piątek, 6 kwietnia 2012

Rozdział 22

- Jul...! - mama weszła do pokoju. Niall wczoraj zasnął u mnie w pokoju, gdy rozmawialiśmy. Dave wszedł za nią i rzekł:
-Mamo weź wyluzuj.
Obudziliśmy się.
-Zawsze jestem wyluzowana...
-Taa...- wycofała się.
-Dziękuję braciszku. - powiedziałam.
-Wszystko dla ulubionej siostry.
-No bo jedynej. - zaśmiałam się. Horan jeszcze nie kontaktował. Zszedł za dół ledwo przytomny. Obudził się gdy zjadł wielkie śniadanie. Jeszcze chciał moją porcję. Ale na czas zbiegłam z Davidem na dół, budzać przy tym trójkę z zespołu. Tylko Luke jeszcze spał.
-Łapy z dala od mojego talerza. - uderzyłam blondyna w rękę.
-Jak można miec tyle energii z rana? - przetarł oczy Harry. Lou ciągle ziewał.
-Wy wogóle spaliście? - zapytał ich Liam.
-No oczywiście. - spojrzeli na siebie. - Trochę długo siedzieliśmy na internecie.
-Chceiliśmy pani podziękować że możemy się tu zatrzymać. - odrzekł Payne, gdy mama oderwała się od garnków.
-Nie ma za co dziękować. Jade do babci na kilka dni, biore Alexa. Niczym się nie przejmujcie.
-Dobra. - pożegnałam ją. Wyszła. Lou przekopywał lodówkę.
-Juliet!! Gdzie marchewki?
-Nie ma. Trzeba iśc do sklepu.
-Ja mogę iśc z tobą. - zszedł Lukas, wyszli a przyszła Marina z Zaynem.
-Dzień Dobry wszystkim domownikom. - powiedzieli równocześnie.
-Witamy. Możecie tu dzisiaj nocowac jeśli chcecie bo jesteśmy sami. - stwierdziłam. - Nie licząc Lukasa i Davida, ale oni nie będą przeszkadzać. - spojrzałam w jego strone.
-Jak tam Zayn, żyjesz? - spytał Harry.
-No, bliźniaczki są wszędzie, ale da się przeżyć.
Weszły do domu.
-Co wy tu robicie? - podbiegła do nich zatroskana starsza siostra.
-Przeszłysmy przez dziurę w płocie. Przez którą ty przechodziłaś i Julie kiedyś. - zrobiłam wielkie oczy.
-Mary, pamietasz te czasy? Tyle lat.
-Nawet mi nie mów. - odprowadziła je do domu, i wróciła.
-To co dzisiaj robimy? - zapytał ogółu Malik, gdy wszyscy wrócili.
-Może trochę zwiedzimy... Przejdziemy przez park. Następnie pojedziemy do Krakowa. Pokaże wam ASP, wawel, przepłyniemy wisłę. Wezmę aparat.
-A kiedy ty go nie masz. - dodała Marina.
-No właśnie.
-Własny brat przeciwko swojej ulubionej siostrze.
-Żartuje, ale ja i Luke też idziemy, chcemy pojeździć.
-Dobrze, będe miała komu porobić zdjecia.
-Idzie się przyzwyczaić. - stwierdził Harry, opierając się o Louisa. Marina też opadła na Zayna.
Ubraliśmy się. (Julie) (Marina) (David) (Lukas) (Liam) (Louis) (Niall) (Harry) (Zayn)
Znowu widział nas przechodzący obok Matt. ( Stara miłośc Mary, gdyby ktoś nie pamiętał)
Powiedział jej cześć. Odpowiedziała mu przytulając swojego chłopaka. Ostatnimi czasy robiła wszystko żeby wiedział żeby był zazdrosny i wiedział, że nie będzie jego.
Zauważyłam auto Louisa. Ździwiłam się co tu robi, i dlaczego jedzie w naszym kierunku.
Wysiadł z niego ich menadżer.
-Dzień Dobry..
-Cześć, przywiozłem wam samochód żebyście mieli czy m jeździć. Zapakowaliśmy się do środka, a prawie jechaliśmy do Krakowa także odwieźliśmy go na lotnisko.
Podeszliśmy po Akademię Sztuk Pięknych.
Chłopcy dokładnie wszystko oglądali. Co chwile "napadało" nas stado napalonych fanek.
Też kiedyś taka byłam, gdyby nie to poznanie pewnie nadal tak bym się zachowywała, a o spotkaniu można było marzyć. Poszłysmy z przyjaciółką na lody obok, bo wiedziałyśmy że trochę im to zajmie. Usiadłyśmy. Po jakiś 15 minutach przyszli do nas.
-Skończyliście?- zapytała ich.
-Sorka, że tak długo ale normalnie spokoju by nam nie dały gdyby nie "parę" zdjęć, z każdym z nas. One są chyba przygotowane na wszystko. - stwierdził Liam.
Kolejny punkt w zwiedzaniu: Kościół Mariacki. 

Zbliżało się południe więc usiedliśmy pod sukiennicami, i czekaliśmy aż zacznie grać z wieży.
Chłopcy początkowo nie wiedzieli skąd dochodzi ten dżwięk, bo nie mówiłyśmy im nic. Harry go zauważył gdy machał do wszystkich.
-Nie macie tu za dużo gołębi? - zadał pytanie Lou. - Ale i tak nie ma Kevina.
-No troszkę ich jest.
Następnie: Wawel. Weszliśmy do środka, pod ziemie...
Gdy schodziliśmy w dół, jak jest figurka smoka, wystraszył ich taki pan przebrany co straszy wszystkich przechodnich. Lou dostał napadu śmiechu, pan sobie mógł pomyśleć że to z niego.
Co krok ktoś nas zaczepiał, ale takie jest życie sławnych ludzi. Nie wiem jak chłopcy to znoszą.
Najśmieszniej było gdy wsiedliśmy do gondoli, w której mieliśmy popływać przez wisłę.
Tomlinson ciągle chwiał łódką, Styles zagadywał gostka co z nami jechał, współczułam mu.
Reszta machała ludziom, ja robiłam zdjecia.
To był świetny dzień, wróciliśmy cali padnięci do domu.



1 komentarz:

  1. ładny opis Krakowa ;) nie wiem czemu,ale nie wyobrażam sobie chłopców u nas.rozdział jak zwykle świetny :)
    www.steal-heart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń