sobota, 10 marca 2012

Rozdział 11

-Gdy my go widzieliśmy to powiedział że wychodzi. Nie mówił gdzie idzie. - odrzekł Loczek.
-Ciekawa jestem gdzie jest, nie odbiera telefonu, Loui pożyczysz mi swój telefon może od Ciebie odbierze?
-No spoko, łap.
Sygnał, sygnał, sygnał, poczta głosowa. Fuck.
-Nie odbiera.
-Jest dużym chłopcem trafi do domu. - znowu odezwał się Harry
-Mam nadzieję. - wymusiłam uśmiech.
Słuchaliśmy piosenki:
Mary tańczyła z Hazzą. Kocham tą piosenkę poprostu. Potem wszyscy zaczęli tańczyć, odsunęliśmy kanapę żeby było miejsce. Myślałam o Zaynie. Pewnie znowu myśli o Marinie.
(strój Mary) Zastanawiało mnie dlaczego obok domu chłopców nikt nie mieszka, już wiem. Nikt by nie wytrzymał. Haha, taka jest prawda. Nasza siódemka mnie rozwala nie raz naprawdę. Napewno będę miała wspomnienia do końca życia, a to był dopiero początek wakacji. Ciekawe co się będzie działo jak pojedziemy do Polski.
No więc tańczyliśmy, śpiewali wogóle wszystko!! Najlepsze było gdy zaczeliśmy forever young! Ciągle tylko "Forever young, I want to be forever young
Do you really want to live forever, forever, forever young." I od nowa..
Przytulilismy sie wszyscy. Potem poszłam się przejść z nadzieję że może trafię na Zayna. Znaczy oficjalna wersja była że idę się przejść, a nie oficjalna o której wiedziałam tylko ja to szukanie Malika.
Pierwsze poszłam do parku.
-Zayn?! Zayn?! - krzyczałam chodząc. Oparłam się o drzewo i postanowiłam znowu do niego zadzwonić. Usłyszałam znajomy dźwięk. Tak. To był jego sygnał połączenia. Zauważyłam go siedzącego, telefon leżał na ławce. Gapił się w jakiś punkt i nawet nie reagował. Zastanawiałam się czy podejść do niego czy nie. Podeszłam
-Zayn? Co tu robisz? Czemu nie odbierasz telefonu? - próbowałam cos wydusić z niego lecz na nic, nawet nie spojrzał.
-Dobra, ale ja będę mówiła. Martwiłam się o Ciebie, dzwoniliśmy, nie odbierałeś, nagrywałam się na poczte głosową, i nic. Nie dawałeś znaku życia więc postanowiłam cię poszukać.
-Nie myślę o Mary, jakbyś chciała wiedzieć. - odezwał się, chociaż wiedziałam że pewnie jest inaczej.
-Uff dobrze że umiesz mówić. Pewnie potrzebowałeś świeżego powietrza. Mam sobie iść?
-Nie, zostań jak możesz.
-Dobra. - nie odzywałam się już ani słowem, aż on nie zaczął.
-Co byś powiedziała na lot balonem? Znaczy nasza siódemka!
-WHAT?! Balonem? Przesłyszałam się chyba.
-Nie, balonem.
-Ja mam lęk wysokości.
-Chyba żartujesz?! Ty? - uśmiechnął się.
-To nie jest śmieszne, poprostu.
-Niall ci pomoże. Zamkniesz oczy. Będziemy z tobą. Będzie Cię pewnie trudniej namówić niż Hazze do przejechania się kolejka górską.
-Moooże.
-Nie moooże, tylko chcę usłyszeć TAK! POLECĘ!
-A ja chcę usłyszeć TAK! BĘDĘ SILNY I NIE BĘDE SIĘ PRZEJMOWAŁ MARINĄ I HARRYM.
-Dobra, czyli jak ja to powiem to polecisz?
-Ale ty nie powiesz. - byłam pewna do tego że nie powie, myliłam się.
-Będę silny! I nie będe się przejmował twoja przyjaciółką i Lokiem.
-Przegrałam.
-Haha.. widzisz.. ze mną się nie zakładaj. a więc jednak wygrałem.
I zaczał tańczyć ten swój taniec:
 

- No i dlaczego ja się dałam na to namówić. - powtarzałam ciągle w drodze do domu.
Gdy dotarliśmy przyjaciel był cały rozpromieniony.
-O znalazła się nasza zguba. - powiedział Niall, zobaczył szczęśliwego Zayna i mnie w zupełnie innym nastroju.
-Kochanie, co jest? - podbiegł do mnie.
-Nie nic się nie stało.  - odpowiedziałam a Zayn dodał:
-Przegrała zakład! Lecimy balonem!
-Co? - patrzyli na niego równie zszokowani przyjaciele.
-Ja sie pisze. - skoczył na niego zadowolony Louis.
-Wszyscy się piszą bo wszyscy lecą. - rzekł Malik.
-Ciekawe jak to jest zobaczyć Londyn z góry. - rozmarzyła się przyjaciółka.
-Jutro zobaczysz - uśmiechnął się. - to ja idę zadzwonić do tej firmy, zaraz wracam.
Opadłam na fotel.
-O co chodzi? - usiadła obok mnie panna Davies.
-Zapomniałaś o moim lęku wysokości?!
-A no tak, zapomniałam.
-To dlatego jesteś taka przeciwna. - dołączył się Liam.
-Obiecałam Zaynowi to polecę, ale bądźcie ze mną. - chwyciłam za ręce Mary i mojego chłopaka. Wszyscy mnie przytulili, oprócz Zayna który gadał przez telefon. Znowu nalepa na mnie, mam nadzieję że nie wejdzie im to w nawyk.
-Coś mnie ominęło? - zszedł z góry.
-Nie, nic wielkiego, i jak?
-Udało mi się załatwić na dzisiaj.
-Jak to!? - wstałam.
-No normalnie, wiem że się nie możesz doczekać, przed 19 polecimy.
-To fajnie. - ucieszyła się reszta.
Gdy dotarliśmy zobaczyłam dwa wielki balony, jeden już odlatywał:

 Piękny widok, coraz mniej się bałam. Musieliśmy poczekać jeszcze jakieś 10 minut. Wsiedliśmy i balon zaczał się powoli unosić, nie nawidze tego uczucia, ale dobrze było.
-Jakie to piękne. - podziwiała widoki Marina z Harrym.
A ja robiłam zdjęcia, podobał mi się Big Ben z góry, albo London Eye.
-Julie, i jak sie czujesz? - spytał Liam.
-Narazie dobrze, dziękuję.
-To dobrze, bo trochę to będzie trwało.
-Mam nadzieje że nie zwymiotujesz, najwyżej poza balon, ktoś dostanie w głowę . - żarował Louis.
-No dzieki, ale ja nie wymiotuje, tylko kręci mi się w głowie.
-To może przeżyjesz. - odwrócił się Zayn.
-No tak. Niall? - spytałam.
-No?
-Czemu się tak mało odzywasz? To myślałam że ja nic nie będę mówić, bo myślałam że będe miała zawroty głowy a ty nic nie mówisz. To do ciebie nie podobne.
-Niall nic nie mówi tylko gdy jest głodny. - wtrącił się Harry.
-Ha ha, Nialler, jesteś głodny?
-No trochę, ale ja wolę patrzeć na ciebie jak mówisz niż sam paplać ciągle.
-Ekhm.. bez takich nam tu. - wtrąciła się Marina i zaczełam się śmiać. A Loui zaczepił tego pana co z nami leciał i sterował balonem.
-Dzień Dobry, proszę pana zastanawiałem się co by było jakby nam co przebiło balon, albo jakbyśmy w coś uderzyli.
-Oj chłopcze, chłopcze.. Nie zdarza się coś takiego, chyba że ktoś nie umie obsługiwać balonu, ale nie martw się ja umiem.
-To dobrze. - przerwałam im.
-Nie macie się o co martwić.
Wylądowaliśmy na ziemi.
-Szkoda że już się skończyło. - powiedziałam.
-Juliet? Co ci się stało, najbardziej przeciwny człowiek który nie chciał lecieć, teraz chce wrócić. - patrzył na mnie Zayn.
-No co, spodobało mi się.
Zdjecia z dzisiejszego dnia:

piątek, 9 marca 2012

Rozdział 10

-Mary! Widziałaś moją bluzkę?! - pytałam, przekopując stertę ubrań
-Którą?
-No taką.
-To z pewnością wiem. - odpowiedziała. - Może poszukaj w łazience albo w szafie.
-Szukałam już i nie ma.-Wkońcu ją znalazłam i przebrałam się (strój)
-Dlaczego tak ci na niej zależało?
-Tak jakoś - podśpiewywałam piosenkę "Alone Again"
-Wychodzisz?
-Tak, pierwsze idę do wujka do pracy, zawsze chciałam zobaczyć to jego biuro, a potem na spacer.
-Nawet wiem z kim. - popisywała się
-Przecież jesteśmy parą, mamy się nie widywać? Ty widzisz Hazzę co chwilę.
-Wczoraj przyszłaś naprawdę sucha. - patrzyła na mnie
-Yyy bo geniuszu padało.
 Wyszłam z domu, nie zamawiałam taksówki, bo była taka ładna pogoda. Co z tego że daleko było. Trzeba przejść całe miasto. Słuchawki w uszy i w drogę.  Zrobiłam kilka zdjęć po drodze, nie moja wina że fascynuję się każdym "innym" budynkiem i kwiatami, taka już jestem.
-Wujek, hej. Założymy się że nie jadłeś śniadania? - wymachiwałam mu przed nosem świeżym pieczywem.
-No dobra, wygrałaś.
-Jak tu pięknie, tak czysto, jasno.
-No chyba w biurze powinien być porządek a nie tak jak u ciebie w pokoju. - odrzekł zajadając drożdżówkę.
No więc mój wujaszek pracuje jako reporter w jakiejś londyńskiej gazecie, często nie ma go w domu, ciotki tak samo. Może dlatego czuję się jakbym tam mieszkała z Mariną.
Wyszłam od niego i postanowiłam jeszcze pospacerować, po co wracać do domu w którym ciągle migdalą się Mary z Harrym, nie chcę im przeszkadzać.
Poszłam z Niallem nad fontannę.
Chwycił mnie za rękę.
-Chodź szybko!- Gdy podbiegliśmy wziął mnie na ręce i chciał wrzucić do środka.
-Nie! Niall co ty robisz?! Przestań się wygłupiać! Proszę Cię nie! - Nie obejrzałam się a już leżałam w środku, cała mokra.
-O matko. Niall Horan! Zginiesz marnie.- próbowałam go wrzucić, jednak jakoś mi się nie udawało. Ten śmiał się ze mnie cały czas.
-Patrz co narobiłeś, jestem cała mokra. - powiedziałam wykręcając bluzkę z której litrami leciała woda.
-Ślicznie wyglądasz. - rzekł i dalej się śmiał.
-Nie wątpię. - pocałował mnie, na środku miasta, przy wszystkich, nic go nie interesowało. Lidzie patrzyli się troszkę przecież go znają. Miałam że jakaś jego fanka mnie nie zaatakuje. Ha ha.
***
W tym samym czasie.


-Harry chyba jesteśmy sami. - Marina spojrzała na Hazzę.
-O to dobrze. - zaczął ja przytulać weszli do pokoju. Zauważyli Zayna siedzącego z laptopem.
-Yyy, nie przeszkadzam wam czasem? Nie jesteście sami. - zrobił się zazdrosny Malik.
-Nie wiedzieliśmy że ktoś jest. Sorka.
-No właśnie, cicho było co się rzadko zdarza. - Mary spojrzała na niego.
-No ok, i tak wychodzę. Więc macie chatę dla siebie. Nie wiecie gdzie jest Horan, Payne czy Tomlinson? - spytał
-Nialler jest z Julie a reszta chyba robi zakupy. - odpowiedział Loczek. Zayn wyszedł.
 A przyjaciółka została z Harrym sama tym razem na pewno, i dokańczali co wcześniej zaczęli.


***
Spotkaliśmy Louisa i Liama.
-Hej, co tu robicie? - spytałam witając się.
-O to samo moglibyśmy was zapytać. - odpowiedział Marchewa.
-Spacerujemy. - rzekł Niall.
-Juliet, dlaczego jesteś mokra? Padało? -spytał
-Wiesz, w pewnym sensie tak.
- Nie wiedziałem, ja nic nie czułem, dziwne.
Nialler stał obok mnie, znowu się śmiał, więc dostał ode mnie z łokcia w brzuch.
-Idziecie do domu? - zapytałam.
-Tak.
-To idziemy z wami.
-Tak? - wtrącił się blondyn.
-TAK!
W domu zastaliśmy tylko brunetkę i Hazzę. Zastanawiałam się gdzie jest Zayn.Poszłam do jego pokoju, lecz  go tam nie było, w łazience tez nie. Telefonu nie odbierał.
-Gdzie jest Zayn?! - spytałam przyjaciół.


 Troszkę krótszy, nie miałam weny. Coraz więcej ludzi wchodzi, ale jak możecie to zostawcie jakiś komentarz bo nie wiem czy się podoba czy nie.

wtorek, 6 marca 2012

Rozdział 9

-Hejka. - otknęłam się.
-Hej.
-Jak samopoczucie? - zapytałam.
-Dobrze, chociaż dzień się dopiero zaczyna.
-No tak,
-A u Ciebie? Jak głowa? Nadal boli?
-Nawet nie, ale to wszystko wina tego gościa.
-No właśnie długo nad tym myślałam wczoraj. Nie tylko ja ale wszyscy. Jak będzie się chciał spotkać to nie powinnaś iśc sama.
-No chyba nie pójdziemy całą bandą.
-Zobaczymy. - zamyśliła się.
Jednak zadzwonił, namolny jakiś. Liam poszedł ze mną.
-Napijecie się czegoś, a może coś zjemy? - zapytał gościu.
-Yyy nie, więc o co chodzi? Po co to spotkanie? - zaczęłam.
-Przepraszam że mi na tym tak zależało ale ja wierzę w pani talent.
-Co w związku z tym?
-Wie pan my też wierzymy. - wtrącił się Payne.
-Codziennie ma pani inną ochronę.
-Też się cieszę. - nie nawidze tego faceta, więc nie zamierzałam być zbytnio miła.
-Myślałem że mogłabyś pracowac dla naszej firmy jako taki paparazzi. Trzeba by tylko ciągle robić zdjęcia gwiazdom. Śledzić ich i wogóle.
-Nie! Z całą pewnością nie! Nie uznaję takiego czegoś, to jest ich życie i ich sprawy. Nie będę ich nękać i spać pod wycieraczką. Oj nie. Chyba się pan przeliczył. Na takie coś się nie piszę. - uniosłam się troszkę ale nie wytrzymałam, przyjaciel próbował mnie uspokoić.
-Julie spokojnie, nie powinnaś się denerwować. A panu powien że ona ma rację, wiem coś o tym.
-To byłaby wielka szansa dla Ciebie jako młodego fotografa. - ciągnęł dalej.
-Nie przeszliśmy na "ty" PROSZĘ PANA!!. - powiedziałam akcentując ostatnie dwa słowa.
-Mamy dużo chętnych na to stanowisko, jesteś pewna?
-Pani! Tak jestem. I proszę mnie nie nękać ciągłymi telefonami, bo to może skończyć się inaczej.- zasunęłam krzesło i opuściliśmy lokal.
-Nie mogę z tym gościem, niech zmniejszy dawkę albo zmieni dilera. - zaśmiał się przyjaciel.
-O już jesteśce jak było? - dobiegł głos Niall
-Świetnie. - poszłam do kuchni.
-Liam, co ona taka zadowolona z siebie? - spytał
-Wygranęła mu troszę.
-Tylko troszkę, nic wielkiego. - dodałam.
-Groźna Julie.. - powtarszał ciągle Payne
-Nie prawda. Należało mu się, co on sobie wyobraża że będzie mówił do mnie po imieniu? Nie doczekanie.
-Haha, dobra ale zmieńmy temat.
-Ok. Wiec co robiliście cały dzień? Gdzie Marina i Harry?
-W pokoju Hazzy. - przewrócił oczami Zayn.
-Yhy
-A co my robiliśmy? Praktycznie wszystko, zakupy, tv ogólnie.
-Więc się chyba nie nudziliście, nie licząc tego bałaganu w kuchni. - zaśmiałam się
-Małego bałaganu, chciałaś powiedzieć. - przerwał Louis
-Tak, małego.
-Robiliśmy obiad, i postanowiliśmy zrobić konkurs, kto lepiej gotuje.
-I co? Jak wam poszło? Strażacy już pewnie byli.
-Żebys wiedziała że tym razem się obeszło bez nich. Wygrał Zayn, niestety. Chociaż ja bym uznał że był remis. - nie mógł sie pogodzić Tomlinson, a Malik popisywał się że jest najlepszy.
-Więc gdzie obiad? - zapytałam. - Jestem głodna, a chciałabym spróbować mistrzowskiego dania.
-Niall zjadł.
-No co, dobre było.
-Nie, ja chce obiad, jestem głodna. - zbuntowałam się.
-Ja mogę ugotować. - zgłosił się Marchewa.
-To mam pomysł, wszyscy coś przygotujcie specjalnie dla nas. - strzeliłam swoim najlepszym błagalnym uśmiechem, spojrzałam na nich i jakoś się udało. Ugotowali.
-Juliet, zamknij oczy, spróbujesz i zgadniesz co to jest! Ok?
-No dobrze, boję się. Ale mam nadzieję że się nie otruję.
-My też mamy nadzieję.
-Dziękuję za pocieszenie. - spróbowałam - Coś mi to mówi..
-Myśl, myśl.
-Coś pod sos do spaghetti.
-Tak, to jest autorski sos Malika.
-Pycha. - zeszła Mary z Loczkiem
-Co tak długo? Nawet nie przyszliście się przywitać. Jak tak można. - patrzyłam na nich, schodzących po schodach.
-Co tak ładnie pachnie?
-No nie wiem czy wam się coś dostanie. - zaczęłam
-Mam nadzieję że tak.
Zjedliśmy jakimś cudem, nie obeszło się bez śmiechu. Zayn cudownie gotuje, ale jest i też cudownie zazdrosny o przyjaciółkę. Poszliśmy się przejść, do tego parku co pokazał mi go Nialler.
Nie było dużo ludzi, tylko kilka spacerujących par.
-Ale tu romantycznie - przybliżył się Loczek do Mariny i pocałował ją w policzek.
Zayn poszedł na takie wzgórze żeby podziwiać zachód słońca. Ruszyłam za nim.
-Co tu robisz? - zapytałam
-Oglądam zachód słońca.
-Taa, akurat wtedy co Harry przybliżył się do Mary. Dalej ci na niej zależy.
-Tak. Nie dam rady tak przestać.
-Znam to uczucie.
-Najgorsza jest ta bezradność, dobra nie będę się wyżalał jestem facetem, mam być twardy.
-Nie przejmuj się, nikt nie słyszał oprócz mnie.
-Oj Julie, Julie . - przytulił mnie.
-Oj Malik, Malik - powtórzyłam.
-Wracajmy do reszty.
-O jesteś. Szukałem cię. - rzekł do mnie Niall
-Tak? Stęskniłes się?
-Troszeczkę. - haha nie raz mnie dobija.
-Za mało czasu spędzacie razem, ty z Horanem. - odezwał się Liam. Spojrzałam na niego a reszta go poparła. Zawstydziłam się, zostawili nas samych, we dwójkę.
-Pięknie tu..
-Tak, wiesz co? Cieszę się że jesteśmy razem. Ty i ja, ja i ty.
-Że teraz że zostaliśmy sami? - pytał blondyn
-Ogólnie. Patrz jak pięknie dzień się kończy.
-Pogoda nam sprzyja.
-Żebyś się nie ździwił jak zacznie padać.
I po pół godzinie zaczęło, a my nadal staliśmy w tym samym miejscu, w deszczu, całując się. Było cudownie, nie zwracaliśmy uwagi na pogode, na to że pada, że ludzie się gapią, na nic kompletnie.

poniedziałek, 5 marca 2012

Rozdział 8

Marina wstała przede mną, bo gdy się obudziłam to siedziała na laptopie. Wogóle trudno mi jest się zgramolić z łóżka.
-O śpiochu, już wstałaś.
-No kiedyś trzeba. - odpowiedziałam ziewając. - wczoraj tyle się działo że musiałam odespać. Miałam taki piękny sen.
-Jaki?
-Że byłam z Niallem w jakiejś altance na pięknej zielonej łące. - rozmarzyłam się
-Ciekawe..I co pewnie jeszcze Ci się oświadczył. - zaśmiała się
-Mary?
-Co?
-Czytasz w myślach?
-Tak żebyś wiedziała. Harry Potter.
-A no tak, zapomniałam.
-Więc śniło Ci się to?
-Tak, to był piekny sen.
-Na pewno.
-No. - położyłam się spowrotem na poduszce
-Dzwonił Ci telefon, nie wiem kto, nie odebrałam.  - Spojrzałam na niego, wow aż trzy nieodebrane. Niall, Zayn, Liam. Zadzwoniłam do tego pierwszego.
-Hej, dzwoniłeś do mnie.
-No dzwoniłem, ale nie odebrałaś.
-No jak spałam!!
-Aaa, spałaś, a ja dzwoniłem od chłopków do Ciebie bo myślałem że nie chcesz ze mną gadać.
-Dlaczego tak myślałeś?
-Sam nie wiem, będziemy u was za 10 minut. Mam nadzieję że nie będziesz już spać.
-Postaram się.  Jednak te stranie nic nie dały.
-No właśnie widzę jak się postarałaś. - wszedł do pokoju z całą resztą. Przykryłam się pościelą. Położył się a raczej rzucił na łóżko obok mnie
-Mary! Nie masz na nią żadnego wpływu? - zapytał ją
-Niee! - krzyknęłam odkrywając się, i ujrzałam reszte siedzącą na około Mariny, która potwierdziła moje słowa.
-Nie, nie mam, ale niech śpi, przynajmniej spokój jest.
-Dzięki. - spojrzałam na nią. Zayn wybuchnął głośnym śmiechem, w jego ślady poszedł Liam i cała reszta, chociaż chyba nikt nie wiedział z czego on się śmieje.
-Julie, dość obijania się, zabieraj sie do łazienki, chyba że chcesz to my się pomalujemy. - wstał Malik
-Nie, nie, dobra już idę. - pospieszyłam się. Jednak w środku wręcz przeciwnie. Ciągle miałam ochotę położyć się na łóżku i zasnąć. Nia miałam takiego wyjścia z sytuacji.
Wzięłam prysznic, pomalowałam się, przebrałam (Strój) i wyszłam.
-No więc, Zayn dlaczego mnie tak pospieszałeś?
-Nic takiego. Nie chciałem żebyś leżała w łóżku , gdy mu nie możemy, to niesprawiedliwe.
-Potwierdzam, mądre słowa! - zgodziła się Mary.
-Wybierzemy się dziś na wystawę fotograficzną takiej pani, zapomniałem nazwiska. - powiedział Louis.
-Ja pamietam. - zgłosił się Harry jak w szkole. - Nazywa się Juliet Moore, coś mi to mówi, ale nie kojarzę, może wy taką znacie? - A ja patrzyłam na nich z szokiem na twarzy.
-A już wiem, ty się tak nazywasz. - rzekł Niall.
-Moje zdjęcia? Moja wystawa? Ja nie dawałam nigdzie żadnych zdjęć.
-WOLNIEJ! -przerwał Liam, a Mary tłumaczyła.
-No chcieliśmy zrobić Ci niespodziankę, chłopcy to wymyślili, ja wybrałam zdjecia i im zaniosłam.
-No my ich jeszcze nie widzielismy, więc chodźmy już. - wstał Marchewa.
Była masa ludzi, nie spodziewałam się, że komuś się spodobają, jednak byli zachwyceni.
-Cudo, naprawdę. - powtarzał ciągle Niall który z dokładnością oglądał ze mną zdjecia.
-No, no, nie wiedziałem masz taki talent.  - dobiegł głos Liama.
-Właśnie, nie chwaliłaś się a masz czym. - uśmiechnął się Hazza.
-Oj tam, oj tam, nie są najlepsze. - broniłam się
-Skromna jak zawsze. - zaśmiał się blondyn
-No cóż.
-Podoba mi się to zdjęcie, to zdjecie London Eye, takie inne, ale takie ładne, zwariowane ale twórcze.- zamyslał się Liam.
-Ty żeś stary twórczy jest, sam to wymyśliłeś? - spojrzał Loczek
-No to ba, a ty co? Uczysz sie na pamięć?
-Niestety, zmartwię Cię ale nie.
-Harry na poczekaniu wymyśla. - dołączył Zayn.
-Oj Harry, Harry. - rozburzyla mu włosy przyjaciółka, i pocałowała.
-Nie w miejscach publicznych! Sami jesteście? - wyburzył Loui
-Dobra, chyba przyszliśmy tu oglądać zdjecia co nie? - przerwał Zayn.
-No właśnie, Mary kiedy ty mi zabrałaś aparat? Jak ja go mam zawsze przy sobie.
-Ciężko było, Nialler mi pomógł, gdy poszliście na spacer, zapomniałaś wziąśc swojego cudeńka.
-Pewnie czuł się beze mnie samotny.
-Nie, miał mnie.
-No tak.
Zaczepił nas jakiś pan.
-Przepraszam bardzo? Znacie może autorkę tych zdjęć? Bardzo mi się podobają i z chęcią bym z nią o nich porozmawiał. Są bardzo dobre.
-A nie mówiłem Julie że są dobre. - klepnął mnie Horan.
-Tak to ona Juliet Moore. - pokazał na mnie Liam.
-Dzień Dobry. - przywitałam się.
-O witam, nie wiedziałem że to pani.
-No tak,
-Mółgbym z panią porozmawiać? Mam kilka pytań apropo zdjeć.
-No dobrze. Tylko kiedy?
-Najlepiej teraz.
-Już? Tak że teraz? - ździwiłam się
-Mam nadzieję że nie ma żadnego problemu.
-Nie, nie ma - wtrącił się Niall. - Ale gdyby pan pozwolił, chciałbym być przy tej rozmowie.
-Dobrze, nie ma sprawy. - Poszliśmy w trójkę do jakiejś restauracji za rogiem. Piłam herbatkę, bardzo się denerwowałam. Ale było dobrze. Wypytywał o zdjecia, jaki mam sprzęt, jakby to było ważne.
-Nie znałem pani wczesniej.
-Dopiero co przyjechałam, nie jestem profesjonalnym fotografem, robię zdjecia z czystej przyjemności.
-Yhy, tyle że nie wygladaja na amatorstwo.
-No wie pan jak to jest. - Dał mi swoją wizytówkę, bo twierdził że musi wrócić do domu, jakieś sprawy rodzinne.
Wróciliśmy do domu, poszłam do chłopców po Marinę, od razu rzucili się na mnie z pytaniami.
-Nie ufam gościom w garniturach i krawatach. - odparł Louis
-No ja też nie zbyt, nie wiem po co on się chciał ze mną wg spotkać, żeby mi powiedzieć ze zdjęcia są dobre?
-No właśnie, dobrze że poszedłem z tobą. - rzekł Niall.
-A tyle że są dobre to my sami wiemy, nie musimy być znawcami od razu. - dodał Zayn.
-Ciekawe..
Zastanawialismy się ciągle.
-Niall? - zapytałam. - Możesz mi nalać coś do picia. Najlepiej wody? - powiedziałam, kiedy zrobiło mi się słabo.
-Juz lecę.
-Juliet, usiądź. - zaproponował Zayn.
-Blada jesteś. - napiłam się. Było mi lepiej.
-Dziekuję. - odpowiedziałam
-Powinnysmy juz iść, to był ciężki dzień dla Ciebie. Chodźmy.
-Dobrze, pa pa

niedziela, 4 marca 2012

Rozdział 7

 Rozmawiałam z Mary w pokoju Liama.
-Wiesz? Bardzo lubię Nialla, nawet bardziej, tylko nie wiem jak mu to powiedzieć, ja mu chyba też się spodobałam tylko nic nie mówi, taniec, róże. - łza spłynęła mi po policzku. - tak bardzo chciałabym mu wszystko powiedzieć, ale nie wiem jak, nie potrafię. Co ja mam zrobić.
-No nie wiem, może mu powiedz to jakoś, wyduś to z siebie.
-Tobie łatwo jest mówić, jesteś z Harrym, on Ci sam to powiedział.
-Nom, dziewczynie troszkę nie wypada pierwszej
-Mi to mówisz?
-Tak Tobie.
-Oj Mary, Mary
-Co?
-Nic nic, dziękuję - przytuliłam ją i zauważyłam że drzwi od pokoju były otwarte. Wszedł Niall z Harrym, założę się, że wszystko słyszał.
-Przepraszam, Julie możemy pogadać? Wyszliśmy przed dom, a Hazza spojrzał na Marine z zadziornym uśmiechem.
-Chyba zostaliśmy sami. - zaczęli się namiętnie całować. Całej sprawie przyglądał się Zayn. Mary zaczęła rozmowę.
-Kochanie, nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła. Dziękuję
-Ja Tobie również, za to że tu jesteś. Te wakacje byłyby chyba najgorsze w moim życiu, gdyby was tu nie było.- pocałowała go ponownie.
-Loui nie był zły że go zdradzasz?
-Nie miał nic do gadania.
-Ha ha ha - zaśmiała się, gdy ja rozmawiałam z Niallem
-Więc? - zaczęłam, patrząc na bladego przyjaciela
-Słyszałem twoja rozmowę z Mariną. Nie wiedziałem, że ci na mnie zależy.
-No to głuptasie już wiesz.
-Nie wiem co powiedzieć.
-Jeśli nie przychodzi Ci na myśl najprostsza odpowiedź, najlepiej o tym zapomnij.
-Nie, nie odważyłbym się o tym zapomnieć. Jesteś najwspanialszą osobą na świecie, zakręconą, ale to mi się podoba.
-Nie wiedziałam.
-A ja nie wiedziałem jak ci to wyjaśnić, więc dawałem ci sygnały.
-Wiem nikt by nie spędził całej nocy przy kimś na kim mu nie zależy.
-Więc zauważyłaś to.
-No tak, ciężko było nie zauważyć
-Bardzo bym chciał z Tobą być.
-To nie mogłeś tego wcześniej powiedzieć? 
-Nie byłem pewny co do twoich uczuć do mnie, ale teraz jestem pewny i mogę Cię o to zapytać.
Juliet Moore, czy zgodzisz się być ze mną, ciągle głodnym facetem, któremu od początku bije na twoim punkcie?
-Niallu Horanie, zgadzam się, będę niezmiernie szczęśliwa móc spędzać czas przy twoim boku.
Zayn wybiegł z domu z płaczem, nie wiedziałam co się dzieje. Złapałam go, przytuliłam i próbowałam wydusić coś z niego.
-Zayn, co się dzieje?
-No, Mary i Harry ciągle się całowali, nie chce wiedzieć co jeszcze, nie mogłem na to patrzeć.
-Stary czujesz coś do Mariny? - odezwał się Nialler o którym całkowicie zapomniałam. Usiedliśmy na ławeczce przed ich domem i spojrzałam na Malika.
-Zayn, powinieneś mu wszystko wyjaśnić. Ma prawo wiedzieć.
-Tu mu powiedz Moore, proszę Cię!
-No dobrze. Odkąd tu przyjechałyśmy on nie może przestać myśleć o mojej przyjaciółce. Wie że jest z Loczkiem, dlatego nie chce się im wtrącać w życie.
-Nie zauważyłem
-Nikt nie wie oprócz nas i najlepiej nikomu nie mów.
-Spoko. - Nie wiedzieliśmy jak go pocieszyć
-Wiesz jaki jest Hazza, długo to nie potrwa, on nie potrafi. - rzekł mój chłopak
-Jeśli on ją skrzywdzi, zamorduję go własnymi rękoma.
-Wierzę Ci.- uśmiechnął się.
-Nie dam rady na to patrzeć, co ja mam robić?! - zapytał Zayn
-No tak jak ci mówiłam nic na to nie możemy poradzić. Nie powinieneś się nimi przejmować.
-Tak, jak najmniej zwracaj na nich uwagi. - poparł mnie
-Racja, postaram się ogarnąć.
-No ja myślę, twardy z Ciebie facet.
-Wierzymy w Ciebie.
Postanowiłam z blondynem na razie mu o niczym nie mówić, nie dobijać go jeszcze bardziej, że kolejna para jest wśród nas. Zrobimy to wieczór przy kolacji. Niestety ta pora szybko nadeszła, denerwowałam się bo nie wiedziałam jak zareagują. Usiedli a ja stałam.
-Przepraszam, mogę coś powiedzieć? - skupili na mnie swoją uwagę, obok stał Horan.
-Znaczy chcieliśmy was o czymś poinformować. Ja i Niall jesteśmy parą. - chwyciłam go za rękę a Mary wstała.
-Wiedziałam, po prostu wiedziałam!!! - i zaczęli nam gratulować, jakbyśmy brali ślub. Co za ludzie.
Podszedł do mnie Zayn.
-Cieszę się, że chociaż wam się układa.
-Dziękuję Ci, ale Tobie też się ułoży zobaczysz. - pocałowałam go w policzek.
-Mam nadzieję.
-Powodzenia.
-I wzajemnie.- Liam też podszedł.
-No, no, no. Wytrwałości Julie, jakby coś to przychodź. Nie raz Nialler jest ciężki do zrozumienia, ale czuję że sobie poradzisz. Świetnie się dogadujecie.
-Nie strasz mnie bardziej. Liczę na waszą pomoc.
-Dobrze, dobrze..
-Liam, ja nie żartuje
-Co chcesz się wycofać? - podszedł do mnie Niall
-Nie, nie, chyba że ty chcesz.
-Nie, nie mam zamiaru. - pokiwał głową
-To dobrze.
-Też się cieszę. - Zayn zaczął się z nas śmiać.
-Do końca życia się będziecie przedrzeźniać? - zapytał
-To nie ejst przedrzeźnianie - dodałam
-No właśnie, my wymieniami tylko zdania.
Po kolacji wszyscy zasiedli przed tv. Dałam nogi na łózko i oparłam się o ramię Nialla. Mary w ogóle leżała Hazzie głową na kolanach. I o czymś rozmawiali. Zayn czuł się już lepiej, wygłupiał się z Louisem. Liam przełączał kanały w telewizji. Nie mógł się na nic zdecydować.
Miałam tylko nadzieję, że nie zasnę w jego ramionach. Ogólnie bałabym się spać przy chłopakach, jeszcze bym się obudziła pomalowana po twarzy nie zmywalnym markerem, czy jakaś farbą.
Obawiałabym się o siebie, i to bardzo.
Jedliśmy chipsy, Harry karmił Mary, a ja i Niall rzucaliśmy pozostałej trójce, którzy chcieli je łapać prosto do buzi. Louis nie mógł złapać, Liam i Zayn wręcz przeciwnie, chociaż zdarzało się że nie złapali. Marchewa oczywiście zwalał na mnie, że nie umiem rzucać. Zaczął się wydzierać.
-Dziwne że nawet jak Niall rzuca to też nie możesz złapać.
-Noo bo on też nie umie rzucać.
-Ha ha ha, tak z pewnością - wtrącił się
Zjadłam ostatniego chipsa póki blondyn nie patrzył. Sięgnął do miski, patrzył na nią, zdziwiony że nic nie ma, popatrzył na mnie i z powrotem do miski.
-Wiesz, gdyby to był Zayn albo któryś z nich z pewnością odgryzłbym mu rękę, ale twojej mi szkoda.
-och, dziękuję że pozwoliłeś mi dalej żyć z dwoma całymi rękami.
Należy pamiętać, że wszystko co się dzieje teraz, co jest i trwa, za moment może minąć bezpowrotnie, już nigdy się nie zdażyć, pozostając jedynie urywkiem filmu w naszych głowach. Filmu, stworzonego przez nas- dla nas, zakończonego urwaną taśmą. Każda z chwil jest na swój sposób wyjątkowa, a przede wszystkim niepowtarzalna.
Początek dnia nie zapowiadał się tak wspaniale jak jego koniec.





piątek, 2 marca 2012

Rozdział 6

   Sobota.Dzień sprzątania, nienawidze tego. Zamierzałam prasować, co mi chyba najlepiej wychodziło. Marina zaczęła od włączenia muzyki, a potem zabrała się za pościelenie łóżka. Bardzo się zmęczyła.
Wyłączyli prąd, w całej dzielnicy, u chłopaków też, zdenerwowałam się. Lecz mogłam w spokoju posiedzieć i pomyśleć. Zastanawiało mnie zachowanie Nialla. Podejrzewałam coś, bo tak tępa nie jestem, kino, róże, taniec, cała noc przy mnie w szpitalu, nie mogło być od tak. Porwałam aparat i zaczęłam oglądać zdjęcia z tutejszego pobytu, świąt w domu, urodzin. Uśmiechnęłam się do aparatu.
-Uśmiechasz się gdy patrzysz na moje zdjecia? Nie musisz, wiem że są cudowne. - prychnęła przyjaciółka
-Taa, z pewnością. Oglądam fotki z wycieczek rodzinnych, ze starej szkoły, poprzednich wakacji. Wspomnienia- rozmarzyłam się.
Miałyśmy się dzisiaj nie spotkać z naszymi gwiazdami, kręcą teledysk. Powodzenia.
Wysłałam Mary do sklepu.
-Więc tak, możesz iśc do tego spożywczaka na rogu.. po truskawki
- O tak! Kocham truskawki.
-Nie tylko po nie. - dodałam i spojrzała na mnie lekceważąco
-No jeszcze możesz kupić ananasa, arbuza, brzoskwinie. Zrobimy deser lodowy
-No to kupię lody, jaki smak? Truskawkowy? - zafascynowała się
-Nie, może...
-Wiem! Mango!! - krzyknęła, i wkońcu wyszła. Krzyknęłam przez okno żeby nie zapomniała o bitej śmietanie.
A ja włączyłam laptopa. Nie byłam na nic od kąd tu przyjechałysmy, więc na pulpicie widniał Nialler.
Musiałam zmienić tapetę, postawiłam na Londyn. Sprawdziłam fejsa i twittera. Przyszła Marina.
Lody, owoce, i bita śmietana.. Pycha!! MNIAM!
Włączyli prąd. Nareszcie. Nie spodziewałam się nikogo, wiec chodziłam w bokserce i dresie. Od zmycia naczyń, po odkurzanie. Zmęczone położyłysmy się w salonie. Zadzwonił dzwonek do drzwi.
Ujrzałam chłopców, a ja w dresie, nie pomalowana.
-Co wy tu robicie? Co z teledyskiem? - dopytywała się brunetka
-No może byście zaproponowały nam żebyśmy weszli?! - odpowiedział Liam
-No tak, sorka za mój wygląd ale nie spodziewałyśmy się nikogo. - popatrzyłam na całą piątkę.
-I tak ładnie wygladasz, nic nowego - dodał blondyn.
-Jest taka ładna pogoda, moż byśmy zagrali w siatkówkę, na drużyny i na punkty.
-No spoko, tylko się przebiorę.
Doszliśmy na jakieś boisko, na świeżym powietrzu, pogoda była naprawdę cudowna.
-No więc trzeba się podzielić na drużyny, co z tego że jest nie parzyście. - ucieszył się Louis który z cała pewnością chciał grać.
-No więc mamy dwie dziewczyny, dwie drużyny, czyli wy wybieracie. - popatrzył na nas Liam
-No to ja zaczynam Julie, jestem starsza.
-Niesprawiedliwe ale dobra. - przepuściłam ją.
-No to ja biore Hazze.
-Ja Nialla
-Yyy Louis
-Zayn, i Liam, jestem młodsza, masz problem.
Czyli wybrałyśmy. Moja drużyna:
Niall Horan, Zayn Malik, Liam Payne i kapitan Juliet Moore
Drużyna przeciwna:
Harry Styles, Louis Tomlinson z kapitanem na czele Mariną Davies.
Oczywiście nasi rywale się wygłupiali, Loczek chciał odebrac piłkę i nie zauważył Mary, spadł na nią, i leżeli tak.
Widziałąm minę Zayna który się odwrócił w moim kierunku. A Marchewa stanął nad leżącą parą:
-Harry ty zdrajco, Julie ja chce grać z wami.
-Dobra chodź. - zgodziłąm się. Przeciwna drużyna skaładająca się już tylko z Hazzy i Mariny dość sobie radzili.
Dalej się wygłupialiśmy.
-Zagrałabym sobie w nogę, ale kostki bym wam połamała, bo ja fauluję, nie obchodzi mnie sędzia.
-To ja się ciebię boję Julie, nie wiedziałem że jesteś taka groźna - wybuchnął śmiechem Liam.
-No to już wiesz :)
-I've tried playing it cool - zaczał śpiewać Zayn, pomogłam mu
-But when I'm looking at you
I wszyscy zaczeli śpiewać
- I can't ever be brave
Cause you make my heart race
Ludziska troszkę dziwnie się na ans patrzyli ale trudno, raz się żyje, czym niby mamy się przejmować.
-So get out, get out, get out of my head
And fall into my arms instead
I don't, I don't, don't know what it is
But I need that one thing
And you've got that one thing
Ale nie którym się chyba spodobało, zrobili kółko na około nas i słuchali, nie obeszło się bez smiechu z naszej strony. Gdy skończyliśmy zaczeli bić brawo.
- All day and all night- dodał Zayn.
Podobało mi się to. Jednak było mi szkoda Malika który w głębi serca napewno przeżywał to że Mary, jest z Harrym ale nie dawał po sobie niczego poznać, tylko ja wiedziałam.

czwartek, 1 marca 2012

Rozdział 5

  Wybrałam się do niego koło 10.
-Hej, zapomniałam ci wczoraj oddać bluzy- pokazałam mu ją. - przepraszam
-Spoko, nie się nie stało, sam o niej zapomniałem.- uśmiechnął się - wejdziesz?
-Nie dzięki, wrócę do Mary, zostawiłam ją sama z wujkiem co nie było najlepszym pomysłem
-Ok, to Pa.- pożegnał się
Wróciłam do domu, przyjaciółka oglądała tv na szczęście żyła.
-Gdzie byłaś? - spojrzała ze ździwieniem
-Oddać bluzę
-Aaa
Zadzwonił mi telefon, to był blondyn.
-Przed chwilą się widzieliśmy. Już się stęskniłeś?
-Juli? Musicie tu przyjść...wielki wypadek! To.. wszystko przez..
-Niall, spokojnie, mów powoli, albo nie. Już biegniemy. Rozłączyłam się i krzyknęłam
-Zbieraj się, musimy lecieć do chłopców, coś się stało. Ujrzałyśmy dym wylatujący z domu. Wystraszyłam się i jeszcze szybciej poleciałam w tym kierunku.
-Co jest? - zapytałam
-No, tylko próbowaliśmy zrobić śniadanie, czego skutki widać
-Otwórzcie wszystkie okna! - krzyknęła Marina.
Kiedy już się wszystko uspokoiło i wszyscy poprosiłysmy o wyjaśnienie.
-No więc, jak już słyszałyście chcieliśmy zrobić śniadanie, jeden poszedł do pokoju, do łazienki, na tv. I wszyscy zapomnieli o jedzeniu. Gotowaliśmy jajka i tosty. Przypomnieliśmy sobie dopiero gdy zaczęło się dymić.
-Ha ha ha - usłyszeliśmy śmiech Mary, która dokańczała sprzątać.
-To nie jest śmieszne, mogliśmy zginąć. - zbulwersował się Loui
-Dobra było minęło, najważniejsze że nic się nikomu nie stało, zagramy w fife? - zaproponowałam, Hazza spojrzał na mnie ze ździwieniem.
-Umiesz grać?!?! O.o to dobrze! Zobaczymy jak dobrze. Zmierz się ze mną, najlepszym w tym domu.
Tylko Louis był za Loczkiem. Widać kogo reszta bardziej lubi. Wyśmiewałam się z kolegi.
-Gooool, kto jest mistrzem? Jaaa!!
-Nie popisuj się tak bo dopiero zaczeliśmy gra.. Aaaa! Jupi! Strzeliłam!!!
Postanowiliśmy zakończyć remisem, i zakończyć tą jakże zawziętą rozrywkę.
Usiedliśmy na kanapie i chłopcy zaczeli nas wypytywać na różne tematy.
-Julie rodzinke już znamy, chociaż tylko stąd, a w Polsce?
-No cóż, mam siostrę i brata. Nie raz jest ciężko. Mama jak to mama. Interesuje się wszystkim albo niczym.
Mary ma dwójkę starszych braci, czego jej współczuje. Chociaż nie jest najgorzej.
-No nie jest. - dodała
-Mary, możemy się przejść? Musimy pogadać. - wyciągnął ją Harry i poszli.
-To ja wezmę prysznic. - zniknął za ścianą Liam
-Wszyscy się zmywają. - spojrzał na mnie pytająco Niall
-Nie martw się przyjacielu. Ja Louis Tomlinson zostaje!
-Nie, nie, nie idziemy na góre robić jaja Paynowi. - zaśmiał się Zayn
-Dobra robi się podejrzanie. - westchnęłam, kiedy zostałąm sama z Niallerem
-Troszeczkę. Myślałem wczoraj o małym wypadzie do wesołego miasteczka, tylko będzie problem z Stylesem, ale mam andzieję że Marina go namówi.
-Ja sie zgadzam Masz moje poparcie. Będę się zbierać, obiecałam posprzątać w domu.
-Odprowadzę Cię.
Szliśmy jakimś parkiem , nigdy tu nie byłam. Kiedy zerwał dla mnie czerwoną róże, oblałam sie rumieńcem.
- Dziękuję
Weszłam do domu, lecz po chwili usłyszałam jakieś głosy przed domem, myslałam że to wujek. Pomyliłam się.
Otwarłam drzwi i ujrzałam Loczka całującego moją przyjaciółkę. Zatkało mnie.
-ekhm..przeszkadzam? - zapytałam, a ta wepchnęła mnie spowrotem do domu,  zamnęła mi drzwi przed nosem, więc poszłam do pokoju. Gdy wkońcu skńczyli przylazła do pokoju. Rzuciłam się na nią, żeby mi wszystko wyjaśniła o co chodzi.
- O nic.
-Marina Davies całowałaś się z jednym z członków najpopularniejszego zespołu na świecie i twierdzi że nic się nie dzieje.
- Nom, powiedział mi wszystko, co do mnie czuje i wogóle. A on tez mi się podoba.
-Czyli oficjalna para?
-No narazie tylko ty o tym wiesz.
-To powiecie reszcie w wesołym miasteczku. - uśmiechnęłam się
-O czym ty mówisz Julka?
Wyjaśniłam jej wszystko. I musiała przekonać Hazzę. Nie było najgorzej. Loui chciał prowadzić. O matko.
Ale było dośc spokojnie. Mary i Harry trzymali się za ręce takze wszyscy zauważyli.
-To co pierwsze? Może diabelski młyn?- zaproponował Zayn
-Ok
Nie obyło się bez kiwania nim we wszystkie kierunki. Nastepnie kolejka górska.
-Może ja jednak zrezygnuję. - spojrzałam na nich.
-Nie bój się, będę obok ciebie. - zaproponował ciągle głodny chłopak
-No dobra, postaram się przeżyć.
Zeszłam z niej z zawrotami głowy.
-Może ja jednak wrócę, nie za dobrze się czuję. Wy zostańcie, dojdę do domu.
Mary z Lokiem zostali. Reszta dodała że nie chcą mnie mieć na sumieniu. Marchewa poszedł po samochód.
Chwyciłam Zayna i Nialla pod ramię. Wszyscy milczeli całą drogę, weszli ze mną do pokoju i kazali się położyć.
I nie przyjmowali żadnych wyjaśnień, że czuję się lepiej.
-Przepraszam że zepsułam wam popołudnie.
-Nic się nie stało, twoje zdrowie jest ważniejsze niż zabawa.
-Nie wierzę, że słyszę te słowa z ust samego Tomlinsona.
-Powinnaś jeść więcej warzyw. Szczególnie marchewek.- wymądrzał się.
Wróciła Mary i zostawili nas same, wolałam o nic nie pytać.
  Kolejny dzień zapowiadał się nie najlepiej. Rozpadało się. Cytałam książkę, słuchałyśmy muzyki, Brunetka zapewne bawiąc się telefonem pisała z Harrym, nie mówiłam nic bo sama pisałam z Niallem.
Nie odbyło się bez pytań czy żyje. Chyba gdybym nie żyła to bym nie odpisywała. Zapytał się co powiem na kino, jutro. Jeśli tylko będę się dobrze czuła to tak.
Nasze plany momentalnie się zmieniły. Pamiętam tlyko silny ból brzucha, i dźwięki karetki.
Obudziłam się w szpitalu, za szybą stali cali zamartwieni znajomi. Lekarz do nich wyszedł.
-Nic takiego się nie stało, była tylko mała operacja, zapalenie wyrostka. Możecie wejść, tylko nie na długo, i nie zamęczcie jej pytaniami, powinna odpoczywać.
Wtargnęli na salę.
-Co się stało? Co ja tu robię? - próbowałam siec zegoś dowiedzieć.
-Jesteś w szpitalu, po operacji, miałam zapalenie wyrostka, a wg nie za dużo tych pytań? Lekarz powiedział że masz odpocząć. - powiedziała przyjaciółka.
Zostawili mnie z Niallem, który prawdopodobnie przespał z głową na moich nogach całą noc.
-Byłes tu całą noc? - spytałam rano.
-No tak, zasnąłem.
-Dziękuję Ci, ale powinieneś chyba wrócić do odmu i się wyspać, chłopcy będą się martwić.
-No dobra, ale za godzinę wracamy spowrotem.
***
-Nie wróciłeś na noc. - patrzył na niego zaspany Liam
-Wiem, ale chciałem być przy niej. Lekarz powiedział że za dwa dni powinna wyjść.
-To dobrze.
      I tak tez się stało. Chłopcy dali lekarzowi słowo że będą mnie pilnować. Czułam się o wiele lepiej, gdy wróciłam do domu.
-Dobrze że jesteś, zaczęło nam cię brakować. - przywitała się ciocia.
-Też się cieszę, że wróciłam.
Kilka dni później wybraliśmy się wkońcu w dwójkę do tego kina. Postawiliśmy na horror, chociaż panicznie się ich boję. Na scenach zabijania wolałam nie patrzeć i chowałam się za jego plecami. Kiedy zaczął się śmiać rzuciłam w niego garstką popcornu. Przytulił mnie, bo groziłam że wyjdę z sali. Ucieszyłam sie, gdy ujrzałam napis THE END.
-Dlaczego chciałaś iść na horror, skoro się boisz?
-Przecież się nie bałam.
Wbuchnął śmiechem.
-Gdzie byłaś? - zapytała Mary gdy wróciłam do domu.
-W kinie. Z Niallem.
-Nie wydaje ci się że powinnaś teraz ty się tłumaczyć?
-Nie mam z czego. -zaczał wibrowac mi telefon.
To był Zayn.
-Coś ty zrobiła temu debilowi? Chodzi po domu, jest miły, i na dodatek śpiewa!!
-Nic takiego, może horrory tak na niego działają.