czwartek, 6 września 2012

Rozdział 47- Podsumowanie

Próbowaliśmy z Niallem wymyślić date ślubu, nie mogliśmy się zdecydować.
Była już zima, my nic nie wiedzieliśmy.
Mary jednego wieczoru gdy dalej wymyślaliśmy, przyszła, usiadła, powiedziała date i zgodziliśmy się.
Od tak przyszła, powiedziała i wszystko dzięki niej.
Obiecała że zajmie sie wszystkim. Kilkanaście lat temu obiecałam jej że będzie matką chrzestną pierwszego dziecka. Dobroduszna ciocia.
No więc tak, data ślubu - 27 lipca. Lato, ładna pogoda. Londyn.
Londyn ponieważ mieszkałam w Anglii kiedyś i teraz zamieszkam tu do końca życia.
Dla rodziny to nie było problemem.
Polecieliśmy samolotem do Polski żeby Niall w całości poznał rodzine.
Babcia się rozpłakała zawsze czekała aż to ja pierwsza wyjdę za mąż, nie moi bracia.
Najmłodsza a pierwsza.
A apropo braci. Też poznałam ich dziewczyny. Fajnee.
Przedstawiliśmy im propozycje takiego innego ślubu.
To że ja jestem z Polski, Niall z Irlandii, ja będę mówiła w jego języku on po polsku.
Pierwsze musiałam go nauczyć. Bo ja nie miałam problemu.
Horan trochę się nauczył bo był w polsce nie raz, ale to wyzwanie.
Kilka miesięcy później.
Wszystko odbyło się idealnie. Cała ceremonia, pompa z Nialla który gadał po polsku i trochę przekręcał wyrazy.
Tak ogólnie co się działo w moim życiu?
Urodziłam ak jak chcieliśmy, uwaga uwaga! Trzech chłopców.
:D
Mary i Zayn po jakimś czasie też się pobrali.
Jestem fotografem, tak pomiędzy wychowywaniem dzieci.
Niall śpiewa. Mary ma dwie dziewczynki i chłopca.
Hmm co tam jeszcze.
Danielle z Liamem, Lou z El. też się pobrali.
Nick z Harrym nie byli długo razem, okazało się że ona nie chciała z nim chodzić a my jej zaufaliśmy. Ale Harry jak to Harry nie czekał długo i także jest szczęśliwym tatą
To tak ogólnie.

_________________________________________________________________
Krótki bo to końcówka. Wszystko co się działo.
Pamiętacie date- Niedziela, 26 luty 2012?
Pierwszy rozdział. Potem dalej i dalej. Jakoś to za szybko przeleciało.
Nie wiem jak wam ale mi się podobało to opowiadanie nawet, były lepsze i gorsze momenty ale dziękuję wszystkim.
Szczególne podziękowania dla Martyy . To ona była tą Mary.
Gdyby nie ona nie czytalibyście tego.
To już jest koniec, nie ma już nic. Jesteście wolni, możecie iść.
Ha ha... nawet nie pamiętam ja to było. Zmieniłam troche.
Pierwszy rozdział, pierwsza tragedia w opowiadaniu, pierwsza łza ( to u mnie akurat pisząc),
i to koniec. Dziewnie się z tym czuje.

3 komentarze:

  1. Szkoda że to koniec... :( Ale przynajmniej dobre zakończenie

    OdpowiedzUsuń
  2. końcówki są zawsze smutne,kochanie ale taka jest kolej rzeczy,wiesz,że ja też źle to zawsze znoszę :( ale to opowiadanie było super,świetnie i lekko się je czytało.czekam teraz z niecierpliwością na superhuman.dziękuję - tylko tyle mogę powiedzieć :)
    ps.kocham być twoją Mary ;*

    OdpowiedzUsuń