ludziee. No Julie mama wyszła do sklepu, my też wychodzimy. Narka.
Wychodząc, usłyszeliśmy jak mówił do Davida. - Zapamiętaj żeby pukać.





czwartek, 24 maja 2012

Rozdział 40

Poszłam z Davidem przejść się po Londynie i przy okazji zrobić zakupy.
Oczywiście moi bracia tak szybko potrafią szukać znajomych że trochę ich już mają, chociaż jesteśmy tu od wczoraj znaczy się oni.
-Julie to ty? - podeszła do mnie jakaś dziewczyna,której poczatkowo nie poznałam.
-Eleonor! Boże ile czasu minęło.
-I to bardzoo. Ale powiem ci że nie zmieniłaś się wogóle. Danielle tu chodź. Poznajcie się. Danielle Julie, Julie Danielle.
-Hej. - uściskałyśmy się. David chrząknął żeby wzrócić na siebie uwagę.
-Zapomniałam. Dziewczyny to David mój braciszek. To El i Danielle. Dziewczyny Louisa i Liama. Idziecie do nich?
-Tak.
-To możecie pójść z nami. Przeprowadziliśmy się obok nich, także ucieszą się.
-Oni jeszcze nie wiedzą że tu jesteśmy. - uśmiechnęła się dziewczyna z burza loków na głowie.
-Zapoznamy was.
-Nie trzeba, one całe wakacje z nimi mieszkały. - tłumaczył Dave.
-Jak to?
Opowiedziałam im wszystko gdy  dowiedziały się że jestem z Niallem i Mary z Zaynem były zachwycone. Z El znałam się gdy jeszcze tu mieszkałam. W Anglii.
Jaki Liam i Loui byli ucieszeni gdy weszliśmy z ich całym światem.
Spytałam o Hazze gdzie jest ale Niall szybko powiedział że z jakąś dziewczyną na górze.
Nie wnikałam, bo jak będzie chciał nam ją przedstawić to sam to zrobi.
Tak jak myslałam zszedł z nią na dół do jakiejś godzinie.
-Eleonor, Danielle. Kiedy przyjechałyście?
-Półtorej godziny temu.
-To dobrze. Chciałbym was komus przedstwić. To Nicki. A to El, Danielle, Julie, Mary, Niall, Zayn, Louis, Liam i ja.
-Miło was poznać. - chyba nie wiedziała co powiedzieć, wszyscy sie na nia patrzyliśmy.
-Witamy wśród idiotów.
-Lou!!
-Nic nie szkodzi.
Po południu.
Kręglee! <3 Wybraliśmy się, Ja, Mary, El, Danielle, Nicki, Niall, Zayn, Harry, Louis, Liam, David aaand Lukas.
-Dawno nie grałem, musze się przygotować. - zaczął się rozciągać Harry.
-Oj Haroldzie.
Ludzie się patrzyli, troszkę, poszedł z nami Paul bo kręciło się tak sporo reporterów. Wszystko chcą wiedzieć.
-To musimy się podzielić na cztery drużyny, do mnie dochodzi Marina i Luke. - wskazał Zayn.
-Ok. To do mnie dochodzi Niall i David. - uśmiechnęłam się. Nicki, Harry i Louis. Ostatnia drużyna: Eleonor ( która chciała grac na Louisa i udowodnić mu że jej drużyna wygra) Liam i Danielle.
-Niall mam nadzieję że umiesz grać.
-Ja bym nie umiał Davidzie? To ba że umiem. I ty chyba też. Będzie trzeba odrabiać za Julie.
-Ha ha ha ale śmieszne. Zobaczmy, zobaczmy, jak się okaże że gram lepiej od was to Niall stawiasz mi obiad. I nie podjadasz z mojego talerza.
-Zgoda. - podaliśmy sobie ręce.
-Co to za takie kulki na kuli?
-Tam droga Marino wkłada się swoje palce. Nie moje. - zaśmiał się Malik.
-Aaa.
-I uderzach w kręgle nie w sufit ani nie w nas. Zapamiętaj to.
-To wiem, chyba. - odwzajemniła uśmiech.- tylko Julie nie atakuj mnie za każdym razem lampa błyskową, za dużo tych aparatów czai się wkoło.
-No nie wiem, nie wiem. Nialler pamietaj, wisisz mi obiad.
-Nie bądź taka pewna siebie.
Wygłupy, wygłupy i jeszcze raz wygłupy. Loui żartował co chwilę. Raz nawet zamiast rzucić kulą to zrobił taki ślizg na brzuchu i zwalił rękami wszystkie kręgle. Paul już nie mógł na nas patrzeć.
Hazz oczywiście zakupił 'kilka' drinków. Nie dużo. Tak że potem z Tomlinsonem nie rzucali wogóle kulami, tylko sobą. Współczułam Nick kolegów z drużyny.
-Jak ja nie lubie tych butów! - przyjaciółka była oburzona. - nie pasują mi do ubrania, są niewygodne i no i.. no.
-Przynajmniej ja pasuje. - rzekł Malik.
-Niall jest połowa gry pamietaj, obiad. - powiedziałam gdy zauważyłam jak grają.
-Nie, nie poddam się! Gramy dalej. - wstał z krzesła.
-Witam państwa. - podszedł do nas młody dziennikarz. Paul podniósł się z krzesła ale Zayn pokazał mu że narazie może siedzieć, jeszcze nie potrzebują jego pomocy.
-Dobry. - uścisnął mu dłoń Harry.
-One Direction jak mniemam.
-Możliwe, o co kaman?
-Chciałbym przeprowadzić z wami wywiad. A panie to? - spojrzał na mnie i brunetkę i Nick bo pozostałe dwie znał.
-Ktoś bardzo ważny. - objęli nas ramieniem.
-Dziś odpoczywają, takze jeśli to nic ważnego to się pożegnają z panem. - dołączył Paul.
-Paa- pomachaliśmy mu.
Wiedziałam że dziennikarzom zależy na takim wywiadzie, żeby porozmawiać ze sławnymi gwiazdami, ale nie kiedy takie ploty rozgadują, nie opierają się na sprawdzonych źródłach. Tylko wymyślają historyjki.












 


Nicki


wtorek, 22 maja 2012

Rozdział 39


-Louu. - położyłam rękę na ramieniu przyjaciela. - Wstawaj.
-Czeemu?
-Jedziemy już, wyśpisz się w samochodzi, Lukas pierwsze poprowadzi.
-Aa ok.
-Mamoo, Daavid wychodzimy.
-Juuż!
-Mam wszystko? - zapytałam rozglądając się.
-Chyba tak. Alex wsiadaj.
-To w drogę.
Zapakowaliśmy wszystko do środka. Przed wyjazdem byłam jeszcze nad moim jeziorkiem.
Ruszyliśmy. Szkoda mi było wyjeżdżać przywiązałam się do tego miejsca. Przemka.
Ale w Londynie będziemy bliżej chłopców, przyjaciół się pozna jakiś w szkole.
Nowy rozdział w życiu.
Byłam ciekawa jak nasz plan wypali, bo mieliśmy go wykonać gdy wrócimy. Od razu żeby Mary jeszcze była u chłopców w domu. Także ino staniemy pod domem plan czas zacząć.
Po kilkunastu godzinach Zadzwoniłam do Nialla.
-Hej, przygotuj wszystkich do naszego planu. Gdzie Zayn?
-Wyszedł na spacer.
-Mary?
-U siebie.
-Idealnie. Zaraz będziemy dojeżdżać także wyjdźcie z domu. Zadzwonie do Zayna.
-Ok. Pa.

-Nie ma go w domu? - spytał Loui.
-Na szczęście nie.
Dojechaliśmy.
Zadzwoniłam do Malika.
-Zaayn! Przychodź do domu! Sszybko! Pali się ! A Marina jest w środku! Nie ma kto po nią wejść!
Pi pi... Rozłaczył się. Przybiłam Louisowi piątkę i dołaczyliśmy do reszty, gdy moja rodzinka poszła się rozpakować.
Oglądaliśmy wszystko zza płotu.
Po jakiś 20 sekundach biegnął Zayn.
***
Oczami Mariny.
-Jjak ssię czujesz? Ggdzie sstrażacy? Uggasilli już wsszystko?! - biegał przede mną zadyszany chłopak rozglądając się w każdy kąt.
-Jacy strażacy? O co ci chodzi?
-Nie pali się?
-Gdzie?!
-Tu.
-Nie. - odpowiedziałam.
-Zabijee!
-Co? Kogo?
-Juliet Moore!! Zadzwoniła do mnie że dom się pali. Martwiłem się o ciebie.
-Naprawdę.
-Noo, zawału dostanę. Zabije wszystkich!
-Chcieli dobrze, pewnie Lou wpadł na taki pomysł. Ten to ma głowę do takich rzeczy.
-Mary chciałem Ci powiedzieć że ja naprawdę nie jestem ojcem dziecka Kate, nie spałem z nią, nigdy.
-Wierzę ci. Byłam u niej. Trochę jej wygarnęłam.
-Jak to? Kiedy?
-Nawet nie zauważyłeś. Zayn
-Tak?
-Kocham Cie, pamietaj o tym.
-Ja ciebie te..
-Dzień Dobereek. - przerwał Lou.
***
-Tomlinsoon!
-Dobra pa. - wyszedł za drzwi.
Zayn wybiegł za nim.
-Nie bij. - bronił się Louis.
-Dziękuję za wszystko, dobry plan. Mary mi wierzy.
-Uff.
-Czyli nic nam nie zrobisz?
-Moore z tobą to ja się policzę, moje serce poprostu prawie nie stanęło.
Przyjaciółka poszła przywitać się z rodziną.
Pozabierałysmy swoje rzeczy, chciałysmy zamieszkać z rodzinką. Ale mieszkałyśmy obok chłopców. Tylko płot nas dzielił.
Wieczór spędziliśmy wszyscy razem, chłopcy, rodzinka moja i Mariny.
  Zdjęcia:












poniedziałek, 21 maja 2012

Rozdział 38

Kolejny dzień.
Telefoniczna rozmowa Juliet z mamą.
-Cześć Julie.
-Hej.
-Słuchaj bo jest sprawa. Co byś powiedziała na to żebyśmy się przeprowadzili do Londynu?
Dostałam tam pracę i ty już tak jakby tam mieszkasz, bo jesteś tam częściej niż w domu.
To to chyba nie będzie problem. Do szkoły tam jeszcze nie chodzą także wiesz.. Będzie tam dla ciebie trochę lepiej jesli chodzi o fotografię.
-Jaki problem?! Świetnie!
-Mary rodzina tez by chciała. Także wszyscy się zgodzili, oprócz was.
-Oczywiście. To przylece jutro pomóc wam się spakować.
-Ok.
Pogadałam z Mary, przez tą sytuacje z Malikiem nie dawała po sobie poznać ale wydaje mi się że była zadowolona że będziemy mieszkać obok nich.
-Niall jest problem.
-Jaki?
-Muszę jutro lecieć do polski.
-Na jak długo? Kiedy znowu się zobaczymy?
-Gdzieś za dwa dni.
-Coo? Jak too? - cała czwórka wstała z miejsca. Bo Zayn był u siebie. A zapomniałam dodać że Conor nas opuścił bo ma trasę.
-Mama chce się tu przeprowadzić. Tutaj obok was. Dostała pracę. I mama Mariny też.
-Świetna wiadomość! - uściskali mnie. Poleciałam do Zayna, który również był zadowolony z tej wiadomości.
-To jak jedziesz jutro to pomóż mi umyć samochód. Odwiozę cię. Znaczy pojadę z tobą do polski, pomogę wam się spakowac i wrócimy wszyscy tutaj.
-Dobra. Dzięki Lou.
Malik wyszedł na spacer. Marina siedziała w pokoju.
Tommo wyjechał samochodem przed dom. Podłączyli węża ogrodowego, poprzynosiliśmy wiadra z wodą, pianą i gąbkami. Cała czwórka myła + me.
W jednej chwili dostałam z wody.
-Aaa zimne! Który to? Niaall! - stał przede mną z wężem.
Oblałam go, potem każdego po kolei. Wyszła Mary, nie widziała co robimy.
-Juli..Aa kurwa! Harry! - oblał ją.
Zrobiło się trochę ślisko. Wywaliłam się, o mnie potkął się Liam. Skończyło się to tak że wszyscy leżeli. Brunetka poszła sie przebrać. Pewnie wyszła bo wiedziała że Zayna nie ma. On przyszedł kiedy przyjaciółka była w pokoju, także nie wiedział co się tu działo.
-Co suchi jesteście.
-Wiemy.
W spokoju dokończyliśmy mycie i na drugi dzień pożegnałam się na chwilę z nimi i razem z Louisem ruszyliśmy w drogę.
***
Oczami Mariny.
-Mary mogę? - Zayn zapukał do pokoju. Pokój Juliet i Nialla ale pozwolili mi się na chwilę zakwaterować.
-Tak.
-Przyniosłem ci kolację.
-Nie jestem głodna, dzięki.
-To później zjesz. - postawił na stoliku. - chciałbym żebyś mi wierzyła ale pewnie potrzebujesz czasu.
-Tak.
-Pamiętaj że i tak cię kocham, i mogę czekać. - myślałam że rozbecze się przed nim.
-To zostawię cię.
-Dzięki za kolacje. - odwróciłam się gdy wychodził.
Wszystkie myśli wirowały mi w głowie jak szalone.
Zakradłam się do wyjścia i wyszłam z domu.
Chciałam znaleźć Kate. Z neta wzięłam jej adres.
-Co ty tu robisz? - zapytała widząc mnie.
-Przyszłam porozmawiać o MOIM CHŁOPAKU. - podkreśliłam ostatnie dwa słowa.
-Twoim? Pff. Zayn się z tobą rozstanie i będzie ze mną i malutkim.
-Taa tylko że Zayn ma mózg nie tak jak ty. Twierdzi że to nie jego dziecko więc nie jest.
Puszczasz się na prawo i lewo to potem nie wiesz kto ci dziecko zrobił. Nara. - poszłam z tamtąd. Nie chciałam patrzyć na jej twarz, że tak to lekko ujmę.
Wróciłam. Nikt nawet nie spostrzegł że wyszłam.
***
Polska.
-Dzień dobry.
-Witaj Lou. Gdzie szelki?
-Dzisiaj bez.
-Hej mamo.
-Juliee.
-Daavid, Luuke. Jak dawno was nie widziałam.
-Wzajemnie.
-Już prawie się spakowalismy ale Loui powinien trochę się przespać. Chociaż ja i Luke też możemy prowadzić.
-Spoko, dzięki Dave.
Poszłam jeszcze pożegnać się z Przemkiem. Nie obyło się bez łez, z mojej strony, od słów że mamy o sobie nigdy nie zapomnieć, i mam go odwiedzać.
Louis odsypiał, Lukas, David też trochę. Prawie dokończyłam pakowanie swoich rzeczy. Rodzinka Mariny chciała lecieć samolotem. Frajda dla bliźniaczek.

Za niedługo zrobię kolejną sondę dla tych którzy nie komentują, zobaczycie sami. Cieszę się że coraz więcej was tu jest. Ale licze na komentarze. To tak motywuje że nie zdajecie sobie sprawy. Ci co piszą to coś o tym wiedzą. A rozdział no nawet mi się podoba. Dość tak.
http://www.steal-heart.blogspot.com/   No i wyżej tańczący Malik i Li. Podoba mi się.